Program należy do modnego w ostatnich latach gatunku zwanego symulatorami survivalu. Celem zabawy jest to, aby cały klan przeżył, więc gracz musi zadbać o kondycję swojego podopiecznego oraz jego towarzyszy – zapewnić im jedzenie i wodę, a nawet odpowiednią ilość snu. Tymczasem w otwartym wirtualnym świecie nie brakuje niebezpieczeństw. Wśród drzew grasują olbrzymie szablozębne koty, guźce mierzące ponad półtora metra w kłębie, gigantyczne pytony, bawoły, hieny czy krokodyle. Hominid, nawet działający w grupie, może czuć się zagrożony. Niebezpieczeństw jest zresztą więcej. Prosta sprawa – drzewo. Bohater może na nie wejść, by rozejrzeć się po okolicy albo umknąć ścigającemu go drapieżnikowi. Tyle że z drzewa łatwo spaść i złamać nogę, co może mieć opłakane skutki.




„Ancestors: The Humankind Odyssey" pozwala zająć się drobiazgami, choćby moszczeniem miejsca na sen czy... płodzeniem potomstwa. Tym samym stopniowo wprowadza do rozgrywki nowe elementy, będące przejawem rozwoju ewolucyjnego całego gatunku. Sporo czasu zajmie, zanim bohater nauczy się oskubywać kij z liści, ostrzyć go i wykorzystywać jako włócznię. I to właśnie stanowi główne źródło satysfakcji z tej gry. Postęp motywuje do eksperymentowania i odkrywania zależności, czyli do grania przez kolejne godziny. Dlaczego nie jest to fabuła? Bo żadnej historii program nie oferuje. Życie pisze własne scenariusze. Także w grze.