Plus Minus: Pan profesor jest kosą?
Karol Karski: Mam miękkie serce. W tej sesji na 60 egzaminów, które dotąd przeprowadziłem, postawiłem jedną dwóję.
To czego ten student nie umiał?
Niczego.
A co pan wykłada?
Aktualizacja: 14.07.2018 19:59 Publikacja: 13.07.2018 00:01
Foto: Fotorzepa/ Darek Golik
Plus Minus: Pan profesor jest kosą?
Karol Karski: Mam miękkie serce. W tej sesji na 60 egzaminów, które dotąd przeprowadziłem, postawiłem jedną dwóję.
To czego ten student nie umiał?
Niczego.
A co pan wykłada?
Prawo międzynarodowe publiczne. Chodzi o porządek prawny obowiązujący w relacjach między państwami. Obejmuje prawo dyplomatyczne i konsularne, prawo traktatów, międzynarodowe prawo morza i lotnicze czy zagadnienia odpowiedzialności międzynarodowej. Obok seminariów magisterskich i wykładu kursowego prowadzę zajęcia specjalizacyjne dotyczące sukcesji w przypadku, gdy jakieś państwo przestaje istnieć, a drugie powstaje. Nam się wydaje, że to rzadko występujące sytuacje, ale na pierwszych zajęciach mówię do studentów: przypomnijcie sobie, z jakimi państwami Polska graniczyła w 1989 roku, żadne już nie istnieje. Specjalizuję się naukowo także w dziedzinie prawa UE. Jestem profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, kierownikiem Zakładu Prawa Międzynarodowego Publicznego i przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Prawa Międzynarodowego, a także profesorem Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku.
Toczy pan jakieś rozmowy polityczne ze studentami?
Nie zajmujemy się tym na zajęciach, uniwersytet musi być wolny od polityki, ale mogę panu powiedzieć, że cenię studentów, generalnie wszystkich ludzi, którzy mają własne poglądy, nawet inne od moich. Najgorzej jest, gdy nie mają żadnych. Wracając do studentów, to cenię w nich ogromną chęć do zdobywania wiedzy, doświadczenia prawniczego. Problemem jest system edukacji szkolnej. On nie przygotowuje już do studiów tak jak kiedyś. Jeden z moich kolegów na pierwszym roku prawa przeprowadził test. Na pytanie, jaka jest oficjalna nazwa państwa polskiego, ponad połowa studentów wybrała odpowiedź, że jest to „III Rzeczpospolita".
Dobrze, że nie Polska Ludowa, ale rozumiem, że szkoda, że nie IV.
Oficjalną nazwą jest „Rzeczpospolita Polska". Było też pytanie, kim był św. Tomasz z Akwinu? 20 proc. studentów zakreśliło, że „filozof chrześcijański działający na dworze carycy Katarzyny II". Na szczęście nie była to dominująca odpowiedź.
Moi studenci III roku dziennikarstwa nie wiedzą, kto był premierem w latach 1997–2001. Możemy sobie poopowiadać te historie, tylko co z nich właściwie wynika?
Potrzebne są zmiany.
No to mamy zmiany proponowane przez Jarosława Gowina.
Te zmiany należałoby jeszcze raz rozważyć.
Ale to już było rozważane przez ponad rok i miliony poszły na konsultacje. Ustawa przeszła przez Sejm.
Te rozwiązania są przedwczesne. W tej sprawie jestem po stronie środowiska naukowego, które nie przesadza z optymizmem.
Rozmawiał pan o tym z prezesem Kaczyńskim?
Rozmawiamy w naszym środowisku o tych zmianach i myślę, że jeszcze wszystko – łącznie z dalszymi nowelizacjami – przed nami.
Gowin mówi, że wszystko jest uzgodnione i ma zielone światło.
