Nie oglądaliśmy żadnych efektownych akcji zespołowych, więc tylko raz sprawy w swoje ręce wziął Luquinhas.

Za linią środkową przejął piłkę, przebiegł z nią kilkadziesiąt metrów, mijając po drodze trzech przeciwników i nie miał już siły na dobry strzał. Frantisek Plach obronił z pewnym trudem, ale dobrze. Piast nie zrewanżował się niczym groźnym.

To było w pierwszej połowie wszystko. Wszystko zmieniło się w ciągu dwóch minut. Najpierw Bartosz Rymaniak dostał żółtą kartkę za faul na Luquinhasie, chwilę później drugą (być może zbyt pochopnie, ale sędzia Szymon Marciniak był blisko akcji) i wyleciał z boiska. W końcówce meczu na drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zapracował Mateusz Wieteska za uderzenie łokciem Patryka Tuszyńskiego. Ale tego sędzia nie widział, a asystent mu nie powiedział.

Legia miała przed sobą pół godziny gry w przewadze. Jednak trzy minuty później Paweł Wszołek zachował się nieodpowiedzialnie, faulując wybiegającego z pola karnego i nie zagrażającego Legii Sebastiana Milewskiego. Sędzia przyznał Piastowi jedenastkę, Jorge Felix pewnie ją wykorzystał i od 59. minuty goście prowadzili 1:0.
Mogli skupić się na obronie, czekając na okazję do kontrataku. A robią to dobrze. Piast ma ze wszystkich drużyn najmniej straconych bramek. Legia atakowała i dopięła swego. W 85. minucie zdobyła bramkę po akcji dwóch dziewiętnastolatków. Podawał przesunięty do pomocy Michał Karbownik, a głową strzelił Maciej Rosołek. Plach wpadł z piłką do bramki.

 Dla Piasta, który w całym meczu nie zagroził bramce Legii remis to dobry wynik. Zwłaszcza po dwóch porażkach z rzędu. Gliwiczanie wygrali trzy ostatnie mecze z Legią, z czego dwa w Warszawie.

Na czele tabeli nic się nie zmienia. Legioniści nadal są niemal pewni ostatecznego zwycięstwa, chociaż będą musieli na nie poczekać. Mają wciąż 11 pkt przewagi nad Piastem i 12 pkt nad Lechem, który w niedzielę gra we Wrocławiu ze Śląskiem. Za tydzień mecz Lech - Legia w Poznaniu. Do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki.