59 deputowanych armeńskiego parlamentu głosowało na lidera protestów i przywódcę niewielkiej, opozycyjnej partii „Jełk" Nikola Paszinjana. Przeciw było 42.

Ponad trzy tygodnie wcześniej, 13 kwietnia Paszinjan wezwał do manifestacji przeciw ówczesnemu szefowi rządu Serżowi Sargsjanowi. Ten ostatni rządził krajem dziesięć lat jako prezydent. Po czym przeprowadził reformę konstytucyjną, przekazującą większość pełnomocnictw szefa państwa szefowi rządu – i sam postanowił być premierem. Podobnie, jak Władimir Putin w Rosji, który w 2008 roku ustąpił z funkcji prezydenta i został premierem, wcześniej również przekazując szefowi rządu część uprawnień.

W przeciwieństwie do Rosjan (którzy w 2008 roku taką roszadę przyjęli spokojnie) Ormianie na wezwanie Paszinjana wyszli na ulice stolicy Erywania. Po dziesięciu dniach protestów Sargsjan podał się do dymisji, ale na swego następcę wyznaczył wicepremiera, byłego wysokiej rangi menedżera rosyjskiego „Gazpromu" Karena Karapetjana.

Opozycja gwałtownie zaprotestowała, żądając by Partia Republikańska Sargsjana całkowicie oddała władzę. Demonstranci zaczęli się domagać, by szefem rządu został ich przywódca Nikol Paszinjan. Dopiero jednak po kolejnych dniach protestów i w drugim głosowaniu parlamentarna większość należąca do Republikanów zgodziła się oddać władzę i powołać opozycjonistę na premiera.

Armenia jest jednym z najbliższych sojuszników Rosji, ale Kreml w ciągu opozycyjnych protestów zachowywał się powściągliwie. Paszinjan wcześniej cieszył się opinią przeciwnika integracji z Rosją, ale w ciągu trzech tygodni manifestacji cały czas podkreślał że Erywań nie powinien opuszczać prorosyjskich organizacji integracyjnych. Moskwa w końcu zaczęła mówić, że „demonstracje są wewnętrzną sprawą Armenii".