Mówi tak od roku. Rozmowy ministra Gowina nie doprowadziły niestety do konsensusu. Uważam, że należałoby jeszcze popracować nad niektórymi rozwiązaniami. Platforma uwsteczniła system edukacji. Ponadto system boloński zakłada, że doktorat nie jest czymś nadzwyczajnym, dowodem biegłości w danym zakresie, lecz po prostu finałem trzeciego etapu edukacji akademickiej. Powoduje to obniżenie poziomu wykształcenia Europejczyków. Jak w latach 90. broniłem swój doktorat, to istniał ustawowy wymóg, by wnosił on coś do rozwoju danej dyscypliny naukowej, w tym przypadku nauki prawa.
Teraz może być odtwórczy.
A wtedy musiał wnosić coś nowego. Pisałem o rozpadzie Związku Radzieckiego w świetle prawa międzynarodowego. Kto przejął zobowiązania ZSRR, czy i na jakich zasadach jest on członkiem organizacji międzynarodowych, do których wstępował ZSRR. Do dziś w ONZ, zgodnie z Kartą Narodów Zjednoczonych, zasiada tam państwo określone w niej jako „Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich". Kiedyś ludzie nie mówili sobie, na jaki temat piszą doktoraty czy habilitacje, bo bali się, że ktoś im podkradnie temat.
I co na to reforma Gowina?
Tam będą zmienione pewne zasady, ale już się nawet temu nie przyglądam. Tak szybko się wszystko w tym projekcie zmienia i zobaczymy, na czym stanie. Generalnie jest obniżony poziom i te rozwiązania nie wychodzą temu problemowi naprzeciw w sposób optymalny. W dodatku mamy przecież zastaną kadrę – np. doktorów bez habiltacji, których doktoraty często miały charakter odtwórczy, a teraz mogliby być zatrudniani na stanowiskach profesorskich.
Czyli ustawa wymaga poważnych korekt?
Tak, choć tam już wprowadzano mnóstwo poprawek. Z mojego punktu widzenia problemem jest przykładowo to, że miałyby być usuwane pewne tradycyjne struktury uczelni. Początkowo miał być obligatoryjnie zniesiony podział na wydziały, a teraz będą one fakultatywne. Wiele więcej łączy mnie z moimi kolegami profesorami prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, w Olsztynie, Białymstoku, Gdańsku czy w Lublinie, niż z biologami na własnym uniwersytecie. Profesor nie obejmuje wszystkiego, ma dziedzinę naukową, w której się specjalizuje. Zrobienie z uczelni jednego, zhomogenizowanego ciała jest sztuczne.
Gdy rozpoczynałem studia, na jednych z pierwszych zajęć na prawie ówczesny doktor, dziś profesor, Wojciech Lamentowicz pytany o coś przez studenta odpowiedział: „nie wiem", to w liceum powiedzenie „nie wiem" kompromituje nauczyciela, a na uczelni nie chcemy się wypowiadać autorytatywnie w każdej dziedzinie. Jak człowiek już coś wie, to zaczyna identyfikować, co jest dla niego nieznane.
Od Sokratesa wiemy, że świadomość własnej niewiedzy jest też wiedzą.
To się przekłada na różne dziedziny. Ja na przykład często nie dostrzegam zasadności chodzenia do różnych telewizyjnych programów. Scenariusz wygląda tak: albo ja się na czymś znam, a inni nie znają, albo oni się znają, a ja się nie znam. To powoduje, że ludzie często zaczynają się kłócić, bo to jest jedyne, co w danej sferze potrafią. To mi nie odpowiada, bo mam coraz więcej siwych włosów w brodzie i robię się coraz spokojniejszy.
Można korzystać z partyjnych przekazów dnia.
Tak to nazywa się w PO. U nas nieco inaczej i ma nieco inny charakter. Powinno być to zestawienie faktografii, pomoc w poznaniu bieżących wydarzeń. Dlatego też czasem je przeglądam. Kiedyś zobaczyłem, że to, co powiedziałem, znalazło się w takim materiale. Widać, że ktoś mnie docenił. Generalnie, to się tym nie sugeruję, wolę zrobić porządny przegląd mediów.
