Człowiek bez właściwości Roberta Musila przeżył kiedyś wstrząs, czytając w gazecie doniesienie o „genialnym koniu wyścigowym". Ciekawe, co by poczuł na wieść o legendarnym komentatorze sportowym, kultowym lektorze telewizyjnym albo dojmującej pustce, jaką pozostawił po sobie na falach eteru prowadzący pewną listę przebojów. On, który nie mógł zrozumieć, że geniusz przeniósł się z obszaru spraw – jeśli nie wiecznych, to chociaż o centymetr wystających ponad codzienność – w sferę sprawności organizmu; kurczliwości włókien, sprężystości stawów, wydajności mięśni. Od kiedy koń wyścigowy mógł być geniuszem, chwytający za serce stawał się proces fotosyntezy, a trawienie zyskiwało rangę dramatu dającego nadzieję na katartyczne oczyszczenie.