Dąbrowska: Ordynacja samorządowa przeciw PSL i Kukiz’15

Ludowcy stracą najwięcej po zniesieniu jednomandatowych okręgów wyborczych.

Aktualizacja: 13.11.2017 12:04 Publikacja: 12.11.2017 18:03

Dąbrowska: Ordynacja samorządowa przeciw PSL i Kukiz’15

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

PiS wykonało pokerową zagrywkę: w piątek znienacka złożyło w Sejmie projekt zmian w ordynacji wyborczej. A konkretnie w kodeksie wyborczym oraz w ustawach: o samorządzie gminnym, samorządzie powiatowym i o samorządzie województwa. Opozycja lekko oniemiała.

O zmianach mówiło się od dawna. Zarówno PO, jak i Nowoczesna przewidywały, że projekt PiS będzie antydemokratyczny, mówiono o skasowaniu drugiej tury wyborów na prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, o zmianie granic okręgów, tak by działaczom PiS łatwiej było zdobywać samorządowe mandaty. Tak się nie stało. Dlaczego PiS zrezygnowało z takich pomysłów?

Po pierwsze, wygląda na to, że w kierownictwie partii zapadła decyzja o zakończeniu współpracy z Kukiz'15. Po tym jak politycy ruchu stanęli w sporze o sądownictwo po stronie prezydenta, stracili wyraźnie kredyt zaufania u prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Pomysł likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych w gminach niebędących miastami na prawach powiatu jest sygnałem, że Kukiz'15 stanie się raczej zbiornikiem, z którego pochodzić będą nowi posłowie, niż partnerem potrzebnym np. do zmiany konstytucji.

Początek został zresztą już niedawno zrobiony przez posłów związanych z Ruchem Narodowym. Teraz odrzucenie sztandarowego pomysłu Kukiz'15, jakim są JOW, włącznie z okręgami, gdzie od 2014 roku było to możliwe, jest pogrzebaniem szans na jakąkolwiek współpracę. Wie o tym zresztą dobrze sam Paweł Kukiz, który natychmiast oskarżył partię rządzącą o „bolszewizację kraju".

Tak naprawdę jednak sens tej zasadniczej zmiany wymierzony jest nie w Kukiz'15, tylko w PSL. To wyniki ludowców z 2014 roku do dziś są solą w oku polityków Zjednoczonej Prawicy i były powodem oskarżeń o „skręcanie" wyborów. Zarówno na zniesieniu JOW, jak i wprowadzeniu po następnych wyborach dwukadencyjności najwięcej traci PSL.

To dlatego w poniedziałek na specjalnej konferencji prezes Władysław Kosiniak-Kamysz zamierza ogłosić „koniec samorządów". – Całość tego projektu ustawy wygląda tak, że PiS chce ustawić warunki gry, żeby były dla nich jak najbardziej korzystne – ocenia Kosiniak-Kamysz.

Wszystkie inne partie zarzucają zresztą PiS upartyjnianie samorządów, wskazując, że wybory proporcjonalne do mniejszych liczebnie rad zostawiają pole wyłącznie partiom, i to tym największym. Być może dlatego powściągliwa w ocenach zmian jest PO.

Dla wszystkich aktorów na politycznej scenie jest jasne, że PiS mogło pójść znacznie dalej w swoich pomysłach. Wolało jednak „zejść z linii ciosu", realizując jednocześnie swoje interesy – ale w mniejszym stopniu. Tym bardziej że do zmian strukturalnych dodano cały szereg propozycji prospołecznych, takich jak obowiązek tworzenia budżetu obywatelskiego, nadanie radnym uprawnień kontrolnych w ich okręgach czy organizowanie wyborów przez PKW, a nie władze lokalne, co ma zapewnić ich transparentność polityczną.

Największa zmiana dotyczy chyba jednak PKW, która nie będzie już tworzona przez środowisko sędziowskie, tylko wybierana przez polityków, ale dopiero od następnej kadencji parlamentu. Może to świadczyć o tym, że PiS jest bardzo pewne swoich przyszłych rezultatów wyborczych...

Wszystko to układałoby się zapewne w spójny obraz i konsekwentną strategię, gdyby nie zlikwidowanie możliwości głosowania korespondencyjnego dla osób niepełnosprawnych. Logiki tego posunięcia nie wyjaśniają ani względy polityczne, ani społeczne.

PiS wykonało pokerową zagrywkę: w piątek znienacka złożyło w Sejmie projekt zmian w ordynacji wyborczej. A konkretnie w kodeksie wyborczym oraz w ustawach: o samorządzie gminnym, samorządzie powiatowym i o samorządzie województwa. Opozycja lekko oniemiała.

O zmianach mówiło się od dawna. Zarówno PO, jak i Nowoczesna przewidywały, że projekt PiS będzie antydemokratyczny, mówiono o skasowaniu drugiej tury wyborów na prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, o zmianie granic okręgów, tak by działaczom PiS łatwiej było zdobywać samorządowe mandaty. Tak się nie stało. Dlaczego PiS zrezygnowało z takich pomysłów?

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Warszawa stolicą odsieczy dla Ukrainy. Europa się zmobilizowała
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Młodzi samorządowcy z szansami na nowe otwarcie
Polityka
Sondaż: Polacy nie wierzą, że Andrzej Duda może zostać liderem prawicy w Polsce?
Polityka
Nowy prezydent Krakowa będzie rządził gorzej bez Łukasza Gibały?
Polityka
"Jest pan świnią". Mariusz Kamiński wyszedł z przesłuchania komisji śledczej