A wracając do Jarosława Gowina, to jaka jest teraz jego pozycja w rządzie?
Nie wiem.
Przecież jest pan w najważniejszym ciele partyjnym.
Najważniejszy jest prezes.
A zaraz po prezesie Komitet Polityczny.
Wiele lat temu tak zapytałem prezesa: Jarosław, a jak widzisz moje członkostwo w Komitecie Politycznym, a on tak popatrzył i mówi: możesz być.
Tak pan tam trafił?
Widać docenił moje przygotowanie merytoryczne i to, że współpracujemy od dawna na dobre i na złe. Niekiedy trzeba jednak samemu wykazać inicjatywę. Podobnie zostałem wiceministrem spraw zagranicznych. Przed wakacjami 2007 r. przeczytałem w „Gazecie Wyborczej" taki nieco złośliwy dla MSZ tekst o tym, że ma przyjść Karski do ministerstwa i wzmocnić je merytorycznie. Było to dla mnie novum. Już po wakacjach siedzę z teściami i śmiejemy się, że „Wyborcza" pisała, że mam być ministrem, a tu nic. Zadzwoniłem wtedy do minister Fotygi i pytam: Aniu, mogę przyjechać? Odpowiedziała, że jest jeszcze w pracy. Pojechałem na Szucha i od razu pytam: Aniu, chcesz mieć nowego pracownika? Ona tak popatrzyła i mówi: wiesz, to mi rozwiązuje kilka problemów. Cztery dni później dostałem nominację.
Oczywiście, byłoby to niemożliwe bez tego, iż jestem specjalistą z zakresu prawa międzynarodowego i prawa UE, oraz tego, iż byłem do tego momentu przewodniczącym sejmowej komisji ds. UE.
Anna Fotyga była słabo oceniana jako minister. Nie potrafiła się komunikować z mediami.
Kiedy była ministrem, to rzeczywiście nieco zaniedbała sprawy wizerunkowe. Uważała, że lepiej jest zrobić coś dobrego, niż wiele mówić. Ania ma swoją bardzo propaństwową wizję polityki zagranicznej, która nie jest koniunkturalna, tylko merytoryczna i ukierunkowana polską racją stanu. Doskonale rozumieliśmy się co do kierunków polityki zagranicznej. Mamy też dziś wiele czasu na rozmowy, bo siedzimy obok siebie na sali plenarnej w europarlamencie. Ania siedzi po mojej lewej stronie, a Rysiu Czarnecki po prawej. Choć może lepiej byłoby powiedzieć, że to ja siedzę po jej prawej stronie.
Ona jest w tej chwili szefową podkomisji do spraw obronności i bezpieczeństwa. Doskonale czuje kwestie współpracy transatlantyckiej i robi wiele ważnych i pożytecznych rzeczy. Jest przy tym powszechnie bardzo pozytywnie oceniana z merytorycznego punktu widzenia.
Wracając do pana dziedziny i zajęć, które pan prowadzi. Interesuje mnie, jak pan profesor uczy: zwracanie się do instytucji międzynarodowych w sprawach krajowych to zdrada i donoszenie na Polskę?
Już mówiłem, że na zajęciach nie rozmawiam ze studentami o polityce. Uniwersytet jest instytucją naukową. Natomiast w życiu publicznym nie używam aż tak wielkich słów.
Ale proszę mi naukowo wyjaśnić ten rozdźwięk: jak Prawo i Sprawiedliwość zwraca się do instytucji międzynarodowych, to wszystko jest w porządku, a jak robi to opozycja, to jest to zdrada ojczyzny.
Organizowaliśmy, przykładowo, wysłuchanie publiczne w sprawie katastrofy smoleńskiej, ale wtedy sygnalizowaliśmy problemy po stronie rosyjskiej. To nie było pod adresem państwa polskiego.
Na arenę międzynarodową wynosiliście też sprawy wyborów samorządowych. Jarosław Kaczyński chciał na forum OBWE debatować, czy Polska jest krajem demokratycznym.
