A mimo to trzeba powiedzieć, że Ziemia Święta jest miejscem szczególnym. Jest piątą Ewangelią, miejscem, w którym nad wyraz mocno przeżywa się czasy Jezusa, prawdę czterech Ewangelii.
Mam to szczęście, że jestem w niej już kolejny raz w tym roku, ale za każdym razem zdumiewa mnie, jak inaczej czyta się Ewangelię w tym miejscu. Przed chwilą byłem w Kafarnaum, miejscu, w którym Jezus uzdrowił paralityka przyniesionego przez czterech przyjaciół. „Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób przynieść go, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę, rzekł: »Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy«. Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić: »Któż On jest, że śmie mówić bluźnierstwa? Któż może odpuszczać grzechy prócz samego Boga?« Lecz Jezus przejrzał ich myśli i rzekł do nich: »Co za myśli nurtują w sercach waszych? Cóż jest łatwiej powiedzieć: »Odpuszczają ci się twoje grzechy«, czy powiedzieć: »Wstań i chodź?«. Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do sparaliżowanego: »Mówię ci, wstań, weź swoje łoże i idź do domu«. I natychmiast wstał wobec nich, wziął łoże, na którym leżał, i poszedł do domu, wielbiąc Boga" (Łk 5,17-26).
W Kafarnaum te słowa brzmią szczególnie mocno, bo człowiek uświadamia sobie, że faryzeusze mieli – z tamtej perspektywy – rację. My może oswoiliśmy się z miłosierdziem, może dla nas jest czymś naturalnym, że Bóg może odpuścić zło, ale wystarczy chwilę zatrzymać się nad sformułowaniem: „odpuszczają ci się twoje grzechy", by uświadomić sobie, jak wielkim były one zgorszeniem, jak wielkim są zgorszeniem nadal. Zło ma dla wielu z nas wymiar absolutny, nie jesteśmy w stanie przebaczyć innym, a często nawet sobie, stąd nie potrafimy sobie nawet wyobrazić przebaczenia Bożego. Jedyne, co nam zostaje, to tania psychoanaliza, która unieważnia, pozbawia znaczenia, ale przecież nie odpuszcza grzechu. A Chrystus tego nie robi. On nie mówi, że grzech nie ma znaczenia, że nie istnieje, a że zostaje on odpuszczony. I choć to niewątpliwie skandal dla moralizatorów, to jednocześnie jedyna nadzieja także dla nas.
Nie wiemy, jakie to były grzechy, nie mamy pojęcia, co zrobił ów człowiek, ale zgorszenie otoczenia może sygnalizować, że nie były one małe. I choć możemy oburzać się na niemiłosiernych uczniów, to my – a przynajmniej ja sam – też często taki jestem. Nie potrafię zaakceptować, że Bóg jest miłosierny.
Ale to nie wszystko. Dla Żyda (tak jak dla chrześcijanina) jedynym, kto może odpuścić grzechy jest Bóg, jeśli więc ktoś mówi, że je odpuszcza, to albo bluźni (jest chory psychicznie), albo jest Bogiem. Innego rozwiązania nie ma. W tym czytaniu stajemy więc wobec tajemnicy Jezusa Chrystusa i musimy sami sobie odpowiedzieć, czy uważamy Go za kłamcę i bluźniercę (którego słusznie, wedle żydowskiego prawa, ukrzyżowano), czy za Boga i człowieka jednocześnie. Nie ma innej drogi. Opowieści o tym, że szanujemy Jezusa jako człowieka, jako myśliciela – są absurdalne i dowodzą, że nie zrozumiało się Jego nauczania. Jeśli jest On tylko człowiekiem, to jest chory psychicznie albo bluźni przeciw Najświętszemu Bogu. Odpuścić grzechy może bowiem tylko Bóg.