Dziś nas jutro zaskoczy

Tkaczyszyn-Dycki zaczyna nowe książki tam, gdzie urywa się wątek poprzedniej. Ciągłość tego poetyckiego świata, jego osadzanie w czasie, wrastanie w krajobraz i polszczyznę – cierpliwe i imponujące. Autor „Kochanki Norwida" kręci się po osi stale oswajanych przez siebie tematów.

Publikacja: 20.09.2019 18:00

Dziś nas jutro zaskoczy

Foto: materiały prasowe

W nowym tomie „Dwie główne rzeki" czytamy o wciąż na nowo podejmowanej próbie ułożenia się z własną, chybotliwą tożsamością. To wiersze o przeszłości, wciąż odpominanej, opowiadanej na nowo. O historii i jej interpretacji zmieniającej się w zależności od punktu widzenia.



Kręci się po wersach dziadek-rezun, matka-banderówka, ojciec – polski nacjonalista. Definiowanie się poprzez narodowość, określanie seksualności i wpisywanie w kulturową tradycję jest kłopotliwe i niejednoznaczne.

Egzystencjalne rozterki idą w parze z chorobowymi omamami. Ostatnie wersy wiersza „Pieśń i baśń" kończą się tak: „krzycz matka krzycz może jutro/ gdy się pozbieram będą z tego wiersze". Trauma to motor dla wielu tych tekstów. Poezja jako narzędzie przepracowywania smutków, których nie wyczerpują nawet najdłuższe dystanse.

Stąd być może wrażenie nieskończoności tego poetyckiego świata, który po ostatnim wersie, domykającym każdą kolejną książkę, niczego nie kończy, ale nadal jest, od razu gotowy, tylko czeka, aż poeta wyartykułuje jego dalsze losy, złoży następne tomiki.

U Tkaczyszyna-Dyckiego zamknięcia to w gruncie rzeczy zaproszenia i otwarcia. Nawet pomimo gorzkich wersów: „z tamtych imion (do których dorzucam/ własne imię) nie będzie jutra".

Ale nie wolno nam zapominać, że w najlepszych swoich momentach Tkaczyszyn-Dycki to przede wszystkim poeta ciętego, ironicznego dowcipu. Wie, że humor (jak pisał niegdyś Emerson) jest kochanką smutku. 

W nowym tomie „Dwie główne rzeki" czytamy o wciąż na nowo podejmowanej próbie ułożenia się z własną, chybotliwą tożsamością. To wiersze o przeszłości, wciąż odpominanej, opowiadanej na nowo. O historii i jej interpretacji zmieniającej się w zależności od punktu widzenia.

Kręci się po wersach dziadek-rezun, matka-banderówka, ojciec – polski nacjonalista. Definiowanie się poprzez narodowość, określanie seksualności i wpisywanie w kulturową tradycję jest kłopotliwe i niejednoznaczne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Żadnych czułych gestów
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy