Gdy w niedzielę Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej i "dwójka" na liście Koalicji Obywatelskiej w Warszawie gościła w „Kawie na ławę" w TVN24, na adres redakcji nadszedł e-mail, który oprócz wulgaryzmów pod adresem Lubnauer zawierał słowa: "Trzeba cię zabić, jak tego złodzieja Adamowicza".
Przewodnicząca Nowoczesnej relacjonowała na Facebooku, iż w nocy policja ostrzegła ją, by nie wychodziła z pokoju w hotelu sejmowym, ponieważ sprawca jest w okolicy. Rano posłanka została poinformowana, że podejrzany o wysłanie wiadomości został ujęty.
Jak podało Radio Zet, zatrzymany to funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej, czyli formacji powołanej do ochrony parlamentu. Centrum Informacyjne Sejmu napisało w komunikacie, że mężczyzna ma 19-letni staż, a do jego pracy nie było żadnych zastrzeżeń. W trybie natychmiastowym ma zostać wydalony ze służby.
Groźby pod adresem Lubnauer odwoływały się do śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który 13 stycznia został zamordowany przez nożownika podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku.
Katarzyna Lubnauer odniosła się do sprawy w RMF FM. Poinformowała, że w poniedziałek komendant Straży Marszałkowskiej spotkał się z nią, by wyrazić słowa ubolewania z powodu tego, co zaszło. - No i jest coś w tym, że w sytuacji, w której mamy cały Sejm okrążony jak forteca i wydaje się, że powinniśmy być szczególnie bezpieczni, okazuje się, że zagrożenie jest gdzieś w środku - powiedziała posłanka.
Dodała, iż komendant powiedział jej, że nie pamięta, żeby podobna sprawa miała kiedykolwiek miejsce. - Mnie wydawało się zawsze, że śmierć Adamowicza to nie dosyć, że tragedia, to powinno być ostrzeżenie dla nas wszystkich, powinno być czymś, co powoduje, że wszyscy się zatrzymujemy i zastanawiamy, a dla kogoś stało się to wzorem do naśladowania - zaznaczyła Lubnauer.