Była premier i szefowa Batkiwszczyny Julia Tymoszenko podczas konferencji prasowej w Kijowie stwierdziła, że wybory zostały sfałszowane, jeżeli chodzi o wynik starającego się o reelekcję prezydenta Petro Poroszenki.

- Celowo zarejestrowano aż 39 kandydatów, w tym jeden z nich znalazł się na liście wyłącznie przez to, że ma takie same nazwisko co ja (chodzi o Jurija Tymoszenko, zdobył 0,62 proc. głosów - red.). Poroszenko użył całego aparatu władzy i rzucił wszystkie siły by sfałszować wybory - powiedziała Tymoszenko. - Korupcja stała się dzisiaj częścią polityki państwowej rządzącego prezydenta - dodała.

Stwierdziła przy tym, że nie pójdzie do sądu, ponieważ prezydent "sprywatyzował system wyborczy". - Na Ukrainie nie ma sądów. Są kieszonkowi sędziowie - mówiła. Oświadczyła, że nie będzie nawoływać do protestów, ponieważ państwo znajduje się w "bardzo trudnej sytuacji" i że masowe protesty mogłyby zostać wykorzystane przez "agresora".

Tymoszenko zapowiedziała przy tym, że nie będzie dawała wskazówek swoim zwolennikom, jeżeli chodzi o drugą turę wyborów. - Żaden z kandydatów nie poradzi sobie ani z wojną, ani z ubóstwem - oświadczyła. "Pomarańczowa księżniczka" zapowiedziała mobilizację wszystkich sił przez wyborami parlamentarnymi. Zaprosiła też do współpracy wszystkich "niezależnie od poglądów partyjnych".

W dotychczasowych sondażach Batkiwszczyna zajmuję drugą pozycję. Ustępuje jedynie partii "Sługa narodu", na czele której stoi zwycięzca pierwszej tury wyborów prezydenckich Wołodymyr Zełenski. Kabaretowy artysta uzyskał poparcie 30,23 proc. wyborców. W drugiej turze jego rywalem będzie Poroszenko, na którego oddano 15,92 proc. głosów (dane z 99,12 proc. protokołów wyborczych).