Katastrofa samolotu z brazylijską drużyną Chapecoense na pokładzie

Lecieli na najważniejszy mecz w karierze. W katastrofie w Kolumbii zginęli prawie wszyscy zawodnicy brazylijskiej drużyny Chapecoense.

Aktualizacja: 29.11.2016 21:03 Publikacja: 29.11.2016 18:30

Katastrofa samolotu z brazylijską drużyną Chapecoense na pokładzie

Foto: AFP

Wśród dziesiątków filmów i zdjęć, które obiegły świat po wczorajszej tragedii, jedna fotografia robi przygnębiające wrażenie. Trzech załamanych piłkarzy siedzących w pustej szatni. W tej samej szatni, w której kilka dni wcześniej wspólnie z kolegami świętowali największy sukces w ponad 40-letniej historii klubu – awans do finału Copa Sudamericana, odpowiednika Ligi Europy – a teraz z różnych powodów pozostali w domach, dzięki czemu uniknęli śmierci.

Ten sukces osiągnęli zaledwie dwa lata po powrocie do brazylijskiej Serie A (najwyższa klasa rozgrywkowa). By pokazać, jak duży postęp zrobili w krótkim czasie, wystarczy napisać, że jeszcze w 2009 roku występowali w czwartej lidze.

– Mój zespół przypomina Leicester, to ekipa z małego (niespełna 200 tys. mieszkańców – red.) i niezbyt atrakcyjnego miasta, która może zdobyć tytuł – mówił we wrześniu trener Caio Junior po zwycięstwie nad Fluminense.

Finał tej bajki okazał się jednak tragiczny. Samolot z drużyną rozbił się w pobliżu Medellin, pięć minut drogi od lotniska. Zginęło 75 spośród 81 osób, w tym 20 zawodników. Najbardziej znany z nich, 35-letni kapitan Cleber Santana, przez trzy sezony (2007–2010) grał w Atletico Madryt. Wypożyczony z Hoffenheim 21-letni Matheus Biteco był pomocnikiem młodzieżowej reprezentacji Brazylii, a sześć lat starszy napastnik Ananias strzelił bramkę decydującą o awansie do finału Copa Sudamericana.

– Byliśmy jak rodzina, kiedy się z nimi żegnałem, powiedzieli mi, że jadą zrobić wszystko, żeby ten sen się ziścił. To był emocjonujący sezon, ale tej nocy sen się skończył – mówił prezes klubu David De Nes Filho.

O ogromnym szczęściu może mówić syn trenera Matheus Saroli, który zapomniał paszportu i nie wszedł z ojcem na pokład. Wolne z okazji urodzin dostał bramkarz Marcelo Boeck, a Argentyńczyka Alejandro Martinuccio uratowała kontuzja. Katastrofę przeżyło trzech zawodników: Alan Ruschel, Jackson Follmann i Neto. Czwarty wyciągnięty żywy z wraku, Marcos Danilo, zmarł w szpitalu.

Atletico Nacional, z którym brazylijski zespół miał w środę spotkać się w pierwszym meczu finałowym (rewanż był zaplanowany na 7 grudnia w Kurytybie), chce, by trofeum przyznano Chapecoense, a ligowi rywale obiecują, że będą za darmo wypożyczać im graczy. Kondolencje płyną z całego świata. Piłkarze Realu i Barcelony, przygotowujący się do sobotniego El Clasico, podczas treningów uczcili pamięć ofiar minutą ciszy.

Według wstępnych ustaleń przyczyną katastrofy była awaria elektryki. Trzy tygodnie temu tą samą maszyną (Avro RJ 85 wyprodukowana w 1999 roku) na mecz eliminacji mundialu z Canarinhos podróżowała reprezentacja Argentyny z Leo Messim na czele.

Rozgrywki piłkarskie w Brazylii zostały zawieszone. Prezydent Michel Temer ogłosił trzydniową żałobę narodową.

Wśród dziesiątków filmów i zdjęć, które obiegły świat po wczorajszej tragedii, jedna fotografia robi przygnębiające wrażenie. Trzech załamanych piłkarzy siedzących w pustej szatni. W tej samej szatni, w której kilka dni wcześniej wspólnie z kolegami świętowali największy sukces w ponad 40-letniej historii klubu – awans do finału Copa Sudamericana, odpowiednika Ligi Europy – a teraz z różnych powodów pozostali w domach, dzięki czemu uniknęli śmierci.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego