To efekt ujawnienia m.in. przez „Rzeczpospolitą” informacji, że - zgodnie z dokumentami IPN - Kujda był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard.

Prezes Kujda zapewniał nas że nie wie kim jest Ryszard i że nie był agentem SB. W czwartek w nocy w oświadczeniu przyznał jednak że „coś podpisał” ale „nikogo nie skrzywdził”. Dla PiS było to zaskoczenie - teczka Kujdy do początku 2018 r. znajdowała się w zbiorze zastrzeżonym.

Początkowo ani Kujda, ani PiS nie chcieli dymisjonować jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego - jednak po analizie materiału w IPN, Kujdzie „poradzono” by dla dobra jego samego i partii ustąpił ze stanowiska.

Dziś, o godz. 14, na nadzwyczajnym posiedzeniu RN Funduszu ma zostać odwołany. Według nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” zastąpi go sam Henryk Kowalczyk, minister środowiska. Czy będzie to już stała zmiana czy też do czasu znalezienia nowego kandydata? Nie wiadomo.

Kazimierz Kujda zapowiedział, że podda się autolustracji. Aby sąd ją przeprowadził, musi jednak złożyć oświadczenie lustracyjne. Jeśli poda w nim nieprawdę, sąd może orzec że jest kłamcą lustracyjnym i nałożyć na niego nawet 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych.