Jochen Böhler. Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski”

Józef Piłsudski i Roman Dmowski różnili się światopoglądem, celami geostrategicznymi i wyborem koalicjantów. Ich obozy polityczne zwalczały się na arenie wewnętrznej z taką samą zaciekłością, jak niszczono wrogów na polu bitwy.

Publikacja: 26.10.2018 18:00

Legendarny przywódca socjalistów, jedyny działacz polityczny mogący dzięki swej ogromnej popularnośc

Legendarny przywódca socjalistów, jedyny działacz polityczny mogący dzięki swej ogromnej popularności liczyć na ponadpartyjne poparcie. Na zdjęciu: Józef Piłsudski za stołem podczas odczytu w sali Starego Teatru w Krakowie, listopad 1924 r.

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Gdy jesienią 1918 roku zanosiło się już na klęskę państw centralnych, bieg wypadków na polskiej ziemi nabrał tempa i pojawiły się nowe organy rządzące. Mówiąc delikatnie, sytuacja się skomplikowała. Ziemie polskie wciąż były pod zaborami, choć przez większą cześć wojny pozostawały prawie w całości pod kontrolą państw centralnych. Wybrzeże Bałtyku w dużej mierze kontrolowało niemieckie Ober Ost; dawne Królestwo Kongresowe zostało podzielone między niemiecki zarząd wojskowy z siedzibą w Warszawie i austriacki zarząd wojskowy z siedzibą w Lublinie; Galicja i Śląsk Cieszyński były integralną częścią Austrii, Górny Śląsk, Poznańskie i Pomorze – Cesarstwa Niemieckiego. Gdy w roku 1918 mocarstwa te słabły, wyłoniły się organy władzy, które w taki lub inny sposób uzurpowały sobie prawo do reprezentowania całości (lub przynajmniej części) narodu polskiego. Zamęt, a nawet konflikty stały się nieuchronne.

(...) Polska Komisja Likwidacyjna miała nadzorować przejście Galicji spod imperialnej władzy Habsburgów pod władzę narodowego państwa polskiego. Lecz zanim objęła urząd pod koniec października 1918 roku, wśród jej założycieli wybuchł konflikt: czy Komisja miała podlegać Radzie Regencyjnej, jak chcieli endecy, czy działać niezależnie, jak woleli socjaliści i stronnictwo chłopskie? Motywy leżące u podstaw tych rozstrzygnięć były oczywiste: Rada Regencyjna miała poparcie Komitetu Narodowego Polskiego pod przewodnictwem Dmowskiego w Paryżu i jednocześnie nadal była oficjalnym organem z nadania państw centralnych, które więziły Józefa Piłsudskiego – legendarnego przywódcę socjalistów i zarazem jedynego działacza politycznego mogącego dzięki swej ogromnej popularności liczyć na jakiekolwiek ponadpartyjne poparcie. Między tymi rywalizującymi obozami znajdowali się centrolewicowi członkowie Komisji, wstrzymujący się z oficjalnym uznaniem wyższości Rady Regencyjnej, która z kolei bezceremonialnie powołała Komisarza Generalnego dla Galicji i „na terytorjum polskiej części Śląska [Cieszyńskiego]". Komisarz Generalny miał wykorzystywać struktury Komisji Likwidacyjnej jako ciało administracyjne oddane do jego dyspozycji. Książę Witold Czartoryski, mianowany na to stanowisko, na początku listopada przyjechał do Krakowa, żeby spotkać się z członkami Komisji, ale nie został potraktowany poważnie. Słuchając go, przywódca chłopski Wincenty Witos siedział przygarbiony na sofie i ostentacyjnie czyścił scyzorykiem paznokcie. Czartoryski zrozumiał, że nie jest mile widziany w Krakowie, i powrócił do stolicy. Nie miało to większego znaczenia. Dni jego organu rządowego, powstałego z niechętnego nadania niemieckiego, i tak były już policzone.

Chłopska Republika Tarnobrzeska

Tymczasem Komisja Likwidacyjna musiała skierować uwagę na Lwów we wschodniej Galicji. Tam właśnie powołała swój organ pod kierunkiem Karla Huyna, ostatniego austriackiego gubernatora Galicji, żeby przeciwdziałać ukraińskim aspiracjom narodowym w regionie. Jednak jeszcze tej samej nocy Ukraińcy wkroczyli do akcji, internowali Huyna i – jak opisano wcześniej – przejęli władzę w mieście. Polacy – nie chcąc zaakceptować takiego rozwoju wypadków – znaleźli się w trudnej sytuacji. Wciąż nie było jasne, który organ ich reprezentuje – ten w Wiedniu (oficjalnie armia austriacka wciąż kontrolowała Galicję), Krakowie (Komisja Likwidacyjna), Warszawie (Rada Regencyjna) czy Paryżu (Komitet Narodowy Polski) – oraz kto powinien dowodzić kontrofensywą w mieście. Oprócz garstki byłych żołnierzy i oficerów z armii Habsburgów siły polskie we Lwowie składały się z kilkuset bojowników: w dużej mierze członków socjalistycznej Polskiej Organizacji Wojskowej, nowo utworzonych Polskich Kadr Wojskowych, będących endecką wersją Polskiej Organizacji Wojskowej, i Polskiego Korpusu Posiłkowego, a więc legionistów, którzy służyli w armii Habsburgów po internowaniu Piłsudskiego przez Niemców w połowie 1917 roku. Polacy nie potrafili wypracować wspólnej oceny sytuacji ani osiągnąć porozumienia, kto powinien dowodzić w razie ofensywy ze strony Ukraińców.

Tak oto rozłam w przywództwie politycznym spowodował brak jedności w terenie, gdzie wspólny front był nie tylko sprawą zwycięstwa lub klęski, ale wręcz życia lub śmierci. Dwudziestego listopada, gdy wciąż trwały walki na ulicach, polscy wojskowi z prawej i lewej strony sceny politycznej mieli umysły zajęte nowym sporem o władzę. Kolejny niestabilny rząd – Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej – powołany przez socjalistów 7 listopada w Lublinie, powstrzymał nawet wymarsz oddziałów Rady Regencyjnej na odsiecz Lwowowi. Wydaje się, że rządzenie było obsesją w tamtych dniach. Sto trzydzieści kilometrów na południowy wschód od Lublina narodziła się nagle chłopska Republika Tarnobrzeska, która wkrótce utonęła w bandytyzmie i anarchii i została obalona przez Wojsko Polskie na początku 1919 roku.

Paderewski łatwy do zmanipulowania

Przybycie Piłsudskiego do Warszawy 10 listopada 1918 roku po uwolnieniu z niemieckiego internowania położyło kres dwuwładzy obozów chcących reprezentować cały naród. Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w Lublinie i Rada Regencyjna w Warszawie, świadome, że nie mają poparcia mas, rozwiązały się i pozostawiły Piłsudskiemu swobodę działania, wskutek czego Komendant stał się tymczasowo głównodowodzącym wojska i przywódcą państwa. Komitet Narodowy Polski w Paryżu musiał się tym razem wstrzymać z reakcją w obliczu kryzysu i walki zbrojnej, a cała władza przeszła w ręce jednego popularnego przywódcy, znienawidzonego wroga endecji. W tym czasie Dmowski uznał za bezcelowe kwestionowanie nowego ośrodka władzy w Warszawie, choć był przekonany, że w Polsce wzięła górę masoneria, Żydzi i międzynarodowa finansjera, przy poparciu ententy. Odtąd kręgi polskiej prawicy bojkotowały rząd, patrząc ze zgrozą, jak na przełomie lat 1919 i 1920 kraj wchodzi na drogę reform budzących skojarzenia z bolszewizmem.

Piłsudski z kolei musiał sobie uświadomić, że jego lewicowy rząd nie jest dostatecznie silny, aby samemu rządzić krajem zaangażowanym jednocześnie w kilka konfliktów zbrojnych na pograniczach. Potrzebował poparcia endecji, ponieważ reprezentowała ona sporą część społeczeństwa i dysponowała poważnymi siłami zbrojnymi w postaci Armii Hallera we Francji i Armii Wielkopolskiej Dowbor-Muśnickiego w Poznaniu. Ponadto, choć większość polskich organów władzy poza stolicą – rady ludowe na Górnym Śląsku i w Poznaniu, nawet Komisja Likwidacyjna w Krakowie i jej delegatura we Lwowie – oficjalnie uznawała autorytet Warszawy, to skłaniała się raczej ku narodowcom i odmawiała jej prawa do wypowiadania się w imieniu całej Polski. O izolacji polskiej lewicy pod koniec 1918 roku najlepiej świadczy odmowa wysłania posłów na Sejm w Warszawie przez partię chłopską – największą siłę polityczną między lewicą a prawicą – jeśli do obrad nie dopuszczono by także przedstawicieli obozu prawicy z Poznania. Na przełomie lat 1918 i 1919 Piłsudski rządził tylko w centralnej Polsce, a większa część spornego pogranicza pozostawała pod wpływem endecji.

