Sławomir Nitras: Poparcie dla PiS spadnie

Jeśli partia Kaczyńskiego zaostrzy prawo aborcyjne, to przegra wybory – mówi Sławomir Nitras, kandydat PO na prezydenta Szczecina.

Aktualizacja: 29.03.2018 15:11 Publikacja: 28.03.2018 19:50

Sławomir Nitras: Poparcie dla PiS spadnie

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Czy jest pan, jako reprezentant prawego skrzydła w PO, za zaostrzeniem przepisów zezwalających na aborcję?

Sławomir Nitras, poseł PO, kandydat na prezydenta Szczecina: Nie czuję się przedstawicielem prawego skrzydła. Jednak uważam, że obecne rozwiązanie prawne się sprawdziło i dało nam poczucie zgody społecznej. Proszę zobaczyć, jak szeroka była akceptacja dla obecnej ustawy, póki PiS tego nie dotknął.

Projekt „Zatrzymaj aborcję" może zostać uchwalony. Z drugiej strony lewica zapowiada swoje projekty liberalizujące przepisy aborcyjne.

PiS doprowadzi do chaosu. Mamy obowiązek tworzyć prawo, które jest akceptowalne społecznie jak najszerzej. Naruszenie obecnych rozwiązań doprowadzi do efektu wahadła.

PiS, zaostrzając prawo aborcyjne, może doprowadzić do tego, że w przyszłości inne ugrupowanie rządzące zliberalizuje je znacznie bardziej niż dziś?

Tak. PiS utracił zdolność do obiektywnej oceny rzeczywistości. Swoje wyobrażenia traktuje jako oczekiwania większości Polaków. Do Sejmu trafiają ustawy nieprzygotowane. Mam na myśli nie tylko te dotyczące sądów czy IPN, ale również np. dotyczące budowy mieszkań. Nowelizacja Mieszkania+ jeszcze nie weszła w życie, a rząd zapowiada już, ze jednak będzie realizował inną koncepcję, odżegnując się jednocześnie od obowiązującej. W PiS trwa bezwzględna walka frakcji o jak największe wpływy. W tej atmosferze kwestia aborcji stała się zakładnikiem tej bezwzględnej walki. To się musi spotkać z reakcją społeczną. A premier Morawiecki ma bardzo ograniczony wpływ na rząd, ministrowie robią, co chcą. Tak naprawdę nie ma żadnego wpływu na PiS. Widać wyraźnie brak kompetencji, głównie politycznych.

Był wysoko oceniany jako doradca premiera Tuska.

Nie wiem przez kogo, ale lojalność to rzeczywiście nie jest jego najmocniejsza strona. Wiarygodność zresztą również. Ta próba ukrywania przed Polakami majątku przez pana Morawieckiego, przepisywanie w ostatniej chwili jakiś gigantycznych milionów na żonę, pokazuje co najmniej brak klasy.

Premier Morawiecki cieszy się wysokimi notowaniami w sondażach zaufania społecznego, a PiS wciąż największym poparciem.

Już nie tak wysokimi po rekonstrukcji. Nie mam złudzeń, że PiS czeka poważny spadek poparcia społecznego. W ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego doszło do głębokich pęknięć. Ten obóz nie stanowi już monolitu i opinia publiczna zaczyna to dostrzegać. Każdy kryzys, taki jak choćby ostatnia kwestia skandalicznych premii, kończy się szukaniem winnych w obozie władzy. Morawiecki tym się różni od Beaty Szydło, że podjął próbę budowania własnego zaplecza politycznego, a szczególnie biznesowego. To rodzi frustracje w PiS i chęć osłabienia jego pozycji. Ranni, jak choćby Macierewicz czy otoczenie Zbigniewa Ziobry, czekają tylko na sprzyjające okoliczności, aby stoczyć walkę z wypaczeniami jedynie słusznej idei z „banksterami Morawieckiego" albo „ze zbieraniną od Gowina".

Spory w obozie władzy rzadko wyciekają na zewnątrz.

Z przerażeniem obserwujemy w Sejmie, jak w trakcie głosowań Jarosław Kaczyński bez głębszej refleksji rozstrzyga spory pomiędzy tymi grupami. Trwa głosowanie. Jeden szepcze do ucha jedno rozwiązanie. Drugi drugie. A Kaczyński często niezorientowany w ułamku sekundy mówi "głosujemy za". Albo "głosujemy przeciw". To ciężka choroba, która zgubi tę formacje. Tak się nie da zarządzać państwem.

Wracając jednak do zaostrzenia przepisów dotyczących warunków przerywania ciąży...

Jeśli PiS zaostrzy prawo aborcyjne, to przegra najbliższe wybory. W Polsce decyduje środek i poglądy umiarkowane. Po tym, co dotąd PiS zaprezentował, oczekiwanie umiarkowania jest szczególnie zauważalne. Zaostrzając prawo, PiS uderzy w wyborców umiarkowanych i w tych wyborców centrum, którzy dali się zwieść w roku 2015 i oddali na PiS głos.

