Jak Neron chciał spalić Poznań

Wielotomowa saga o rodzinie Borejków mieszkającej na poznańskich Jeżycach wraz z tomami poświęconymi ich przyjaciołom zgromadziła wierne grono wielbicielek. I choć jej najnowsze części spotkały się z chłodniejszymi recenzjami (w sprawie „McDusi" z 2012 r. rozgorzała dyskusja, czy autorka nie powinna potępić bohatera książki za agresję wobec dziewczyny), to seria wciąż jest wznawiana i czytana przez nastolatki.

Publikacja: 19.06.2020 18:00

Jak Neron chciał spalić Poznań

Foto: materiały prasowe

Choć swoją przygodę z Jeżycjadą zakończyłam na tomie 17. (jeszcze przed „McDusią"), to z ogromną przyjemnością zatopiłam się w wydanym niedawno kompendium „Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę". Trudno nie uśmiechnąć się już na widok okładki – widnieje na niej Bobcio, pierwsza postać, którą czytelnicy poznali w rozpoczynającej serię „Szóstej klepce" z 1977 r. Ten sześcioletni chłopiec pod wpływem zasłyszanej dysputy literackiej o piątej rano rozniecił ognisko na balkonie, bawiąc się w Nerona. To scena typowa dla Jeżycjady: napisana z humorem i ozdobiona literackim nawiązaniem. W „Na Jowisza!" jest sporo utrzymanych w podobnym duchu anegdot.

Książka jest na poły kompendium wiedzy na temat serii, a na poły biografią Małgorzaty Musierowicz, przygotowaną we współpracy z córką Emilią Kiereś (nieznacznie obecna na kartach książki, choć miała spory udział w doborze treści). Przedstawione historie to między innymi odpowiedzi na liczne pytania czytelniczek, np. o to, ile mają wspólnego z życiem autorki ich ulubione postaci. Całość została ułożona w formie haseł zamieszczonych w kolejności alfabetycznej, potraktowanych swobodnie jako punkty wyjścia do snucia opowieści. Jednak mimo nielinearnej formy fani Jeżycjady będą przez tę książkę płynąć. Historia życia pisarki, które naturalnie przeniknęło do serii, to materiał na drugi cykl powieści.

Aczkolwiek jeśli chodzi o przybliżenie kulisów Jeżycjady, to po lekturze pozostaje lekki niedosyt. Wprawdzie książka zawiera obszerne objaśnienia, np. hasło „Głosy czytelnicze", gdzie przedstawiono listy czytelniczek z propozycjami rozwoju wątku uczuciowego Nutrii. Ale są też hasła, które dotyczą ciekawych, lecz powierzchownych aspektów fabuły. Czasem chciałoby się wręcz zapytać, które wątki naprawdę przysporzyły autorce trudności. Albo jak w jej głowie narodził się krnąbrny „Tygrysek", który uciekł z idealnego domu? Być może Małgorzata Musierowicz nie chciała odsłaniać wszystkich kart. A może też sama wszystkich odpowiedzi nie zna.

Rekompensatą tych braków jest kopalnia ciekawostek o autorce, jej bliskich, a także o jej rodzinnym Poznaniu, szczególnie cennych dla czytelników, którzy tego miasta nie znają. Jednocześnie jest to pięknie ilustrowany i wydany album, zawierający zarówno zdjęcia z prywatnego archiwum, jak i fotografie jeżyckich kamienic, które pozwalają przenieść się w wyobraźni do miejsc związanych z losami bohaterów.

W książce autorka zawarła też swoje Musierowiczowe hygge – przepis na dobre życie. Nie chodzi tu tylko o przytulność i zamiłowanie do pięknych przedmiotów, które tworzą atmosferę domu. Zawiera się w nim przede wszystkim jej wizja świata – opartego na miłości, gdzie najważniejsza jest rodzina, a książki kocha się równie mocno jak najbliższych. Są też refleksje o wychowaniu dzieci, np. taka, że matka i ojciec w równym stopniu uczestniczą w życiu domu, lub o niestosowaniu kar cielesnych. Czy jest to ukłon w stronę bardziej krytycznych fanek rozczarowanych epizodem z „McDusi" lub tych, które nie widzą się już w tradycyjnych rolach kobiecych? Tego się nie dowiemy.

Zostawiając światopogląd – nasz i autorki – na boku, warto po prostu zagłębić się w lekturze. „Na Jowisza!" to książka do czytania, wspominania, oglądania i smakowania. Także dosłownie, bo nie zabrakło w niej przepisów kulinarnych i anegdotki związanej z gotowaniem. Dla wielbicieli Jeżycjady może być nie tyle uzupełnieniem historii bohaterów, ile raczej sentymentalną podróżą w przeszłość. 

Choć swoją przygodę z Jeżycjadą zakończyłam na tomie 17. (jeszcze przed „McDusią"), to z ogromną przyjemnością zatopiłam się w wydanym niedawno kompendium „Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę". Trudno nie uśmiechnąć się już na widok okładki – widnieje na niej Bobcio, pierwsza postać, którą czytelnicy poznali w rozpoczynającej serię „Szóstej klepce" z 1977 r. Ten sześcioletni chłopiec pod wpływem zasłyszanej dysputy literackiej o piątej rano rozniecił ognisko na balkonie, bawiąc się w Nerona. To scena typowa dla Jeżycjady: napisana z humorem i ozdobiona literackim nawiązaniem. W „Na Jowisza!" jest sporo utrzymanych w podobnym duchu anegdot.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów