Cieślik & Górski: Uwaga, zły Kot!

Był „Znikający punkt", jest „znikająca tablica".

Publikacja: 31.08.2018 18:00

Cieślik & Górski: Uwaga, zły Kot!

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W dawnej stoczni w Gdańsku związek zawodowy Solidarność postanowił odsłonić tablicę, która odnotowuje obecność braci Kaczyńskich w trakcie strajku w 1988 roku. W prawdziwej dyktaturze panuje kult jednostki. Tymczasem u nas zapanował kult dwóch jednostek.

Może w sumie tak powinno być, bo – jak wiemy – stocznia od dawna nie zwodowała żadnej jednostki. Tymczasem każdy, komu uda się podczepić pod jednostkę m/s „Jarosław", może naprawdę daleko dopłynąć. Mimo pustej ładowni.

A w ogóle to się na koniec okazało, że tablicy upamiętniającej nie będzie, bo Prezes jej sobie nie życzy. Z pewności przeciwko takiej tablicy nie protestowaliby natomiast twórcy „Ucha Prezesa" i „Misia". Łubu-dubu.

A propos klasyki komedii, to rozbawił nas niezwykle pomysł, aby w Narodowym Czytaniu „Przedwiośnia" para prezydencka interpretowała tekst zredagowany. Redakcji podjął się sam Andrzej Dobosz. Tak, tak, ten sam, który grał w kultowym filmie „Rejs", gdzie zastanawiał się, „czy można być jednocześnie twórcą i tworzywem". W tej kwestii nie mamy jednoznacznej odpowiedzi, ale niektórzy mogą uznać po czymś takim, że „kaowiec jest głupi".

Swoją drogą warto zauważyć, że w Gdańsku są też, poza oficjalnymi, alternatywne obchody Sierpnia. Biorą w nich udział uczestnicy strajku z 1980 roku. Bogdan Borusewicz, Bogdan Lis, no i przede wszystkim Lech Wałęsa. Do tej pory wszystko jest jasne i zrozumiałe. Ale jedno nas dziwi. Dlaczego hasło przewodnie brzmi „Porozumienie", choć pasowałoby raczej „Nieporozumienie".

Policja poszukuje mężczyzny, który wszedł na pomnik świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego w Kraśniku i usiadł na nim okrakiem. Ponieważ linia obrony oskarżonego może być taka, że nie wiedział, czy to pomnik czy może coś innego, sugerujemy, że przy okazji warto rozpocząć ściganie autora tego estetycznego koszmaru i ludzi, którzy go zamówili.

Kandydaci startujący na prezydenta Warszawy ścigają się w obietnicach, kto bardziej rozbuduje metro. Linii i stacji będzie od metra!

Warto też dodać, że zdobyliśmy właśnie dowód na to, iż nawet inteligentni ludzie głupieją, kiedy wchodzą do polityki. Oto Jan Śpiewak, kolejny kandydat na prezydenta Warszawy, ogłosił swój program. Proponuje powrót słynnej tęczy na plac Zbawiciela i program wsparcia dla osób homoseksualnych. Też uważamy, że jest to niezbędne. Osób homoseksualnych jest zdecydowanie za mało w mediach i show-biznesie!

Przeciwko gejom nic nie ma również Patryk Jaki, który starł się na tym tle z Krystyną Pawłowicz a propos jednego z dyrektorów w Ministerstwie Sprawiedliwości. Z kolei pani posłance geje w życiu publicznym przeszkadzają, co o tyle dziwi, że akurat ona nie ma się czego obawiać.

Jako że już nawet dla beki nie chce się nam obserwować kampanii wyborczej Rafała Trzaskowskiego, mamy coś z innej, partyjnej, beczki. Na internetach piszą, że Grzegorz Schetyna chwali się na prawo i lewo, jakoby ugotował Trzaskowskiego, rzucając go na Warszawę. I po serii wpadek nikt nie mówi już o nim jako przyszłym liderze. Wszystko się zgadza poza jednym. Trzaskowskiego nie trzeba było gotować, sam się ugotował. A do tego jest niestrawny.

Tomasz Kot nie zagra niestety złego w Bondzie. Podobno nie zgodził się na to Daniel Craig. No cóż, panie Tomaszu, pierwsze koty za płoty.

Nawiasem mówiąc, najwyższy czas, żeby Bonda zagrał Polak. Był już papież Polak, jest polski prezydent Europy (zwany przez niektórych królem), to dlaczego nie agent 007? O to, kto zagra złego, nie musimy się wtedy martwić. Ze wszystkimi w Europie jesteśmy pokłóceni.

Tymczasem w nowym filmie Tarantino u boku wielkich sław Hollywood zagra polski aktor Rafał Zawierucha. I to zagra nie byle kogo, bo Romana Polańskiego. Życzymy mu wszystkiego najlepszego. Niech zagra tak wiarygodnie, żeby w USA przez pomyłkę chcieli go aresztować.

Słynny zamek w Puszczy Noteckiej jednak zostanie rozebrany. Wielka szkoda. Gdyby Krzyżacy mieli wrócić, byłoby dla nich lokum w sam raz. A do tego na własne uszy słyszeliśmy, że zamek wzniósł dla siebie Jan Kulczyk, który wcale nie umarł, tylko wyjechał do Argentyny. Żałujemy, że Kulczyk nie spotka się tam z Elvisem, a Stevie Wonder ich nie zobaczy.

A poza tym zaczynają się kolejne rozgrywki z udziałem polskiej reprezentacji piłkarskiej, jakaś Liga Narodów czy coś w tym stylu. W związku z tym na kilkanaście dni udajemy się na wewnętrzną emigrację. Nic nie widzimy, nic nie słyszymy i w ogóle nas nie będzie. Niczego nie będzie.

Robert Górski, Kabaret Moralnego Niepokoju, autor serialu „Ucho Prezesa"

Mariusz Cieślik, Program 3 Polskiego Radia

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W dawnej stoczni w Gdańsku związek zawodowy Solidarność postanowił odsłonić tablicę, która odnotowuje obecność braci Kaczyńskich w trakcie strajku w 1988 roku. W prawdziwej dyktaturze panuje kult jednostki. Tymczasem u nas zapanował kult dwóch jednostek.

Może w sumie tak powinno być, bo – jak wiemy – stocznia od dawna nie zwodowała żadnej jednostki. Tymczasem każdy, komu uda się podczepić pod jednostkę m/s „Jarosław", może naprawdę daleko dopłynąć. Mimo pustej ładowni.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów