Liga Mistrzów: Finał bez przegranych

Liverpool zdobył po raz szósty w historii Puchar Mistrzów. W finale w Madrycie pokonał Tottenham 2:0 i w klasyfikacji wszech czasów ustępuje tylko Realowi (13 tytułów) i Milanowi (7).

Aktualizacja: 02.06.2019 07:09 Publikacja: 02.06.2019 07:05

Liga Mistrzów: Finał bez przegranych

Foto: AFP

To nie był wielki mecz – szczególnie że po wyczynach obu klubów w półfinałach apetyty kibiców były wyjątkowo zaostrzone. W dodatku rzut karny podyktowany już w 22 sekundzie spotkania przez słoweńskiego sędziego ustawił spotkanie. Jakkolwiek by się fani nie zżymali na decyzję arbitra, nie miał on wielkiego wyboru. Saido Mane wpadł w pole karne chciał dośrodkować i trafił w wystawioną przez Moussę Sissoko rękę. Przepisy są bezlitosne. Nie patrzą na zegar, nie sprawdzają poziomu koncentracji zawodników popełniających wykroczenie, nie kierują się dobrem widzów. Jedenastkę pewnie wykonał Mohammed Salah.

Rok temu, gdy Liverpool przegrywał finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt, Salah nie dokończył meczu. W pierwszym kwadransie był najlepszym zawodnikiem na boisku, aż w końcu Serio Ramos tak umiejętnie go sfaulował, tak złośliwie, że sam nie dostał nawet żółtej kartki, natomiast napastnika wysłał z kontuzją barku do szpitala. W najważniejszym meczu sezonu LFC nie poradził sobie wówczas bez najlepszego zawodnika.

W zeszłym roku w bramce Liverpoolu nie było też Alissona Beckera za którego latem Juergen Klopp zapłacił ponad 40 milionów funtów. Wszyscy kibice pamiętają, kto bronił w finale z Realem i przede wszystkim jak bronił. Niemiecki bramkarz popełnił koszmarne błędy, przepuścił piłkę po strzale z ponad 30 metrów i jego błędy kosztowały The Reds porażkę. Alisson przeciwko Tottenhamowi był z kolei klasą dla siebie. W najważniejszych momentach meczu zachował pełen spokój i koncentrację i popisał się wyśmienitymi interwencjami. W 78 minucie meczu z dalszej odległości huknął Koreańczyk Son, ale brazylijski golikiper świetnie obronił, natychmiast zresztą się pozbierał, wstał i odbił dobitkę Lucasa Moury. To wtedy stało się jasne, że dziś Liverpool nie pozwoli aby szansa na szósty Puchar Mistrzów wymknęła mu się z rąk.

Chwilę później wynik na 2:0 ustalił Divock Origi. Był to jego trzeci gol w tej edycji Ligi Mistrzów. Poprzednie dwa strzelił Barcelonie w tym niesamowitym półfinałowym rewanżu na Anfield. Był to zarazem dopiero jego trzeci celny strzał w tej edycji Ligi Mistrzów. Skuteczność 100 procent. Tymczasem rok temu jego też w finale LM nie było. W zeszłym sezonie był wypożyczony do niemieckiego Wolfsburga i w czasie gdy jego koledzy przegrywali z Realem Madryt od ratował Bundesligę dla Wilków w barażach. W pierwszym meczu z drugoligowym Holsten Kilonia strzelił nawet gola.

Liverpool nie zagrał w stylu, który tak dobrze wszyscy kibice znają. Nie był to – jak kiedyś określił to sam Klopp – futbol jak heavy metal. Zgodnie z popularnym w środowisku porzekadłem, że„ finałów się nie gra, je się wygrywa” niemiecki szkoleniowiec postawił na pragmatyzm. Gdy wyszedł na superszybkie prowadzenie przez niemal całą pierwszą połowę skupiał się wyłącznie na obronie i kontroli meczu. Przynajmniej jednak nikt nie będzie już Kloppowi wypominał, że jest ekspertem od przegrywania finałów.

Ale ten finał nie ma prawdziwych przegraych. Bo czy można tak z czystym sumieniem nazwać Tottenham i Mauricio Pochettino. Argentyńczyk prowadzi jedyny w czołówce europejskiej klub, który nie kupował nowych zawodników i nie wzmacniał się. I z tymi piłkarzami awansował do wielkiego meczu o złoto. Najlepszy w ostatnich latach sezon Ligi Mistrzów (jeśli nie najlepszy w ogóle) miał samych zwycięzców.

To nie był wielki mecz – szczególnie że po wyczynach obu klubów w półfinałach apetyty kibiców były wyjątkowo zaostrzone. W dodatku rzut karny podyktowany już w 22 sekundzie spotkania przez słoweńskiego sędziego ustawił spotkanie. Jakkolwiek by się fani nie zżymali na decyzję arbitra, nie miał on wielkiego wyboru. Saido Mane wpadł w pole karne chciał dośrodkować i trafił w wystawioną przez Moussę Sissoko rękę. Przepisy są bezlitosne. Nie patrzą na zegar, nie sprawdzają poziomu koncentracji zawodników popełniających wykroczenie, nie kierują się dobrem widzów. Jedenastkę pewnie wykonał Mohammed Salah.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego