O. Kureethadam, współpracownik Franciszka: Wszyscy potrzebujemy nawrócenia ekologicznego

Ci, którzy twierdzą, że głównym problemem dla środowiska na naszym globie jest zbyt duży przyrost naturalny, nie mają racji. Najważniejsza jest zmiana wzorów konsumpcji - mówi O. prof. Joshtroom Isaac Kureethadam, koordynator sekcji Ekologia i Stworzenie w watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka.

Aktualizacja: 31.08.2018 22:54 Publikacja: 31.08.2018 00:01

Co robimy z Ziemią, planetą-ogrodem? Na zdjęciu wysypisko śmieci w hondurańskiej Tegucigalpie

Co robimy z Ziemią, planetą-ogrodem? Na zdjęciu wysypisko śmieci w hondurańskiej Tegucigalpie

Foto: Bloomberg

Plus Minus: „Jaki świat chcemy zostawić naszym dzieciom?" – to pytanie z encykliki papieża Franciszka „Laudato si'" postawiono także na początku niedawnej międzynarodowej konferencji ekologicznej w Watykanie. A więc jaki świat chcemy zostawić dzieciom?

Mamy dziś do czynienia z kryzysem, który jest równocześnie społeczny, ekologiczny i duchowy. Benedykt XVI powiedział, że coraz większe połacie Ziemi stają się pustynią, bo rosną w nas pustynie wewnętrzne.

Jak to rozumieć?

Pustka, którą staramy się zapełnić pogonią za dobrami materialnymi. Najważniejszym problemem jest to, że najbogatsi konsumują pożądliwie – za dużo i nieodpowiedzialnie. Papież Franciszek w „Laudato si'" mówi, że posiadanie więcej nie czyni nas szczęśliwymi. To, że mamy coraz więcej, nie znaczy, że żyjemy lepiej, że umiemy cieszyć się tym, co posiadamy, i z tego korzystać. Nadmierna konsumpcja oznacza więcej depresji, więcej samobójstw.

Co konkretnie miałoby oznaczać mniej konsumpcyjne życie?

Na przykład niemarnowanie jedzenia. Prawie co siódmy człowiek na świecie głoduje, a w krajach bogatych marnujemy jedną trzecią produkowanej żywności. Papież Benedykt XVI mówił bardzo wyraźnie, że równie straszne skutki, zwłaszcza dla najuboższych, ma nadmierna emisja dwutlenku węgla do atmosfery.

Są środowiska, także kościelne, również w Polsce, które twierdzą, że temat zmiany klimatu został wymyślony przez potężne grupy interesów i nie ma bezpośredniego powiązania między zagrożeniami ekologicznymi a wykluczeniem społecznym, marginalizacją.

Ale to właśnie najbiedniejsze narody najbardziej cierpią z powodu takich skutków emisji dwutlenku węgla: pustynnienia, huraganów, powodzi. Najnowsze badania narodowego serwisu meteorologicznego Wielkiej Brytanii wskazują, że 40 państw wyspiarskich Kiribati, Tuwalu i inne – w większości biedne – zniknie, jeśli średnia temperatura wzrośnie o ponad 1,5 stopnia.

Najwyższy rachunek za zmianę klimatu płacą więc ci, którzy najmniej się do niej przyczynili?

Tak, mamy do czynienia z ekologicznym apartheidem. Emisja gazów cieplarnianych wpływających na zmianę klimatu jest mierzona za pomocą tzw. śladu węglowego przypadającego na głowę. Raport ONZ wskazuje, że dziecko urodzone w USA zostawi po sobie ślad węglowy siedem razy większy niż urodzone w Chinach, 55 razy większy niż w Indiach i 86 razy większy niż dziecko żyjące w Nigerii. Miliard najbogatszych ludzi na świecie odpowiedzialnych jest za emisję połowy gazów cieplarnianych, 3 mld – światowa klasa średnia i niższa – za emisję 45 proc., natomiast 3 mld ludzi znajdujących się na samym dole drabiny społecznej – za zaledwie 5 proc.

Dlatego ci obrońcy środowiska, którzy twierdzą, że głównym problemem jest zbyt duży przyrost naturalny, czyli tzw. antynataliści, nie mają racji. Najważniejsza jest zmiana wzorów konsumpcji.

Kraje najbogatsze konsumują za dużo, a kraje najuboższe zbyt mało. Ale co z krajami takimi jak Polska? U nas tysiące osób obawia się utraty pracy, jeśli zrezygnujemy z węgla, na którym w dużej mierze oparty jest nasz system energetyczny.

Rozwiązaniem może być jedynie integralne podejście do tematu. Mogę myśleć tak: pracuję w miejscu, które emituje dużo dwutlenku węgla, i teraz mam pracę. Ale coraz więcej ludzi wokół mnie, albo i ja sam, choruje na raka i choroby płuc. Moje dzieci będą żyć w świecie, w którym z powodu zmian klimatu stanie się ono bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Widać to już teraz, również w Polsce na przykładzie smogu, z powodu którego umiera przedwcześnie ponad 40 tys. Polaków rocznie.

Zarazem papież Franciszek mówi w „Laudato si'", że praca jest czymś bardzo ważnym, szlachetnym, że jest źródłem godności. Pracuję, zarabiam pieniądze, utrzymuję moją rodzinę. Jeśli stracę pracę, np. dlatego, że zamkną kopalnię, w której pracuję, bo wydobycie stanie się nieopłacalne, to ucierpi także moja godność, moja rodzina, cała społeczność.

Co w takim razie robić, żeby ochronić pracę?

Nie możemy zamykać oczu na nadchodzące zmiany i nic nie robiąc, czekać, aż będzie za późno, a ludzie trafią na bruk. Musimy z wyprzedzeniem planować i działać – tworzyć dobre, stabilne miejsca pracy w nowoczesnych branżach, także tych związanych z nowymi źródłami energii. Ekonomia dostosowywała się do nowych potrzeb – system energetyczny nie jest dziś przecież taki sam jak 50 czy 100 lat temu. To jest miejsce na społeczną kreatywność i nowe technologie.

To także czas na naprawdę sprawiedliwą, transparentą, prospołeczną transformację energetyczną. Taką, w którą zaangażowani są wszyscy: inwestorzy i przywódcy państw, władze lokalne, przedstawiciele pracodawców i pracowników. Nie możemy narzucać swoich idei, musimy usiąść do jednego stołu. Rządy i firmy prywatne muszą inwestować, zadbać o to, żeby pracownicy sektorów, które niedługo mogą stać się przestarzałe, nie tylko przeszli szkolenie w nowych zawodach, ale też otrzymali możliwość zdobycia godnej pracy w innych miejscach.

Mówi ojciec o potrzebie przywrócenia godności pracy. Rozmawiamy w kraju Solidarności – związku zawodowego, który w 1981 r. miał 10 mln członków i był potężną siłą społeczną i duchową. Dziś, jak mówił Benedykt XVI, wolność pracowników obrony swoich praw jest ograniczana, a pozycja pracownika staje się coraz słabsza, coraz mniej stabilna.

Tak, osłabienie pozycji pracownika, zmniejszenie stabilności pracy to jeden z efektów „kultury odpadków", „kultury wyrzucania" – „śmieciowa" praca i śmieciowe, krótkotrwałe relacje międzyludzkie. Pieniądze stały się najważniejsze, więc wszystko traktuje się jak towar. Również pracę, energię i ciało człowieka. Ale jeśli uświadamiam sobie, że jest jedna wartość, która jest bezwzględna, nierelatywna, nienegocjowalna – godność człowieka, to nagle moja perspektywa się zmienia. Jeśli naprawdę uświadamiam sobie, że każdy człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże, a ludzka godność, osoba jest czymś świętym, to chcę zrobić wszystko, żeby chronić tę osobę.

Dbamy o siebie nawzajem, jeśli jako społeczeństwo stawiamy w centrum najsłabszych: ludzi z niepełnosprawnościami, dzieci, sieroty, ludzi starszych, bezrobotnych, a nie banki czy najbogatszych, bo oni zadbają o siebie sami. To jest bardzo chrześcijańskie. Tego uczy nas Chrystus.

Ekologia integralna, zrównoważony rozwój są jednym z priorytetów pontyfikatu papieża Franciszka. Tymczasem w Kościele są środowiska, które obawiają się, że może to przesłonić zasadniczy jego cel, jakim jest prowadzenie ludzi do zbawienia.

Duchowość, która odrzuca ubogich i dzieła miłości, to fałszywa duchowość. Wiele herezji brało się właśnie z przekonania, że tylko to co duchowe jest ważne. Np. gnostycy nie chcieli uwierzyć, że Chrystus naprawdę miał ciało, które jadło, spało i naprawdę cierpiało na krzyżu. To ich oburzało, było dla nich zbyt dosłowne, zbyt cielesne.

Chrześcijaństwo nie oddziela sterylnie ducha i ciała, nie jest ani jednostronnie „spirytystyczne", ani jednostronnie „materialistyczne". Jest integralne, obejmuje ducha i ciało. Chrześcijaństwo nie jest filozofią, nie jest ideologią. To miłość, która staje się praktyką. Jak w Ewangelii Mateusza, gdy Jezus mówi: byłem głodny, byłem spragniony, byłem w więzieniu, byłem uchodźcą, byłem chory, a ty przyszedłeś i zatroszczyłeś się o mnie. I tego trzymało się chrześcijaństwo przez wieki.

W dzisiejszych indywidualistycznych czasach łatwo jest powiedzieć: „zajmę się tylko swoją duszą". Ale święci katoliccy byli inni – wielcy mistycy jak o. Pio angażowali się w konkretne działania na rzecz innych, a wielcy działacze, tacy jak Matka Teresa, żyli głębokim życiem mistycznym. To jest właśnie integralne podejście.

A jaki to ma związek z ekologią?

Mistyczka św. Hildegarda z Bingen mówiła, że docieramy do Nieba, troszcząc się o ziemię, która została nam powierzona.

W Księdze Rodzaju Bóg daje Adamowi polecenie, aby uprawiał ogród Eden i go strzegł. Pierwsze boskie polecenie nie brzmiało więc „nie rób tego i tamtego", ale „dbaj, uprawiaj, kultywuj ten ogród". To zalecenie Boga wciąż jest obowiązujące. Do tych słów w 2010 r. nawiązał Benedykt XVI w orędziu na Światowy Dzień Pokoju, gdy mówił, że aby krzewić pokój, musimy strzec stworzenia. Ziemia jest tak piękna. Jest planetą-ogrodem.

Wszechświat jest tak wielki, tak niezmierzony, a Bóg zdecydował się wcielić na naszej planecie. Postawił swoją stopę na tej Ziemi. Nie tylko stworzył Ziemię i powiedział, że jest bardzo dobra, ale wcielając się w człowieka, uczynił ją swoim domem. Jak mówi święty Jan Ewangelista, „Bóg rozbił swój namiot pośród nas". Chrześcijaństwo bierze to, co materialne poważnie, bo jest religią Wcielenia.

Ale wiele ruchów ekologicznych wyrasta z ideologii, w których liczy się tylko materia. To też w kręgach katolickich budzi obawy.

Istnieją zagrożenia związane z ideologiczną jednostronnością. Nie możemy zgadzać się z tymi ekologami, którzy zrobiliby wszystko, żeby chronić znikające pantery albo egzotyczne lasy, ale nie przejmują się aborcją czy dziećmi umierającymi z głodu. Jednym z wielkich osiągnięć papieża Franciszka i jego poprzedników jest ukazanie, że ekologia jest integralna, że musi chronić życie – a więc tym bardziej ludzkie życie nienarodzone. Nie można jednego dnia iść na marsz w obronie zagrożonych gatunków, a następnego dnia na marsz popierający aborcję. Benedykt XVI jasno mówi, że księga natury jest jedna i niepodzielna, obejmuje seksualność, małżeństwo, rodzinę, relacje społeczne i przyrodę. Jeśli chcemy być chrześcijanami, musimy być integralnie za życiem, integralnie pro-life.

Dziś jednak ekologia jest postrzegana jako kwestia związana z określonymi partiami i ideologiami, zwłaszcza lewicowymi.

Dlaczego ludzie widzą ekologię jako problem partyjny, jako problem tylko dla tych z lewej lub prawej strony? Bo w gorączce walk partyjnych wszyscy zapomnieliśmy, że ostatecznie chodzi o nasz wspólny dom. Dlatego każdy z nas musi powiedzieć: mea culpa. Wszyscy potrzebujemy „nawrócenia ekologicznego", do którego wzywał Jan Paweł II. Klimat, woda, nadające się do życia środowisko – to dobro wspólne. Ostatecznie wszyscy oddychamy przecież tym samym powietrzem. Tymczasem tracimy cenny czas, tocząc niepotrzebne bitwy. Dlatego też cieszę się, że papież Franciszek przypominał pojęcie „oikos", Ziemi jako oikos, czyli jednego, wspólnego domu. To pozwala znów myśleć o jej mieszkańcach jako o rodzinie ludzkiej. Zawsze byłem pod ogromnym wrażeniem, gdy Jan Paweł II, odwiedzając jakiś kraj, klękał i całował ziemię. Musimy odnowić takie podejście do ziemi.

Roger Scruton, jeden z najpopularniejszych współczesnych konserwatywnych filozofów, mówi, że bardzo trudno jest troszczyć się o „planetę Ziemię", bo jest to pojęcie abstrakcyjne. Tym, o co jestem w stanie się troszczyć jest moje sąsiedztwo, moje małe oikos. Jak mam troszczyć się o ludzi w Indiach, których widziałem tylko na wycieczce albo w telewizji?

Nie zgodziłbym się ze Scrutonem w tym punkcie. Ruch ekologiczny nabrał wielkiego rozpędu po tym, gdy astronauci wyruszyli w kosmos i stamtąd sfotografowali Ziemię. Wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy całą Ziemię, wznoszącą się w otchłani. Piękną. Ten obraz mocno wpłynął na świadomość ludzi. Ziemia jest jednym powiązanym systemem zależności. To, co ja robię w moim małym oikos, jakie są moje wybory jako konsumenta czy producenta, to, co wpuszczam do atmosfery, wpływa na życie konkretnych ludzi. Na przykład na rolnika w Bangladeszu, który odbiera sobie życie, bo nie może utrzymać rodziny z powodu kolejnych lat suszy, a jego śmierć uwalnia rodzinę od długu. Albo na kobietę w ciąży w Krakowie, której dziecko z powodu smogu urodzi się z mniejszym ilorazem inteligencji, mniejszą masą ciała i chorobami układu oddechowego. Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni.

Jakie znaczenie ma grudniowy szczyt klimatyczny w Katowicach, w którym wezmą też udział przedstawiciele Watykanu?

Ten szczyt będzie bardzo ważny, gdyż musimy się porozumieć, jak przełożyć na konkrety porozumienie paryskie, wypracowane podczas Szczytu Klimatycznego w 2015 r. Wejdzie ono w życie w 2020 r., ale nie jest jeszcze uzgodnione, w jaki sposób dojść do przyjętych norm emisji CO2.

A jakie znaczenie może mieć ten szczyt dla Polski i dla Kościoła w naszym kraju?

Stolica Apostolska jest mocno przekonana o wadze szczytu. Zrobimy wszystko, by wesprzeć zarówno polski rząd, jak i Kościół w waszym kraju. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat Polska będzie po raz trzeci gospodarzem szczytu klimatycznego. Dla rządu to świetna okazja do sprawdzenia się w roli globalnego przywódcy. To także szansa dla chrześcijan i Kościoła, żeby pokazać światu, że polska dusza jest katolicka. A „Katholikos" znaczy powszechny, uniwersalny, „katholou", odnoszący się do całości.Dlatego wspaniale być katolikiem. Kiedy podróżuję – trafiam do Polski, do Indii, kilka tygodni temu byłem w Beninie – spotykam różne kultury. Ale wszędzie mogę poczuć się jak w domu, poczuć, że jesteśmy jedną rodziną w Chrystusie. Bo ona czy on, na wyspie Pacyfiku czy w Amazonii, jest moją siostrą lub bratem w Chrystusie. To katolickość w praktyce.

—rozmawiali Ewa K. Czaczkowska i Mateusz Piotrowski

O. prof. Joshtroom Isaac Kureethadam (ur. w 1966 r. w Indiach) jest salezjaninem, filozofem, jednym z najbliższych współpracowników papieża Franciszka ds. ekologicznych (nazywany bywa watykańskim ministrem środowiska), koordynatorem sekcji Ekologia i Stworzenie w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka, profesorem Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie; autorem książki „Odbudować nasz wspólny domu: Dziesięć Zielonych Przykazań Laudato si'" Dr Ewa K. Czaczkowska jest publicystką, historykiem, autorką książek, adiunktem na UKSW, członkiem Zespołu Redakcyjnego Pro memoria prymasa S. Wyszyńskiego Dr Mateusz Piotrowski jest koordynatorem programowym Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska, teologiem, współtwórcą programu edukacji ekonomicznej i pracowniczej Rynek Pracy: Instrukcja Obsługi w ramach Inkubatora Innowacji Społecznych TransferHUB

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus: „Jaki świat chcemy zostawić naszym dzieciom?" – to pytanie z encykliki papieża Franciszka „Laudato si'" postawiono także na początku niedawnej międzynarodowej konferencji ekologicznej w Watykanie. A więc jaki świat chcemy zostawić dzieciom?

Mamy dziś do czynienia z kryzysem, który jest równocześnie społeczny, ekologiczny i duchowy. Benedykt XVI powiedział, że coraz większe połacie Ziemi stają się pustynią, bo rosną w nas pustynie wewnętrzne.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków