O rewolucyjnej sile bon motu przypomniała mi kilka dni temu zmęczona życiem twarz Bogusława Lindy; patrzył na mnie z jednego ze zdjęć zrobionych na planie trzeciej odsłony „Psów". Tak jak on nie może od ćwierć wieku uwolnić się od Franza Maurera, w każdej jego roli i rólce przynajmniej przez moment zabrzmieć musi melodia zdań: „bo to zła kobieta była", „nie chce mi się z tobą gadać" albo „w imię zasad, sk...", tak my wszyscy nigdy do końca nie uwolniliśmy się od filmu Pasikowskiego. Wszyscy w tym samym stopniu, bez różnicy, czy widzieliśmy go raz, pięćdziesiąt razy czy wcale. Ci ostatni może nawet w największym stopniu, bo często nie zdają sobie nawet sprawy, że fragmenty ich codziennych dialogów napisał dwadzieścia kilka lat temu Władysław Pasikowski.