Szanse, że Xi Jinping posłucha tego apelu, są jednak niewielkie. Od dojścia do władzy w 2012 r. podjął on spektakularną operację modernizacji i rozbudowy Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Zdaniem szwedzkiego instytutu SIPRI w 2019 r. (ostatnie dostępne dane) miała ona budżet 261 mld USD, ustępując jedynie Ameryce (732 mld USD), ale dalece wyprzedzając Rosję (65,1 mld USD) i Indie (71,1 mld USD). Zdaniem ekspertów choć na poziomie sił strategicznych Chiny wciąż pozostają daleko w tyle za Stanami, to m.in. dzięki rozbudowie pocisków średniego zasięgu stają się groźnym rywalem Waszyngtonu w Azji Południowo-Wschodniej.
Xi uznał, że nadszedł moment na „odzyskanie utraconych terenów" także dlatego, że Chiny znacznie lepiej od USA przeszły przez pandemię i zdaniem waszyngtońskiego Instytutu Brookings mogą w ciągu paru lat stać się największą gospodarką świata.
Presja na Tajwan jest częścią szerszej operacji obejmującej przejęcie kontroli nad Morzem Południowochińskim, m.in. poprzez budowę serii sztucznych wysp na wodach, do których roszczą sobie pretensje Wietnam czy Filipiny. Obejmuje ona także modyfikację granicy z Indiami i Bhutanem w Himalajach. Wreszcie Waszyngton uznał, że musi potwierdzić gwarancje bezpieczeństwa dla japońskiej suwerenności nad wyspami Senkaku, które Chiny również chcą „odzyskać".
Milion żołnierzy
Amerykański wywiad nie ma wątpliwości, że dla chińskiej armii celem numer jeden jest Tajwan. Ale nie tylko Xi zmienia strategię wobec wyspy. Od 1979 r. USA trzymały się polityki „strategicznej dwuznaczności" wobec władz w Tajpej. Nie uznawały już niepodległości kraju, ale jednocześnie Kongres zobowiązał Biały Dom do „zapewnienia środków na jego obronę". Na kilka dni przed odejściem sekretarz stanu Mike Pompeo ogłosił jednak zniesienie samoograniczeń, jakie Amerykanie narzucili sobie w oficjalnych kontaktach z Tajwanem. Co prawda w ostatniej chwili zrezygnowano z wizyty 13 stycznia ambasador USA przy ONZ Kelly Craft. Jednak do udziału w inauguracji Bidena została zaproszona de facto ambasador Tajwanu w Stanach Hsiao Bi-Khim. To sygnał, że nowy prezydent zamierza kontynuować politykę Pompeo.
W czasie przesłuchania w Kongresie nowy sekretarz stanu Antony Blinken zgodził się zresztą ze swoim poprzednikiem, że Pekin dopuszcza się „ludobójstwa" wobec Ujgurów. Pochwalił też „zaostrzenie" przez Donalda Trumpa polityki wobec Chin.
Dla Xi jeszcze większym ciosem była spektakularna (57 proc. poparcia) reelekcja 11 stycznia prezydent Tsai Ing-wen kosztem opowiadającego się za zacieśnieniem relacji z komunistycznymi Chinami Han Kuo-yu. To znak, że prowadzona od czterech lat przez Pekin polityka sankcji gospodarczych, presji wojskowej i dezinformacji wobec ludności Tajwanu zakończyła się spektakularną porażką.