Prof. Flis: Pogłoski o śmierci PO mogą się okazać przesadzone

PO zgubiła część wyborców z prawej strony. Ale czy Hołownia na pewno chce wejść w to miejsce? – zastanawia się prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Aktualizacja: 14.02.2021 20:25 Publikacja: 14.02.2021 19:08

Prof. Flis: Pogłoski o śmierci PO mogą się okazać przesadzone

Foto: Piotr Guzik

Czy na scenie politycznej pomieszczą się podobne partie polityczne: Platforma Obywatelska i Polska 2050 Szymona Hołowni? Czy ktoś kogoś powinien połknąć?

Możliwe jest jeszcze takie rozwiązanie, że dojdzie do połączenia sił i wspólnego startu. To będzie taka „koalicja jeszcze bardziej obywatelska". Na pewno ten stan, jaki widzimy dzisiaj, czyli, że oba ugrupowania mają podobną siłę, jest na dłuższą metę nietrwały. Pamiętamy, że takie nowe ugrupowania często zagnieżdżały się na polskiej scenie politycznej, choćby na jeden sezon. Pytanie, czy sezon na takie partie właśnie nie mija? Widzieliśmy już wiele razy klepsydry Platformy Obywatelskiej, ale szybko może się okazać, tak jak po pojawieniu się Palikota czy Nowoczesnej, że pogłoski o śmierci PO są co najmniej przedwczesne lub wręcz przesadzone. Każda ze stron ma sporo atutów, bez wątpienia jednak Platforma ma ich trochę więcej. Ale także bez wątpienia nie widać, żeby szczególnie starała się z nich skorzystać.

A ile jest przestrzeni w centrum, o którą wszyscy się biją?

Podział lewica–prawica jest w Polsce kontrowersyjny. Rozumiany tradycyjnie – nie wyjaśnia bowiem niczego. A rozumiany po polsku, czyli wyłącznie w odniesieniu do sfery obyczajowej – daje obraz zaledwie połowiczny i raczej zaciemnia sprawę, niż ją wyjaśnia. Kluczowym podziałem w Polsce jest raczej „góra–dół", czyli opiekuńczy konserwatyzm kontra ugrupowania biliberalne (czyli liberalne zarówno w sprawach obyczajowych, jak i gospodarczych). Platforma przez minione kilkanaście lat „uniosła się w górę" w stosunku do tego, czym była i kim byli jej wyborcy w czasach największych triumfów odnoszonych przez tę partię. I dlatego zgubiła wyborców na prawym skrzydle. To oznacza, że odpuściła miejsce „niżej" po prawej stronie. Ale czy Hołownia chce tam właśnie wejść? Czy nie jest bliżej centrum rozumianego jako przestrzeń między PO i PiS? Jak na razie połowy, których dokonuje w Sejmie (co samo w sobie jest kontrowersyjne), są raczej z lewej strony. Ale jest jeszcze czas na to, by takie partyjne, pozycyjne gry obserwować. Na pewno miejsca dla czterech takich podmiotów (pomijając Konfederację) na polskiej scenie nie ma.

A co byłoby optymalne dla opozycji? Jedna lista?

Każdy podział na dwie listy – jeśli przeciwnik celuje w 40 proc. (tak jak PiS) – odpowiada stracie ok. 2,5 pkt proc. Gdyby więc połączenie sprawiło, że „na skrzydłach" ok. 2,5 proc. wyborców oddali się rozczarowane, że nie ma na kogo głosować, to oznacza, że to się nie opłaca. I takie właśnie były wnioski z wyborów europejskich. To była nauczka. Z kolei w parlamentarnych PiS bliskie było utraty większości w Sejmie, można powiedzieć, że „przemknęło się opłotkami". A w Senacie już się to nie udało. Pytanie, czy to połączenie sił w Senacie było możliwe, dlatego że istniała możliwość głosowania w Sejmie na swoje ukochane partie, bez konieczności zbyt daleko idących kompromisów. Tam mogli zagłosować ci, którzy chcieli pokazać swoje stanowiska ideowe, a w Senacie już można było zagłosować taktycznie.

Ale do Senatu były jednomandatowe okręgi wyborcze i wybory większościowe.

Tak, ale tylko w połowie z nich udało się uzgodnić wspólnego kandydata! I dobrze było widać, że tam, gdzie pojawiał się trzeci kandydat – spoistość obozu „anty-PiS" – pękała. Ok. jednej dziesiątej wyborców anty-PiS natychmiast szukało innego kandydata, uciekało od tego wymuszonego wyboru. A wynik PiS wcale się od tego nie zmieniał. Trzeci kandydat nie wpływa na wynik tej partii, nie odpływają do niego wyborcy PiS. Gdyby więc udało się stworzyć jedną listę, to prawdopodobnie pojawiliby się natychmiast inni gracze, którzy chcieliby powalczyć o te kilka procent wyborców niezadowolonych z oferty wspólnej, szerokiej listy. To ostrzeżenie dla opozycji.

—współpraca Karol Ikonowicz

Czy na scenie politycznej pomieszczą się podobne partie polityczne: Platforma Obywatelska i Polska 2050 Szymona Hołowni? Czy ktoś kogoś powinien połknąć?

Możliwe jest jeszcze takie rozwiązanie, że dojdzie do połączenia sił i wspólnego startu. To będzie taka „koalicja jeszcze bardziej obywatelska". Na pewno ten stan, jaki widzimy dzisiaj, czyli, że oba ugrupowania mają podobną siłę, jest na dłuższą metę nietrwały. Pamiętamy, że takie nowe ugrupowania często zagnieżdżały się na polskiej scenie politycznej, choćby na jeden sezon. Pytanie, czy sezon na takie partie właśnie nie mija? Widzieliśmy już wiele razy klepsydry Platformy Obywatelskiej, ale szybko może się okazać, tak jak po pojawieniu się Palikota czy Nowoczesnej, że pogłoski o śmierci PO są co najmniej przedwczesne lub wręcz przesadzone. Każda ze stron ma sporo atutów, bez wątpienia jednak Platforma ma ich trochę więcej. Ale także bez wątpienia nie widać, żeby szczególnie starała się z nich skorzystać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Prezydent Andrzej Duda ułaskawił agentów CBA skazanych w aferze gruntowej
Polityka
Jacek Kucharczyk: Nie spodziewałem się na listach KO Hanny Gronkiewicz-Waltz
Polityka
Po słowach Sikorskiego Kaczyński ostrzega przed utratą przez Polskę suwerenności
Polityka
Exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie. Szef MSZ: Znaki na niebie i ziemi zwiastują nadzwyczajne wydarzenia
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Dyrektor pisała: "Taki sobie wybrałam"