Prezes PiS poinformował w czwartek, że jego partia zamierza obniżyć wynagrodzenia parlamentarzystów o 20 proc., a także wprowadzić limit wynagrodzeń dla burmistrzów, wójtów i prezydentów miast. To reakcja na krytykę rządu PiS za nagrody wypłacane ministrom w 2016 i 2017 roku przez Beatę Szydło (w 2017 roku każdy z ministrów otrzymał po kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie).

- Kończy się prezes gotować w tym sosie podwyżek i premii, które sobie udzielili jego ministrowie, zdecydował się przerwać ponad dwumiesięczny chocholi taniec. Przypomnę, że jeszcze trzy tygodnie temu w Sejmie pani premier (...) wyjaśniała, że te premie się należały, teraz okazuje się, że się nie należą – komentował Sawicki.

Zdaniem posła PSL "zawinili urzędnicy, ministrowie, politycy PiS-u i oni powinni być za tę pazerność finansową ukarani". Jednak posłowie "nie zarabiają mało", dlatego Sawicki nie będzie przeciwny temu, żeby obniżyć ich uposażenia. - Ale też jestem przeciwny obniżaniu wynagrodzeń dla ministrów i wiceministrów - zaznaczył.

- Natomiast z pewnością jestem przeciwny, żeby ruszać uposażenia samorządowców - od tego są rady gmin, od tego są społeczności lokalne, żeby o tym decydowały - przekonywał Sawicki. - Dlaczego Jarosław Kaczyński za błędy polityków PiS-u, jego ministrów, chce karać samorządowców? Niech samorząd zostawi w spokoju - apelował, zauważając, że "praca wójta jest nie mniej ciężka niż praca ministra". - Niech obniży nam parlamentarzystom, ja będę za tym głosował, proszę bardzo - dodał.