W niezłym warszawskim liceum zorganizowano spotkanie z Igorem Tuleyą. Broń Boże żadnej polityki, tu przecież analogii do oficerów politycznych nie ma, po prostu spotkanie z sędzią, dla chętnych. Tuleya nie jest absolwentem tego liceum, to młoda szkoła, występował w charakterze prawnika. Dlaczego wybrano akurat jego? Nie, takich pytań nikt nie zadaje, to oczywiste. Gdyby to było spotkanie z prof. Krystyną Pawłowicz czy Jerzym Kwaśniewskim z Ordo Iuris, a nie, to jawna, polityczna agitacja, grzmieliby wszyscy święci z kapłanami z warszawskiego ratusza na czele. Prawnicy dzielą się wszak na prawników oraz prawników reżimowych, czego państwo nie rozumieją?