– Nie będzie żadnych komentarzy – już zapowiedział rzecznik Kremla.

Opozycjonista rozpoczął protest, gdyż „od miesiąca, codziennie, proszę o pomoc medyczną, dopuszczenie do mnie lekarza i zgodę na przekazanie mi lekarstw. Prośby moje są skromne, zrozumiałe, a prawa te (...) zapisane czarno na białym w kodeksie". Nawalny skarży się na narastający ból pleców, utratę czucia w prawej, a obecnie i częściowo lewej nodze. „Dałbym sobie jakoś radę z jedną (nogą), ale dwóch nie chciałbym tracić. Jakoś to niesprawiedliwie by było: u wszystkich dwie, a u mnie ani jednej" – napisał w liście do szefa więziennictwa obwodu władymirskiego, gdzie znajduje się łagier, w którym siedzi (na zdjęciu z początku marcu dwaj strażnicy idą w kierunku bramy kolonii).

Rosyjskie władze udają jednak, że nic się nie dzieje, gdy głoduje więzień, którego pół roku temu próbowano otruć bronią chemiczną. Utworzone przez Kreml instytucje ombudsmanów wysyłały wcześniej swych pracowników do Nawalnego, a ci donosili, że „skarży się na ból, ale może chodzić". Władze więzienne zapewniały zaś, że wszystko z nim w porządku. Tuż przed rozpoczęciem głodówki rozmawiający z Putinem przywódcy Niemiec i Francji przypomnieli mu, że powinien wobec opozycjonisty przestrzegać Europejskiej Karty Praw Człowieka. Nie wydaje się jednak, by zrobiło to wrażenie na prezydencie Rosji.