Kreml krytykuje polską politykę wschodnią

Rosyjska rządowa agencji Ria Nowosti sugeruje, że Polska „zorganizowała Majdan", walcząc z Rosją o Ukrainę, a teraz walczy o Białoruś.

Aktualizacja: 23.10.2019 06:06 Publikacja: 21.10.2019 19:18

Kreml krytykuje polską politykę wschodnią

Foto: shutterstock

„Warszawa aktywnie pracuje na rzecz »demokratyzacji« Ukrainy i Białorusi. Wychowuje opozycyjnych polityków, rozdaje stypendia i Karty Polaka" – czytamy w opublikowanym w poniedziałek artykule rosyjskiej agencji Ria Nowosti, finansowanej w całości przez rząd.

Autor zaczyna od przytaczania starych tez kremlowskiej propagandy o „szkolonych w Polsce" aktywistach rewolucji na Majdanie. Posuwa się jeszcze dalej i powołuje się na wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego o tym, że strzelający wtedy do protestujących snajperzy „byli szkoleni także w Polsce". Jeden z najbardziej ekscentrycznych polskich polityków mówił o tym w 2015 roku w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Agencja przytacza także nazwiska polskich polityków, którzy wspierali protestujących w Kijowie podczas antyrządowych protestów w latach 2013–2014.

„To spowodowało, że władzę przejęli nacjonaliści, ideowi potomkowie tych, którzy urządzili rzeź wołyńską. Stosunki pomiędzy krajami się pogorszyły. Polska jednak kontynuuje wsparcie białoruskich nacjonalistów i działa wbrew swoim interesom gospodarczym. Ale kto płaci za ambicje Rzeczypospolitej?" – pisze rosyjska agencja. Twierdzi, że „na rzecz demokratyzacji Białorusi" działa jednocześnie kilka polskich fundacji: Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego, Fundacja Batorego, Fundacja Edukacja dla Demokracji oraz Fundacja Wolność i Demokracja.

Autor Anton Lisicyn wspomina o uruchomionym w 2006 roku rządowym programie stypendialnym im. Konstantego Kalinowskiego dla represjonowanych białoruskich studentów. Wspieranie białoruskiej opozycji, według Ria Nowosti, ma na celu nadająca z Warszawy stacja Biełsat.

– Warszawa jest sponsorem białoruskiej opozycji. Polska już utworzyła na Białorusi opozycyjny system, który powinien zastąpić Łukaszenkę w przypadku kryzysu – podsumowuje cytowany przez Ria Nowosti Aleksandr Nosowicz z moskiewskiego centrum badań społeczno-politycznych Rosyjski Bałtyk.

– Sugerowanie, że Polska jest konkurentem Rosji na Białorusi jest bardzo pochlebną opinią i należy się z tego cieszyć. Uważam jednak, że ta sugestia jest nieprawdziwa. Nasze możliwości działania na Białorusi są nieporównywalne z możliwościami strony rosyjskiej – mówi „Rzeczpospolitej" Leszek Szerepka, ambasador RP w Mińsku w latach 2011–2015.

Prawda o polskiej polityce wschodniej jest nieco mniej ambitna od tej, którą przedstawia rosyjska propaganda. Prowadzony przez Studium Europy Wschodniej (UW) program im. Kalinowskiego to już nie jest program, dzięki któremu represjonowani białoruscy studenci mogli przez cały okres studiów w Polsce (licencjackich i magisterskich) dostawać stypendium w wysokości 1240 złotych. Od dwóch lat program organizuje jedynie roczne staże. Z kolei stacja Biełsat, która jest chyba jedynym namacalnym owocem polskiej polityki wschodniej, niemal co roku musi głośno walczyć o fundusze z MSZ.

Nie wszystkim to się udaje. – W tym roku nie dostaliśmy żadnego wsparcia od polskiego MSZ – mówi „Rzeczpospolitej" Natalia Radzina, szefowa portalu Karta97 (Charter97.org), najpopularniejszego opozycyjnego informacyjnego portalu na Białorusi. Redakcja jest ofiarą represji władz w Mińsku od 2011 r., portal został zakazany. Wtedy dziennikarzy Karty polski MSZ zaprosił do Warszawy.

O zmniejszeniu wsparcia finansowego ze strony MSZ mówi też Aleś Zarembiuk, szef Fundacji Białoruski Dom w Warszawie, zrzeszającej białoruskich imigrantów politycznych w Polsce. – W porównaniu z 2016 rokiem w roku 2018 dostaliśmy cztery razy mniej – mówi „Rzeczpospolitej" Zarembiuk.

A czy odczuwają opisywane przez rosyjską propagandę „polskie wsparcie" liderzy białoruskiej opozycji? – Osobiście tego wsparcia nie odczuwam w ogóle, nasza organizacja nie ma żadnego wsparcia z Polski. Mam wręcz wrażenie, że władze w Warszawie postawiły na zachowanie władzy Łukaszenki. To nie chodzi tylko o Polskę, lecz o całą Unię Europejską. Potraktowali Łukaszenkę jako gwaranta białoruskiej niepodległości. To błędna polityka – mówi „Rzeczpospolitej" Mikoła Statkiewicz, były więzień polityczny i jeden z najbardziej rozpoznawalnych białoruskich opozycjonistów. – Doszliśmy do tego, że niektóre opozycyjne organizacje przestały krytykować reżim Łukaszenki, posłuchały się swoich zachodnich partnerów – twierdzi.

Polska była pierwszym krajem UE, który odmroził swoje relacje z Białorusią. Przed tym Bruksela zniosła na początku 2016 roku nałożone na władze w Mińsku sankcje. – Nawet Amerykanie starają się podtrzymywać polityczne kontakty z Mińskiem. Wydaje się to wynikać z obaw, że Białorusi grozi realny anszlus przez Rosję – mówi Szerepka.

„Warszawa aktywnie pracuje na rzecz »demokratyzacji« Ukrainy i Białorusi. Wychowuje opozycyjnych polityków, rozdaje stypendia i Karty Polaka" – czytamy w opublikowanym w poniedziałek artykule rosyjskiej agencji Ria Nowosti, finansowanej w całości przez rząd.

Autor zaczyna od przytaczania starych tez kremlowskiej propagandy o „szkolonych w Polsce" aktywistach rewolucji na Majdanie. Posuwa się jeszcze dalej i powołuje się na wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego o tym, że strzelający wtedy do protestujących snajperzy „byli szkoleni także w Polsce". Jeden z najbardziej ekscentrycznych polskich polityków mówił o tym w 2015 roku w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Agencja przytacza także nazwiska polskich polityków, którzy wspierali protestujących w Kijowie podczas antyrządowych protestów w latach 2013–2014.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Broń atomowa w Polsce? Wiceminister obrony o słowach Dudy: Nie zaskakiwać sojuszników
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Żona Borysa Budki została prezydentem. "W domu jesteśmy równi"
Polityka
Aborcja dopiero po wyborach. Rozpatrzenie projektów ustaw nie nastąpi szybko
Polityka
Macron odnawia Unię. Czy Francja może pociągnąć za sobą Europę?
Polityka
Polska gotowa na przyjęcie broni atomowej. Jest deklaracja Andrzeja Dudy, ale i wątpliwości Donalda Tuska