Od czasu, gdy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski został kandydatem na prezydenta Polski, zaostrzyła się wymiana ciosów pomiędzy stołecznym ratuszem a Zjednoczoną Prawicą. Główny nacisk położony jest na płatności w ramach tarczy antykryzysowej. Zdaniem przedstawicieli partii rządzącej – ratusz słabo wywiązuje się z tego obowiązku. Władze Warszawy bronią swoich urzędników.
– Nie ma i nie będzie naszej zgody, aby dyskredytować pracowników Urzędu Pracy m.st. Warszawy, którzy dzisiaj wykonują tytaniczną pracę, aby rozpatrzyć wnioski, które cały czas wpływają. Nie ma zgody, aby wykorzystywać ich wysiłek i atakować dla celów politycznych – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent stolicy. – Do urzędu pracy coraz częściej spływają groźby i próby szantażu w związku z rozpatrywanymi sprawami. Nie ma na to naszej zgody.
List w tej sprawie napisała do prezydenta Trzaskowskiego m.in. minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg. Nazwała w nim Warszawę „niechlubnym wyjątkiem na mapie Polski".
W stołecznym ratuszu pojawili się z interwencją poselską m.in. Michał Dworczyk, Piotr Müller, Krzysztof Kubów. „Przedstawiciele rządu, którzy wzięli udział w interwencji, uzyskali od wiceprezydenta Michała Olszewskiego odpowiedzi na wszystkie wątpliwości i zastrzeżenia" – informują urzędnicy.
– Jest to prawo posłów i my udzielamy im wszelkich niezbędnych informacji bez zbędnej zwłoki – zapewnia rzeczniczka warszawskiego ratusza Karolina Gałecka.