Mały Czarnobyl nad Morzem Białym

Od kilku dni specjalny okręt wyławia odpady nuklearne z Zatoki Dwińskiej.

Publikacja: 13.08.2019 19:25

Władimir Putin na zdjęciu z 2000 roku w czapce marynarki wojennej, której przynosi tylko pecha: od u

Władimir Putin na zdjęciu z 2000 roku w czapce marynarki wojennej, której przynosi tylko pecha: od utonięcia okrętu podwodnego „Kursk” po eksplozję w Nionoksie

Foto: AFP

– Czy to było niebezpieczne? Tak! Wyrażenie „latający reaktor atomowy" mówi wszystko – próbował wyjaśnić amerykański ekspert Jeffrey Lewis.

8 sierpnia na poligonie rosyjskiej marynarki wojennej w pobliżu miejscowości Nionoksa nad Zatoką Dwińską (tysiąc kilometrów na północ od Moskwy) doszło do tajemniczej eksplozji.

Według pierwszej wersji resortu obrony w czasie testowania jakiejś broni na nadbrzeżnym poligonie zginęły dwie osoby.

Trzy dni później mówiono już, że zginęło pięć osób. Nie byli to wojskowi, lecz naukowcy z rosyjskiego centrum atomowego w Sarowie. I nie na lądzie, ale na platformie morskiej znajdującej się na wysokości Nionoksy.

W końcu okazało się, że zginęło dwóch oficerów na lądzie, a pięciu naukowców utonęło na morzu. Dodatkowo sześć osób zostało rannych (w tym trzech oficerów).

Chmura skażeń

Nie czekając na oficjalne wyjaśnienia, mieszkańcy leżącego 30 km od Nionoksy Siewierodwińska (gdzie znajduje się baza rosyjskiej floty oraz jej stocznie Siewmasz) i Archangielska (60 km) wykupili jod ze wszystkich aptek w okolicy.

– Skażenie było krótkoterminowe i niezagrażające ludności – bagatelizował były szef Rospotrebnadzoru Giennadij Oniszczenko.

Ale rosyjski Greenpeace twierdzi, że radioaktywne skażenie 20-krotnie przekroczyło normy. Miejscowe władze początkowo informowały o skażeniu, ale potem usunęły z internetu wszystkie informacje, powołując się na rozkaz Ministerstwa Obrony.

Przez szczelną blokadę informacyjną przebił się (chyba niechcący) Rosgidromet – rosyjski odpowiednik polskiego IMGW – informując o skażeniu w okolicach Siewierodwińska 4–16 razy przekraczającym normy.

Na żądanie armii do 9 września zamknięto Zatokę Dwińską dla żeglugi cywilnej. Część ekspertów twierdzi, że to standardowa procedura po testowaniu rakiet – dająca czas na wyłowienie resztek pocisku i oczyszczenia powierzchni z paliwa rakietowego. Ale Amerykanie zauważyli, że po Zatoce pływa „Serebrianka" – statek przystosowany do zbierania i przechowywania ciekłych odpadów radioaktywnych.

Co spadło z nieba

„Eksplozja rosyjskiej rakiety Skyfall zaniepokoiła ludzi mieszkających w pobliżu i też znacznie dalej z powodu zanieczyszczenia powietrza. To źle!" – napisał na Twitterze prezydent Trump.

Skyfall to natowska nazwa rosyjskiej rakiety Burewiestnik, o której mówił w marcu ubiegłego roku Władimir Putin. Pocisk ma co najmniej dwa stopnie: pierwszy z ciekłym paliwem, drugi – atomowym. Miała latać na mniejszych wysokościach niż normalne rakiety balistyczne. Paliwo jądrowe zapewniać jej miało „prawie nieograniczony zasięg", a Rosji – całkowitą przewagę nad USA.

Ale amerykański wywiad twierdzi, że dotychczas jedynie raz udało się jej przelecieć w ciągu dwóch minut ok. 40 kilometrów.

– One nie spełniają podstawowych norm w zakresie bezpieczeństwa. Poza tym nie wiadomo, do czego miałyby służyć – twierdzi ekspert, generał Władimir Dworkin.

Część ekspertów nie ma jednak pewności, czy do Zatoki wpadła rakieta z silnikiem atomowym. Powołują się przy tym na oficjalny komunikat koncernu Rosatom mówiący o „radioizotopowych generatorach termoelektrycznych" (prąd generowany jest przez naturalny rozpad pierwiastków radioaktywnych, bez reakcji łańcuchowej). Takie urządzenia mogą długo działać bez ingerencji człowieka i są wykorzystywane w kosmosie oraz w Arktyce. A w rosyjskiej armii podobno w jądrowej „rakiecie Sądnego Dnia" – Skif (Scyta). Kontenery z nimi zrzuca się na dno oceanu, by po latach wystrzelić w czasie ewentualnej wojny. Kolejna teoria mówi o testowaniu w Nionoksie podwodnego drona (bezzałogowego okrętu atomowego) „Posejdon". O nim również mówił Putin w marcu ubiegłego roku.

– Testy będą trwały nadal, to jasne – zapewnił rosyjski parlamentarzysta Franc Klincewicz.

Na razie mieszkańcom nieszczęsnej Nionoksy kazano w czwartek o świcie iść do pobliskiego lasu.

Z poligonu znów będą wystrzeliwane rakiety.

– Czy to było niebezpieczne? Tak! Wyrażenie „latający reaktor atomowy" mówi wszystko – próbował wyjaśnić amerykański ekspert Jeffrey Lewis.

8 sierpnia na poligonie rosyjskiej marynarki wojennej w pobliżu miejscowości Nionoksa nad Zatoką Dwińską (tysiąc kilometrów na północ od Moskwy) doszło do tajemniczej eksplozji.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Inwigilacja w Polsce w 2023 r. Sądy zgadzały się w ponad 99 proc. przypadków
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ministrowie na "jedynkach" KO w wyborach. Mamy pełne listy
Polityka
Najdłuższy stażem europoseł z Polski nie będzie kandydował w wyborach do PE
Polityka
Donald Tusk: PiS i Konfederacja chcą wyprowadzić Polskę z UE
Polityka
Bartłomiej Sienkiewicz podał się do dymisji. Minister kultury wystartuje w wyborach do PE