Na ścianach domów pojawiły się napisy ze znanym na całym świecie określeniem kwestionującym dobre imię matki Kim Dzong Una. Znajdowano także ulotki z podobnymi hasłami. W ostatnich kilku miesiącach do incydentów takich doszło w Pjongjangu, Chongjinie, Hamhungu, Pjongsongu i Sariwonie.
Szczególnie wiele razy do obrażania przywódcy Korei Północnej dochodziło w miasteczku Posong przy granicy z Chinami po noworocznych uroczystościach. Jeden z obraźliwych napisów umieszczono bezpośrednio pod portretem Kim Ir Sena na tamtejszym dworcu kolejowym.
W ubiegłym roku pisano także po plakatach zapowiadających majowy kongres partii. W Pjongsongu 9 września znaleziono egzemplarze, na których słowo "zwycięzca" odnoszące się do Korei Północnej, zamieniano na "pokonany". W czerwcu 2011 roku Pjongjang zamknięto na 3 dni, po odkryciu graffiti głoszącego, że Kim Ir Sen był dyktatorem, który zagłodził swoich obywateli na śmierć.
Po wypadkach z Posongu sprawdzano charakter pisma 20 tys. mieszkańców okolicy, żeby znaleźć tego, kto mógł napisać obraźliwe ulotki. Podobno jednak dochodzenie nie przyniosło efektu.
Opozycja w Korei Północnej ma wbrew pozorom długą tradycję. Od lat 80. ubiegłego wieku w niektórych miejscach kraju wybuchły protesty, które musiało tłumić wojsko. Buntowały się także same jednostki wojskowe na wschodnim wybrzeżu półwyspu. Ostatnio coraz więcej osób ucieka z Północy. Zbiorowa ucieczka personelu jednej z restauracji z chińskiego miasta Ningbo oraz wysoki rangą wojskowy, którzy wybrali życie na Południu są najświeższymi dowodami, że w kraju Kim Dzong Una nie wszystko idzie po linii władzy.