Od razu przypomniał mi się Andrzej, mój kolega z podstawówki. Oczywiście, nie słyszało się wtedy skrótu LGBT, a przeciętny Polak właściwie niewiele wiedział o innych orientacjach seksualnych niż hetero. Tym dziwniejszą i tragiczniejszą postacią był Andrzej, który lgnął do zabaw dziewczęcych, a na chłopców patrzył z dziewczęcą nieśmiałością. Tragizm jednak nie w tym, a w jego dziwieniu się samym sobą. – Nie wiem, dlaczego taki jestem – mówił z niepokojem. Potem już jego życie na szczęście się ułożyło, spotkał sobie podobnych, zrozumiał siebie i swoją orientację. Dzisiaj panuje większa otwartość, a temat jest powszechny, więc dzisiejszy Andrzej prawdopodobnie szybciej miałby pojęcie co do swojej osoby. Może planować swoją przyszłość, może marzyć tak samo jak dzieci heteroseksualne. Zastanawiam się jednak, co taki dzisiejszy Andrzej czuje, słysząc ministra edukacji. Słyszy, że odbiega od normy, jest więc zboczeńcem i dewiantem. Nie wolno mu dorosnąć i żyć zgodnie ze swoją naturą. Tak według ministra myślą i czują Polacy. To znaczy po prostu, że on, Andrzej, zboczeniec i dewiant, nie ma prawa w Polsce żyć.