Wypadki na Śląsku Cieszyńskim pokazały jasno, że istnienie kilku ośrodków decyzyjnych szkodzi Polsce. Owszem, Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego została powołana za zgodą Komisji Likwidacyjnej i zyskała potem błogosławieństwo Warszawy, a na początku listopada 1918 roku zawarła nawet z własnej inicjatywy korzystne – z polskiego punktu widzenia – tymczasowe porozumienie z lokalnym czeskim organem władzy. Ale rząd w Pradze nie śpieszył się z realizacją ustaleń. Czeskiego konsula wysłano do Krakowa zamiast do Warszawy, a polską Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego uznano za organ nielegalny. Aż do oficjalnego uznania rządu w Warszawie przez ententę w lutym 1919 roku Praga nie dostrzegała istnienia państwa polskiego i skorzystała z odpowiedniej chwili, aby pod koniec stycznia zaatakować kontrolowane przez Polaków obszary Śląska Cieszyńskiego. Polska Rada Narodowa utworzyła Rząd Krajowy Księstwa Cieszyńskiego za zgodą wszystkich zainteresowanych partii politycznych. Do czasu rozwiązania na początku 1920 roku organ ten wprawdzie nie miał żadnych sporów z Warszawą, ale nie miał też żadnego wpływu na wynik wojny polsko-czeskiej.

W Poznańskiem, twierdzy endecji, sytuacja wyglądała odwrotnie. Naczelna Rada Ludowa nie uznawała autorytetu władz w Warszawie, akceptowała jedynie Komitet Narodowy Polski w Paryżu. Stała się ona główną siłą w walce z Niemcami o te tereny. Od 3 do 5 grudnia 1918 roku w dawnym zaborze pruskim utworzył się Sejm Dzielnicowy, bez przedstawicieli dawnego Królestwa Kongresowego. Poznaniacy zaproponowali nawet rozwiązanie rządu w Warszawie lub jego obalenie i powołanie nowego pod kierownictwem jednego z ich czołowych rzeczników, Wojciecha Korfantego z Górnego Śląska. Gdy w ostatnich dniach 1918 roku w porozumieniu z Paryżem Ignacy Paderewski został sprowadzony do Poznania i miejscowi bojownicy zaatakowali niemieckie garnizony w Poznańskiem, Warszawa niezbyt garnęła się do ich wsparcia.

Ku konsternacji ówczesnych obserwatorów narodziła się nie jedna Polska, lecz dwie. Była to sytuacja niebezpieczna, bo wrogie obozy polityczne tworzyły własne siły zbrojne na swoich terenach. Na przełomie lat 1918 i 1919 rozwścieczeni i sfrustrowani spiskowcy z endecji zorganizowali dwa amatorskie, nieudane przewroty w Warszawie. Ale to była drobnostka w porównaniu z burzą, na którą zanosiło się w grudniu w Paryżu. Zachęcony przez francuskie ministerstwo spraw zagranicznych Komitet Narodowy Polski opracował plan przerzucenia Armii Hallera z Francji do Polski w celu dokonania zamachu stanu. Z perspektywy czasu Dmowski przyznał, że gdyby jego endecja przejęła władzę pod koniec 1918 roku, odradzające się państwo znalazłoby się na krawędzi wojny domowej. Jak zauważono w sztabie generalnym Wojska Polskiego, endecy usiłowali przenieść centrum władzy politycznej do Poznania, zanim Piłsudski miałby szansę spotkać się z Paderewskim, niestrudzonym mediatorem między dwoma wrogimi obozami.

Aby mieć informacje o rozwoju wypadków na zachodzie, Warszawa wysłała delegację wojskowych do Poznania. Julian Stachiewicz, były szef sztabu tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej Piłsudskiego, brał udział w wojnie polsko-ukraińskiej. W styczniu 1919 roku obejmował stanowisko szefa sztabu Armii Wielkopolskiej Dowbor-Muśnickiego. Jego raporty wysyłane do Belwederu odzwierciedlają niepewność sytuacji: „Przed chwilą – zanotował 20 stycznia po południu – pękła bomba". W imieniu Naczelnej Rady Ludowej żołnierze wielkopolscy mieli zostać zwolnieni z przysięgi wierności wobec Warszawy i ślubować wierność władzom w Poznaniu. „O ile Komendant [Piłsudski] nie chce pójść na wojnę z Muśnickim, uważam za wskazane zgodzenie się [...]" – zalecał podpułkownik Stachiewicz. Tydzień wcześniej poznańska Naczelna Rada Ludowa oficjalnie odmówiła tolerowania delegacji oficerów z Warszawy na terenie Wielkopolski.

