Czy należy się niepokoić, że w jednym z najmniejszych państw UE najwięcej głosów i mandatów zdobywa partia tamtejszych Rosjan (stanowiących 1/4 mieszkańców)? Z jednej strony nie, bo nie jest to pierwsze zwycięstwo ugrupowania, które teraz nazywa się Socjaldemokratyczna Partia Zgoda. Z Rosjanami rządu nigdy nie chciały utworzyć partie łotewskie. Wolały się łączyć w koalicje wielu odległych programowo ugrupowań, by z dala od władzy centralnej trzymać tych, którzy niektórym kojarzą się z radziecką okupacją i wielu z sympatią do Władimira Putina. Zgoda (prawie 20 proc. głosów, ale o 4 pkt proc. mniej niż w poprzednich wyborach, i 23 ze 100 mandatów w nowym Sejmie) zapewne i teraz nie wejdzie do rządu.

Niepokojące jest jednak to, że mieszkańcy Łotwy wciąż szukają nowych przewodników politycznych, w tym populistów. Taki chaos sprzyja Kremlowi. Nowa antyestablishmentowa partia Do Kogo Należy Państwo zdobyła 14,3 proc. głosów (16 mandatów), a nowe ugrupowanie konserwatystów – 13,6 proc. (16 posłów). Słaby wynik zanotowały centroprawicowa Jedność, która od lat dominowała na scenie nieobejmującej Rosjan, oraz partia premiera Marisa Kučinskisa Związek Zielonych i Chłopów (wbrew nazwie należy do sojuszu europejskich liberałów), która straciła połowę wyborców i posłów.