Scena polityczna w Austrii zmieniła się pod wpływem kryzysu imigracyjnego. Po październikowych wyborach u władzy są Partia Ludowa (ÖVP), która od momentu, gdy stery w niej przejął Kurz, stała się jeszcze bardziej konserwatywna w sprawach uchodźców i islamu, oraz skrajnie prawicowa - w tym i antymuzułmańska - Partia Wolnościowa FPÖ.
FPÖ stara się nie używać ostrej retoryki, mówi teraz o konieczności integrowania muzułmanów. Jej lej lider i wicekanclerz w rządzie Kurza, Heinz-Christian Strache, kilka dni temu w wywiadzie dla tabloidu 'Kronen-Zeitung" przedstawił pierwsze kroki programu integracji.
Pierwszy krok to przyswojenie niemieckiego przed rozpoczęciem obowiązkowej nauki. Potem zakaz noszenia muzułmańskich chust, hidżabów, w przedszkolach i szkołach podstawowych (w Austrii są to czteroletnie Volksschulen).
Dzięki zakazowi, mówił Strache, dziewczynki do dziesiątego roku życia byłyby "chronione" i mogłyby się "swobodnie rozwijać i integrować". Jak dodał, hidżab oddziela jedne dzieci od drugich i uniemożliwia integrację. Jest też wykorzystywany przez "polityczny islam". - Jeżeli od najmłodszych lat nie będziemy przed tym chronić, to potem się nie dziwmy, że młodzież (muzułmańska) jest już stracona - powiedział Strache dla wielkanocnego wydania "Kronen-Zeitung".
Dziś podobne zdanie wyraził w Ö1 - pierwszym programi radia austriackiego - kanclerz i lider ÖVP Sebastian Kurz. Dzięki zakazowi, argumentował, zmniejszy się ryzyko powstawania "społeczeństwa równoległego". Miał zapewne na myśli wspólnoty muzułmańskie żyjące wedle swoich praw i obyczajów, sprzecznych często z prawami i obyczajami Zachodu i coraz bardziej mu wrogich.