Zakopać topór wojenny

Kryzys został zażegnany w drugiej połowie stycznia dzięki utworzeniu nowego Rządu Jedności Narodowej w Warszawie, z Paderewskim jako premierem. Paderewski, przedstawiciel Komitetu Narodowego Polskiego ze świetnymi koneksjami na Zachodzie, wydawał się idealnym kandydatem na to stanowisko. Być może z punktu widzenia Piłsudskiego znaczenie miało także to, że był raczej mało doświadczonym politykiem, więc prawdopodobnie łatwym do zmanipulowania. Tak czy owak, kryzys został opanowany (przynajmniej na jakiś czas), ale kraj nie był zjednoczony. Pod koniec stycznia 1919 roku odbyły się wybory, lecz tylko w niekwestionowanym sercu Polski, a więc w dawnym Królestwie Kongresowym i zachodniej Galicji. Zakończyły się patem. Lewica i prawica zdobyły po około jednej trzeciej głosów. Obszary zamieszkane przez duże społeczności Niemców, Ukraińców, Żydów, Białorusinów i Litwinów nie wzięły udziału w głosowaniu, więc mniejszości narodowe nie miały swoich przedstawicieli w pierwszym wyłonionym w wolnych wyborach Sejmie Rzeczypospolitej. Z tej przyczyny nie uczestniczyły też w przygotowaniu Małej Konstytucji.

Endecy postanowili zakopać topór wojenny i dalej umacniać swój poznański bastion. Jak meldował potajemnie Piłsudskiemu pod koniec marca 1919 roku malarz ekspresjonistyczny Jerzy Hulewicz, Wielkopolska stała się nadzieją kręgów prawicy, swoistym magnesem przyciągającym konserwatystów na zachodniej granicy państwa, zdolnym narobić kłopotów rządowi centralnemu w Warszawie. Wciąż obowiązywała granica celna w dawnym Królestwie Kongresowym. Na początku czerwca 1919 roku odbyły się tam wybory uzupełniające do Sejmu. Z kolei w Poznaniu w sierpniu zaczęło urzędować Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej, funkcjonujące aż do 1922 roku jako rząd regionalny, w dużej mierze niezależny od Warszawy. A jednak pęd do autonomii nie był aż tak silny, żeby zapomnieć o katastrofie, której krajowi udało się niedawno uniknąć. W maju 1919 roku Armia Wielkopolska weszła w skład Wojska Polskiego pod dowództwem Piłsudskiego. Poznaniacy znali swoją wartość, ale nie byli separatystami. W listopadzie 1919 roku premier Paderewski tak oto podsumował politykę swojego rządu: „Polska nie idzie ani na lewo, ani na prawo, Polska idzie naprzód".

Słowem i czynem

Sytuacja mogła jednak bardzo szybko ulec zmianie. W lipcu 1920 roku, w obliczu inwazji Armii Czerwonej zagrażającej Polsce, Dmowski ostro zaatakował Piłsudskiego za sprowadzenie niebezpieczeństwa na kraj wskutek ryzykanckiej wyprawy na Kijów w kwietniu, a nawet publicznie oskarżył go o zdradę. Zaraz potem wyjechał pośpiesznie z Warszawy do Poznania. Wkrótce alarmujące wieści dotarły stamtąd do Wincentego Witosa, którego Piłsudski mianował szefem Rządu Obrony Narodowej. Witos odnotował w swoich dziennikach: „Zupełnie rozmyślnie głoszone wieści o klęskach wojsk polskich na froncie, o zaprzedaniu się Piłsudskiego wrogom, wywoływać muszą ogromny niepokój. Niektórzy ludzie twierdzą, że całej tej robocie ma jakoby patronować Roman Dmowski [...]. Tamtejsze społeczeństwo jest usposobione wrogo nie tylko do Piłsudskiego, ale także do rządu i do mnie". Według źródeł, które uważał za wiarygodne, szerzono pomysł oderwania Poznania od Polski, a nawet usunięcia Piłsudskiego i obalenia rządu. Witos pośpieszył na zachód i stanął przed wzburzonym tłumem poznaniaków, który ledwo udało mu się uspokoić. „Pod Warszawą broni się nie tylko stolicy, ale także Poznania, Torunia, Krakowa". Na moment zdołał spowodować zwarcie szyków. Zdawał sobie jednak doskonale sprawę, że jego słowa zostaną ocenione w zależności od wyniku wojny. „[...] jeśli natomiast Warszawa upadłaby – konkluduje Norman Davies – Poznań poszedłby własną drogą, a ministrowie rządu koalicyjnego przybyliby jako uchodźcy do prowincji administrowanej przez Rząd Ocalenia Narodowego pod przewodnictwem Dmowskiego". W latach 1795–1918 Polska była pod zaborami, a w latach 1918–1920 pozostawała daleka od zjednoczenia. Wiadomo, że dwaj najbardziej wyraziści działacze polityczni tamtych czasów – Józef Piłsudski i Roman Dmowski – różnili się światopoglądem, celami geostrategicznymi i wyborem koalicjantów. Nie ma wielkiej przesady w twierdzeniu, że ich obozy polityczne zwalczały się na arenie wewnętrznej z taką samą zaciekłością, jak niszczono wrogów na polu bitwy. Lecz w cieniu walki tych dwóch olbrzymów w historii Polski umyka nam to, że ich osobista rywalizacja spowodowała rozłam nie tylko na scenie politycznej, ale także w wojsku i wśród ludności cywilnej.

Z grubsza rzecz biorąc, po pierwszym krótkim okresie chaosu tworzące się państwo polskie podzieliło się wzdłuż dawnej granicy między zaborem pruskim i rosyjskim. Na zachodzie Dmowski nadzorował przejęcie ziem z rąk Niemców za pomocą wojska i organizacji bojowych i z poparciem Francuzów, swego najwierniejszego sojusznika. Na wschodzie Piłsudski zaangażował wszystkie siły zbrojne, jakie mógł zebrać, na rzecz terytorialnego ekspansjonizmu, który – choć krzewiony jako projekt federalny – w istocie ocierał się o imperializm. Piłsudski uważał, że wytyczenie zachodnich granic Polski jest sprawą paryskich konferencji pokojowych. Jego głównym wrogiem była Rosja. Dmowski natomiast z niepokojem patrzył na przyłączanie terytoriów na dalekich wschodnich rubieżach, które – wskutek słabego zasiedlenia przez Polaków – stanowiły zaprzeczenie jego wizji „Polski dla Polaków". Jego głównym wrogiem były Niemcy. Żaden nie aprobował programu drugiego i obaj zawzięcie je zwalczali, gdy nadarzała się okazja, nie tylko słowem, ale i czynem, nawet jeśli mogło to zagrozić istnieniu państwa polskiego, któremu obaj poświęcili życie.

Książka Jochena Böhlera „Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski", przeł. Robert Sudół, ukaże się w poniedziałek nakładem wydawnictwa Znak, Kraków 2018

Autor jest niemieckim historykiem specjalizującym się w historii Polski, III Rzeszy, II wojny światowej i niemieckiej okupacji Polski. Wydał dotychczas m.in. „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna" i bestsellerowy „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce".

Gdy jesienią 1918 roku zanosiło się już na klęskę państw centralnych, bieg wypadków na polskiej ziemi nabrał tempa i pojawiły się nowe organy rządzące. Mówiąc delikatnie, sytuacja się skomplikowała. Ziemie polskie wciąż były pod zaborami, choć przez większą cześć wojny pozostawały prawie w całości pod kontrolą państw centralnych. Wybrzeże Bałtyku w dużej mierze kontrolowało niemieckie Ober Ost; dawne Królestwo Kongresowe zostało podzielone między niemiecki zarząd wojskowy z siedzibą w Warszawie i austriacki zarząd wojskowy z siedzibą w Lublinie; Galicja i Śląsk Cieszyński były integralną częścią Austrii, Górny Śląsk, Poznańskie i Pomorze – Cesarstwa Niemieckiego. Gdy w roku 1918 mocarstwa te słabły, wyłoniły się organy władzy, które w taki lub inny sposób uzurpowały sobie prawo do reprezentowania całości (lub przynajmniej części) narodu polskiego. Zamęt, a nawet konflikty stały się nieuchronne.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Armenia spogląda w stronę Zachodu. Czy ma szanse otrzymać taką pomoc, jakiej oczekuje
Plus Minus
Afera w środowisku LGBTQ+: Pliki WPATH ujawniają niewygodną prawdę
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Iran i Izrael to filary cywilizacji
Plus Minus
Wolontariusze World Central Kitchen mimo tragedii, nie zamierzają uciekać przed wojną
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Nie z Tuskiem te numery, lewico