Jak to się stało, że pan, wcześniej główny krytyk Grzegorza Schetyny, został kandydatem PO na prezydenta Szczecina?

Przekonałem Grzegorza Schetynę do dobrego rozwiązania. Przekonałem przewodniczącego i zarząd, jak bardzo zależy mi na Szczecinie i że mam na rządzenie i kampanię dobry pomysł.

Wyeliminował pan Bartosza Arłukowicza, który również chciał być kandydatem PO na prezydenta Szczecina.

To nieprawda. Podjęliśmy tę decyzję praktycznie wspólnie z Bartkiem. W uczciwej i partnerskiej rozmowie ustaliliśmy zasady naszej współpracy. Mamy bardzo dobre osobiste relacje. Umówiliśmy się nawet na wspólne wędkowanie. Co dla mnie szczególnie istotne, Bartek obiecał mi poważne wsparcie w trakcie kampanii.

Co pan chce zrobić dla tego miasta?

Obecne władze miasta skupiają się na rozwoju infrastruktury i to z pewnymi sukcesami, choć krytycy zarzucają im znaczne opóźnienia i notoryczne kłopoty ze zmieszczeniem się w budżecie tych inwestycji. Wyraźnie widać, że tym wielkim inwestycjom nie towarzyszy taka dbałość jak projektom mniej spektakularnym, ale podstawowym, jak szkoły, przedszkola, żłobki. A nawet tak banalne sprawy jak remonty chodników i ulic osiedlowych. W ostatnich dziesięciu latach w Szczecinie wybudowano jedną szkołę.

Drugą kwestią wymagającą szybkich zmian jest wprowadzenie prawdziwej polityki społecznej. Dbałość o naszych seniorów czy wsparcie okazywane rodzinom jest moim absolutnym priorytetem.

To wszystko?

Będę starał się przedstawiać konkretne rozwiązania jak najszybciej, mimo wręcz gróźb ze strony Joachima Brudzińskiego, który sugeruje, że spotkania z wyborcami czy druk materiałów informujących o inicjatywach politycznych to łamanie prawa. Brudzińskiemu osobiście zależy na tym, żebym nie został prezydentem Szczecina, i nie cofnie się przed wykorzystaniem swojego urzędu w tej sprawie. Już dzisiaj używa mediów publicznych w Szczecinie do szkalowania mnie. To wręcz codzienny spektakl pomówień i manipulacji. W Szczecinie PiS walczy o utrzymanie władzy w mieście i nie cofnie się przed niczym.

Kto może być pańskim kontrkandydatem z PiS?

Joachim Brudziński wie, że jedynym sposobem na utrzymanie PiS przy władzy w Szczecinie jest zwycięstwo obecnego prezydenta. Kandydat ze znaczkiem PiS w klapie nie wygra, obecny prezydent gwarantuje PiS-owi właściwie nieskrępowaną władzę w tych obszarach, na których im zależy. Dlatego m.in. Szczecin, miasto liberalne i nowoczesne w wielu kwestiach społecznych, zostaje z tyłu w stosunku do innych polskich miast. Nawet programu in vitro nie mamy. Brakuje także poważnych programów społecznych czy prozdrowotnych. Nie ma wsparcia dla rodzin z dysfunkcjami, za to prezydent z budżetu miasta finansuje kursy przedmałżeńskie.

Wróćmy do propozycji dla Szczecina.

Musimy zmienić poziom usług publicznych i uporządkować problem mieszkań komunalnych. Musimy przywrócić poważna współpracę z Niemcami, którzy dla PiS wciąż są wrogiem. Szczecin przecież oparty jest o granicę.

Czy byłby pan za postawieniem pomnika Lechowi Kaczyńskiemu w Szczecinie?

Jako prezydent Szczecina nie zgodziłbym się na budowę pomnika śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, o którym PiS mówi, że został zamordowany i zginął w zamachu. Nie zgodzę się na wznoszenie monumentów nieprawdziwych. Dopóki PiS nie przyzna, że kłamali ws. zamachu, teorii spiskowych, to my nie będziemy zgadzać się na ich pomniki. Bo to są pomniki oparte na kłamstwie. Mój przyjaciel Sebastian Karpiniuk został nocą wykopany ze swojego grobu, przy stanowczym sprzeciwie rodziny. Nie wiemy, gdzie od kilku tygodni trzymają jego doczesne szczątki. To naprawdę boli, że nie potrafiliśmy zapewnić mu spokoju po śmierci. Codziennie od kilku tygodni przepraszam go, że nie udało nam się zapewnić mu spokoju. A pan mi mówi, żeby w imię tej obłąkańczej idei, dla której odkopuje się tragicznie zmarłych, stawiać pomniki? Ludzi, którzy to zrobili, żeby wmawiać nam, że był zamach, trzeba jak najszybciej odsunąć od władzy. Warto się tej idei poświęcić

Czy Grzegorz Schetyna byłby dobrym premierem Polski?

Podejdźmy do tego spokojnie. Współpracowałem kiedyś blisko z Janem Rokitą, który miał być premierem z Krakowa i nie wyszło. Ale cenię Schetynę za systemowe i szerokie budowanie obozu opozycyjnego. On skupia się na pracy u podstaw i jest bardzo cierpliwy.

W wycinaniu przeciwników lub przeciąganiu ich na swoją stronę?

Potrafiłem krytykować Schetynę, ale przedstawiłem Platformie swoją ofertę dla Szczecina, która spotkała się pełną aprobatą. Schetyna nie wycina ludzi. Pojawiają się w jego otoczeniu, choćby ostatnio, Radosław Sikorski, jest silna Ewa Kopacz, Elżbieta Bieńkowska i wielu innych. PO nie może sobie pozwolić na utratę ważnych dla Polski ludzi.

Z kolei Ewa Kopacz wydaje się marginalizowana w PO.

Ewa Kopacz jest stabilizatorem emocji w Platformie i ma na wewnętrzną atmosferę zbawienny wręcz wpływ. Jej dystans wobec bieżących emocji związany z jej doświadczeniem, była w końcu premierem, marszałkiem Sejmu, ministrem zdrowia i szefową partii, bywa niezwykle pomocny. To Ewa Kopacz namówiła mnie do mocnego wspierania Grzegorza Schetyny.

W PO jest oczekiwanie na powrót Tuska?

Nie. Wróci, jeśli będzie chciał, ale świat idzie do przodu. Nie możemy na niego czekać i liczyć, że nas uratuje i poprowadzi zwycięsko przeciwko PiS. Powrót Tuska do polskiej polityki byłby dla niego ryzykowny i niewiele by mu dał. Jest człowiekiem politycznie spełnionym, człowiekiem sukcesu. Jego start w wyborach prezydenckich jest ciekawą kandydaturą, choć niektórzy twierdzą, że PO musi postawić przeciwko Andrzejowi Dudzie młodszego kandydata, w podobnym do obecnego prezydenta wieku.

A nie ma pan wrażenia, że nie po to Polacy odsunęli PO od władzy, żeby teraz na was głosować?

Wcześniej Polacy odsunęli od władzy PiS, a dzisiaj to ugrupowanie rządzi. A w międzyczasie przegrywali wszystkie wybory z rzędu. Przegrana nie jest dramatem. To prawo demokracji. Dramatem jest niszczenie demokracji i jej mechanizmów. PO nie stoi w miejscu. Gdyby dzisiaj zapytać przeciętnego Polaka o dziesięciu polityków PO, to w większości byłyby to inne nazwiska, niż gdyby podobne pytanie zadać w roku 2015. Taki jest też Zarząd Krajowy. Schetyna nie boi się świeżej krwi w PO.

To wciąż ta sama PO, która rządziła przez osiem lat i przegrała wybory.

Platforma się zmienia. Opozycja się zmienia. Pojawiają się nowi liderzy, nowe twarze, ale szczycimy się tym, że odwołujemy się do Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, Donalda Tuska – wszyscy kiedyś zostali odsunięci od władzy w sposób demokratyczny. Nie jest ujmą przegrać wybory. Tylko Hitler i Stalin nie przegrywali demokratycznych wyborów. Naturalne jest, że politycy przychodzą i odchodzą. Ważne, co po sobie zostawiają. My chcemy budować na trwałych fundamentach, którzy nasi wielcy poprzednicy położyli. To są trwałe fundamenty, a my chcemy dokładać kolejne cegły. Inaczej niż PiS. Oni te fundamenty rozbierają i pozostawiają po sobie tylko gruzy. I nie mają się do kogo odwołać w historii. Dla nich historia zaczęła się w 2015 roku. Obowiązkiem wobec Polski jest ich historię zakończyć w 2019 roku.

 

Rzeczpospolita: Czy jest pan, jako reprezentant prawego skrzydła w PO, za zaostrzeniem przepisów zezwalających na aborcję?

Sławomir Nitras, poseł PO, kandydat na prezydenta Szczecina: Nie czuję się przedstawicielem prawego skrzydła. Jednak uważam, że obecne rozwiązanie prawne się sprawdziło i dało nam poczucie zgody społecznej. Proszę zobaczyć, jak szeroka była akceptacja dla obecnej ustawy, póki PiS tego nie dotknął.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Marta Lempart: Trzecia Droga nie jest demokratycznym ugrupowaniem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Sławomir Mentzen: Broń atomowa w Polsce? Nic nie daje. Mamy inny problem
Polityka
Kamiński tłumaczy, dlaczego nazwał Jońskiego "świnią". "Forma protestu"
Polityka
Horała o Kamińskim: To że się zdenerwował nie znaczy, że nadużył alkoholu
Polityka
Sondaż: "Mieszkanie na Start"? Polacy woleliby tanie mieszkania na wynajem