Mieliśmy wtedy do czynienia z możliwym fałszowaniem wyborów. Sytuacją, gdy ocierająca się zazwyczaj o próg wyborczy partia dostała ponad 20 proc.
Nie fałszowaniem, tylko efektem książeczki. Ta sprawa została wyjaśniona.
To taka sytuacja, gdy istniało przekonanie, że wszyscy widzieli złodzieja, ale nikt go nie złapał za rękę. Dziś natomiast nie mamy do czynienia z realnym zagrożeniem demokracji.
To według was. Według opozycji jest inaczej i zwraca się ona do międzynarodowych instytucji. Czyli robi dokładnie to samo, co wy. Tylko teraz odkryliście, że to donoszenie na ojczyznę.
Trzeba zwrócić uwagę na fakt, iż PO uczyniła z tego podstawowy, jeśli nie jedyny, sposób występowania na arenie międzynarodowej. PiS zawsze podejmował działania pozytywne, także w czasach opozycji, wspierając niektóre inicjatywy rządowe. Platforma natomiast nie zastanawia się, jak tam pomóc Polsce, tylko jak jej zaszkodzić. Posłowie PO głosowali, przykładowo, przeciwko przyjęciu petycji mieszkańców Podlasia i Podkarpacia, którzy chcieli unijnego wsparcia dla budowy Via Carpatia. Mimo wszystko sprawę udało się rozwiązać pozytywnie.
Pan sugeruje, że do pewnych rzeczy dochodzi po wszystkich stronach sceny politycznej. Różnica jest jednak podstawowa: powiedzieć, że coś można poprawić, to jedno, a głosować za sankcjami dla własnego państwa – to drugie.
Po prostu byliście mniej skuteczni.
Jest podstawowa różnica i jest ona nie ilościowa, ale jakościowa. Czym innym jest zgłaszanie problemu, a czym innym jest działanie na niekorzyść własnego państwa. Jest to postępowanie, z którym nie spotykamy się w przypadku przedstawicieli innych państw. Każdy jako obywatel ma prawo zgłaszać skargi do instytucji międzynarodowych, np. Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Zasadą jest jednak, że gdy ktoś reprezentuje swój naród i swoje państwo na arenie międzynarodowej, to reprezentuje ich interesy, a nie działa przeciwko nim. Przedstawiciele innych krajów mogą się wewnątrz mocno spierać, ale na zewnątrz są, co do zasady, jednolici. W przypadku Polski niektórzy budują swoje kariery na kontrze do własnego państwa. To takie rozpinanie się na pluszowym krzyżu.
Pan ucieka od meritum.
Są pewne międzynarodowe mechanizmy, które umożliwiają składanie różnych petycji przez osoby fizyczne. To mieści się w pewnych kanonach. Czym innym jest jednak głosowanie przez eurodeputowanych PO, posłów wybranych w Polsce, za przyjęciem rezolucji, której finałem ma być nałożenie sankcji na własne państwo, na jego obywateli. To są działania szkodzące ich własnemu państwu.
Powinien się pan ostrzej wypowiadać, bo miejsca na listach do europarlamentu są mocno ograniczone, a chętnych coraz więcej.
Im więcej dobrych nazwisk, tym listy będą mocniejsze.
Wierzy pan w swoje szczęście?
Mam go sporo. Największe, gdy ożeniłem się w wieku 40 lat. Wybrałem taki model, że cierpliwie czekałem na ideał.
Gdzie można spotkać ideał?
Poznaliśmy się na konferencji katedr prawa międzynarodowego w Karpaczu.
Brzmi naprawdę romantycznie.
Wiele osób przypisuje sobie to, że zamknęło nas w pokoju i nie chciało wypuścić. Pamiętam, że w czasie tego wyjazdu chcieliśmy pojechać na obiad. Nie było dostępnych taksówek, znalazł się tylko piętrowy autobus bez dachu. Bez chwili namysłu wynająłem go tylko dla nas dwojga, a kierowca zrobił nam przejażdżkę po całym Karpaczu. Mój ideał jest profesorem prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Gdy braliśmy ślub, żona miała 29 lat, a ja 40. Żeby było jasne, każde z nas po raz pierwszy wchodziło wtedy w związek małżeński.
Pensja eurodeputowanego, 11 lat młodsza żona. Pana studenci by powiedzieli: tak trzeba żyć.
A moja mama zawsze mówiła: „Karol, kiedy ty się ożenisz?", a ja odpowiadałem, że koledzy się żenili, ale wielu zdążyło się już rozwieść. Są różne modele dochodzenia do ideału: jedni wymieniają, a drudzy czekają. Jestem szczęśliwy i mamy wspaniałą córkę, która właśnie skończyła pierwszą klasę szkoły podstawowej. Poszła rok wcześniej do szkoły.
To wbrew zaleceniom partii.
Rodzice powinni mieć wybór, taki model PiS wprowadził w ustawach oświatowych, i my z niego skorzystaliśmy.
Tylko ta polityka w domu.
Zawsze politykę traktowałem jako coś dodatkowego w stosunku do pracy na uniwersytecie. Wbrew pozorom, w domu w zasadzie nie rozmawiamy o polityce.
Kiedy znalazł się pan w partii Jarosława Kaczyńskiego?
Moja aktywność polityczna zaczęła się od spotkania z Ludwikiem Dornem, który był wówczas szefem zespołu analiz w Kancelarii Prezydenta Wałęsy. Jako ekspert wskazany przez MSZ napisałem dla niego ekspertyzy na temat prawnych aspektów polityki wschodniej. Po pewnym czasie zaprosił mnie na spotkanie koła socjologów, politologów i polityków społecznych, które działało w ramach Porozumienia Centrum. Poznałem tam wiele osób, z którymi łączyły mnie zainteresowania naukowe. Zostałem wtedy członkiem tego koła, a więc i członkiem PC. Poznałem też wtedy Jarosława Kaczyńskiego.
Szybko przeszedł pan na „ty" z prezesem?
Czterdziestoparoletni Jarosław zaproponował to dwudziestoparoletniemu Karolowi.
Co się stało?
Miał dobry humor. Cenię go i szanuję, a on też jest dla mnie miły. Uważam przy tym, że to dla mnie zaszczyt, iż mogę z nim od lat współpracować.
rozmawiał Piotr Witwicki (dziennikarz Polsat News)
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
tel. 800 12 01 95
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Plus Minus: Pan profesor jest kosą?
Karol Karski: Mam miękkie serce. W tej sesji na 60 egzaminów, które dotąd przeprowadziłem, postawiłem jedną dwóję.
Żaden szef izraelskiego rządu nie sprawował władzy tak długo. Żaden też nie naraził tak bardzo na szwank wizerunku państwa i nie wystawił go na równie wielkie niebezpieczeństwo.
Nie możemy zapomnieć, że medycy też są hibakusha. Badając kataklizm spowodowany przez bombę atomową, hiroszimscy lekarze zaglądają coraz to głębiej i głębiej w piekielne czeluści, do których sami trafili.
„Nie mam siły być mną” – mówi załamana Wanda, bohaterka serialu „Kiedy ślub?”. Chociaż w założeniu ma on być słodko-gorzkim obrazem milenijnego pokolenia, śmiech jest tu głównie maską skrywającą życiowe dramaty. Dla pokolenia, które tworzyło pierwsze internetowe memy, nic przecież nie może być całkiem na serio.
O.J. Simpson odmienił świat sportu i popkultury, był na szczycie i na dnie. Kochany i nienawidzony, musiał urodzić się, żyć oraz umrzeć w Ameryce.
Pełnoskalowa wojna z Izraelem byłaby gwoździem do trumny konającego Libanu. Kraj pogrążyłby się w kolejnej krwawej wojnie domowej, która cofnęłaby go do epoki kamienia łupanego.
"Donald Tusk ograniczy aktywność publiczną" - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu.
O broni nuklearnej i bombie atomowej dla Polski lepiej nie mówić, a już na pewno nie inicjować publicznej dyskusji na ten temat. To po prostu szkodzi naszym narodowym interesom. Ufam, że ta linia polskiego MSZ zostanie utrzymana.
Musiało minąć 20 lat członkostwa Polski w UE, aby nasz kraj przestał postrzegać Brukselę jako ciało obce, przed którym należy się chronić i zarysował własną wizję integracji europejskiej.
Po co Donald Tusk wysyła, po kilku zaledwie miesiącach, swoich ministrów do Parlamentu Europejskiego? Z powodu krótkości ławki, ale też dlatego, że chce nauczyć swój obóz jeszcze wierniejszej służby.
Zbigniew Rau w czasie debaty nad exposé Radosława Sikorskiego odniósł się m.in. do słów ministra spraw zagranicznych, który stwierdził, że poprzedni rząd traktował UE "jak bankomat".
Jeszcze w tym roku rząd zamierza przyjąć znowelizowane przepisy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, które wprowadzą nowe zasady dla dostawców usług cyfrowych oraz podmiotów administracji publicznej.
Dziś najważniejszym elementem naszej polityki bezpieczeństwa jest umacnianie współpracy w ramach NATO - mówił po exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie prezydent Andrzej Duda.
To długo wyczekiwana informacja: najwięksi konkurenci na rynku napojów połączyli siły i chcą od UOKiK zgody na utworzenie operatora systemu kaucyjnego. Pod wnioskiem o koncentrację podpisały się Coca Cola, Maspex, Oshee, Żywiec Zdrój i Nestle.
Po Krakowie, Warszawie i Poznaniu do przewodnika Michelin Polska dołączają Gdańsk, Gdynia i Sopot. Wybrane restauracje z tych miast znajdą się na liście rekomendowanych.
"Donald Tusk ograniczy aktywność publiczną" - poinformowało Centrum Informacyjne Rządu.
W czwartek Izba Cywilna Sądu Najwyższego, po ponad trzech latach ma odpowiedzieć na sześć kluczowych pytań dla spraw frankowych. Jest szansa, że jeszcze dzisiaj ok. 16:00 poznamy jej decyzję. Posiedzenie zaczęło się punktualnie o 12:00 i trwało ok. 20 minut. Wzięło w nim udział 18 sędziów z nowego nadania. 9 "starych" wcześniej odmówiło udziału w posiedzeniu izby wskazując na znane zastrzeżenia do powołań nowych sędziów i ostrzegając, że podjęta przez nich uchwała może być kwestionowana. Izba nie rozpoznała też wniosku ministra Adama Bodnara o wyłączenie części sędziów z tej sprawy.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Rosja zawetowała rezolucję RB ONZ zakazującą umieszczania broni atomowej w przestrzeni kosmicznej.
Spiker Mike Johnson, przewodniczący Izby Reprezentantów USA, odwiedził na Manhattanie kampus Uniwersytetu Kolumbia, na którym odbywają się protesty przeciwko izraelskiej wojnie z Hamasem w Strefie Gazy. Został przywitany przez krzyki i buczenie.
Brytyjskie firmy bez skrupułów wykorzystują lukę w brytyjskim prawie i importują rekordowe ilości rosyjskiej rafinowanej ropy przez kraje trzecie: Indie, Chiny i Turcję. Zakupy te przynoszą Kremlowi pięć razy więcej pieniędzy niż przed 2022 r.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało księdza jednej z warszawskich parafii w związku ze śledztwem, dotyczącym oszustw podatkowych oraz przywłaszczenia pieniędzy pochodzących z darowizn. Straty Skarbu Państwa mogą wynosić 5 ponad mln złotych.
O broni nuklearnej i bombie atomowej dla Polski lepiej nie mówić, a już na pewno nie inicjować publicznej dyskusji na ten temat. To po prostu szkodzi naszym narodowym interesom. Ufam, że ta linia polskiego MSZ zostanie utrzymana.
Jeśli gmina nie zdąży z uchwaleniem planów ogólnych do końca 2025 r., to od 1 stycznia 2026 r. rozwój inwestycji w takiej gminie będzie zablokowany. Ale ministerstwo uważa, że brakujące rozporządzenie nie jest konieczne do sporządzenia planów ogólnych.
Strata Boeing Company za I kwartał jest mniejsza od oczekiwanej. I mniejsza, iż rok temu. Ale mimo to Amerykanie nie mają dobrych wiadomości.
Musiało minąć 20 lat członkostwa Polski w UE, aby nasz kraj przestał postrzegać Brukselę jako ciało obce, przed którym należy się chronić i zarysował własną wizję integracji europejskiej.
Po co Donald Tusk wysyła, po kilku zaledwie miesiącach, swoich ministrów do Parlamentu Europejskiego? Z powodu krótkości ławki, ale też dlatego, że chce nauczyć swój obóz jeszcze wierniejszej służby.
Zbigniew Rau w czasie debaty nad exposé Radosława Sikorskiego odniósł się m.in. do słów ministra spraw zagranicznych, który stwierdził, że poprzedni rząd traktował UE "jak bankomat".
Rada nadzorcza, ze swojego grona, delegowała czasowo Marcina Wojewódkę na stanowisko p.o. prezesa spółki oraz dwie kolejne osoby na p.o. członków zarządu PKP Cargo. Wkrótce na kierownicze stanowiska ogłosi konkurs.
Jeszcze w tym roku rząd zamierza przyjąć znowelizowane przepisy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, które wprowadzą nowe zasady dla dostawców usług cyfrowych oraz podmiotów administracji publicznej.
- Jestem szczęśliwa jako lekarz i kobieta, że możemy uchronić kolejne pokolenia kobiet przed zachorowaniem na raka szyjki macicy poprzez wprowadzenie tej szczepionki jako profilaktyki pierwotnej - mówi specjalistka zajmująca się diagnostyką i leczeniem nowotworów narządu rodnego
Ryoyu Kobayashi pobił rekord świata w długości skoku narciarskiego. Japończyk poszybował na odległość 291 m. Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) tego wyniku nie zamierza jednak zatwierdzić.
Brytyjczycy chcą organizować kwalifikacje olimpijskie, więc zgodzili się, żeby Rosjanie i Białorusini wystąpili na igrzyskach w Paryżu, choć zrobili to po cichu.
O dwa i pół miesiąca obniżył się w ciągu roku średni wiek osób, które uzyskały uprawnienia do renty. Powodem tego niepokojącego zjawiska mogą być problemy natury psychicznej – mówią specjaliści.
Problemy natury mentalnej to jedna z głównych przyczyn coraz niższego wieku rencistów. Eksperci przyznają, że wpływ na to może mieć większa świadomość społeczna, ale też pandemia czy wojna.
Dziś najważniejszym elementem naszej polityki bezpieczeństwa jest umacnianie współpracy w ramach NATO - mówił po exposé Radosława Sikorskiego w Sejmie prezydent Andrzej Duda.
To długo wyczekiwana informacja: najwięksi konkurenci na rynku napojów połączyli siły i chcą od UOKiK zgody na utworzenie operatora systemu kaucyjnego. Pod wnioskiem o koncentrację podpisały się Coca Cola, Maspex, Oshee, Żywiec Zdrój i Nestle.
Gdy Taylor Swift zapowiada nową płytę, fani natychmiast zaczynają odliczanie dni do daty premiery. Gdy ten dzień nadchodzi, nie tylko szturmują serwisy streamingowe i punkty sprzedaży, ale i… pewien londyński pub. Dlaczego?
- Dla mnie taki skład list jest dużym zaskoczeniem - mówi dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych, komentując w rozmowie z Joanną Ćwiek-Świdecką informacje o listach Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas