W trudzie podróży Piotr widzi chyba sobie tylko znany cel. Nie przyjmuje do wiadomości, że choruje na schizofrenię, ani słów profesora psychiatry, że to choroba do końca życia. Po kolejnym pobycie w szpitalu wychodzi z domu i rusza przed siebie. Szuka go policja, Itaka i prywatny detektyw. Wyczerpany zostaje odnaleziony koło białoruskiej granicy, innym razem w Gliwicach, poparzony przez słońce, bo chodził bez koszulki. Rodzina szykuje się do pogrzebu, kiedy nad rzeką na Pomorzu znaleziono jego dowód, pieniądze i ubranie. Po tygodniu rolnik natrafia na Piotra, leżącego w krzakach – jest w samych majtkach, wyziębiony i wychudzony.