Eurowybory: Rewanż Le Pen na Macronie

Nasze idee są już u władzy na Węgrzech, w Polsce, we Włoszech i Austrii – twierdzi liderka Zjednoczenia Narodowego. I zapowiada budowę „Europy narodów".

Aktualizacja: 18.09.2018 20:52 Publikacja: 17.09.2018 18:12

Eurowybory: Rewanż Le Pen na Macronie

Foto: AFP

Poprzeczka tym razem została postawiona wyjątkowo wysoko. Na dziewięć miesięcy przed wyborami do europarlamentu przywódczyni francuskiej skrajnej prawicy zapowiedziała w programowym przemówieniu w Fréjus na Lazurowym Wybrzeżu, że ugrupowania, która są przeciwne Unii w dzisiejszym kształcie, mogą zdobyć jeśli nie większość w zgromadzeniu w Strasburgu, to przynajmniej mniejszość blokującą, która położy kres obecnemu systemowi funkcjonowania Brukseli.

Zdaniem Marine Le Pen „polityczne przesilenie następuje niemal wszędzie w Europie" dzięki „sukcesom, jakie osiągają ruchy narodowe, ostatnio w Szwecji, a wkrótce w Bawarii". Ale to część znacznie szerszego zjawiska obejmującego Rosję, Indie, Chiny, ale także Amerykę Donalda Trumpa i Zjednoczone Królestwo Brexitu – uważa Francuzka. Wszędzie tam narody miałyby wracać do swojej tradycyjnej tożsamości, bronić się przed „niekontrolowaną globalizacją", przeciwdziałać masowej imigracji i podporządkowaniu wielkiemu kapitałowi.

PiS czy węgierski Fidesz w żadnej mierze nie poczuwają się do współdziałania z Le Pen, ale lata bezpardonowej krytyki obu krajów w zachodnich mediach powodują, że ocena liderki skrajnej prawicy brzmi we Francji wiarygodnie. I pomaga jej odnosić sukces.

Sondaż Odoxa dla „Le Figaro" z ub. tygodnia daje Zjednoczeniu Narodowemu (ZN, 21 proc.) niemal równe poparcie co La Republique en Marche (LREM, 21,5 proc.), ugrupowaniu Emmanuela Macrona. Wskazuje też na katastrofalny (14 proc.) wynik Republikanów, gaullistowskiej umiarkowanej prawicy. Wciąż przy tym nie wiadomo, kto będzie otwierał listę LREM do europarlamentu i z kim to ugrupowanie wejdzie w sojusz w Strasburgu.

Czytaj także: Mundial nie pomógł Macronowi

– Le Pen wygra we Francji wybory europejskie, bo Macron nie potrafi jasno wytłumaczyć, czemu ma służyć Unia. To będzie rewanż za wybory prezydenckie – mówi „Rzeczpospolitej" Guy Sorman, znany francuski politolog.

Także w wielu innych krajach, od Szwecji po Włochy i Austrię, narodowe ugrupowania konserwatywne czy wręcz populistyczne najpewniej zasadniczo umocnią swoją pozycję w Strasburgu. Zdaniem ekspertów nie jest wykluczone, że wspólnie mogłyby przejąć nawet 1/3 mandatów eurodeputowanych. Sondaż Odoxa wskazuje – dlaczego tak się dzieje: poza kurczącą się siłą nabywczą płac największym zmartwieniem Francuzów w nadchodzących wyborach europejskich jest imigracja oraz bezpieczeństwo, tematy, na których Le Pen i bliscy jej politycy grają regularnie.

W przemówieniu w Fréjus, gdzie mer David Rachline był szefem ostatniej kampanii wyborczej Le Pen, szefowa ZN wskazała jednak na konkretną współpracę tylko z klubem Europy Narodów i Wolności w europarlamencie, do którego należą m.in. współrządząca w Rzymie Liga Mattea Salviniego i w Wiedniu Wolnościowa Partia Austrii (FPO) Heinza-Christiana Strache.

W walce po wyborach o desygnowanie przez europarlament nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej znacznie więcej ugrupowań antysystemowych mogłoby się zjednoczyć np. wokół kandydatury Salviniego. To doprowadziłoby do klinczu, bo z jednej strony przywódcy państw Unii nie zgodziliby się na zatwierdzenie takiego polityka, lecz z drugiej Parlament Europejski już zapowiedział, że nie zatwierdzi żadnej kandydatury Rady Europejskiej, która nie zdobędzie poparcia większości eurodeputowanych.

Na początku ub. tygodnia większość europarlamentu poparła uruchomienie przeciw Węgrom procedury o naruszenie zasad praworządności z art. 7, ale deputowani francuskich Republikanów w tym głosowaniu podzielili się. To czyni z nich łatwy cel ataków tak dla Macrona, jak i dla Le Pen. Załamanie notowań gaullistów, a także nieuchronne, jak się zdaje, wyrzucenie Fideszu z Europejskiej Partii Ludowej powodują, że największy do tej pory klub w europarlamencie albo straci wielu deputowanych, albo wręcz się rozpadnie. To kolejny czynnik, który może przybliżyć spełnienie się wizji Le Pen z Fréjus.

Poprzeczka tym razem została postawiona wyjątkowo wysoko. Na dziewięć miesięcy przed wyborami do europarlamentu przywódczyni francuskiej skrajnej prawicy zapowiedziała w programowym przemówieniu w Fréjus na Lazurowym Wybrzeżu, że ugrupowania, która są przeciwne Unii w dzisiejszym kształcie, mogą zdobyć jeśli nie większość w zgromadzeniu w Strasburgu, to przynajmniej mniejszość blokującą, która położy kres obecnemu systemowi funkcjonowania Brukseli.

Zdaniem Marine Le Pen „polityczne przesilenie następuje niemal wszędzie w Europie" dzięki „sukcesom, jakie osiągają ruchy narodowe, ostatnio w Szwecji, a wkrótce w Bawarii". Ale to część znacznie szerszego zjawiska obejmującego Rosję, Indie, Chiny, ale także Amerykę Donalda Trumpa i Zjednoczone Królestwo Brexitu – uważa Francuzka. Wszędzie tam narody miałyby wracać do swojej tradycyjnej tożsamości, bronić się przed „niekontrolowaną globalizacją", przeciwdziałać masowej imigracji i podporządkowaniu wielkiemu kapitałowi.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD