Ustawa o dostępie do informacji publicznej obowiązuje od 2002 r. Miała ona rzucić więcej światła na działalność urzędów publicznych, dając nadzieję, że raporty z działalności instytucji publicznych będą oficjalnie publikowane.

Czytaj także: Dostęp do informacji publicznej nie może służyć do załatwiania własnych spraw - wyrok WSA

Rzeczywistość okazała się jednak bardziej skomplikowana. Sprawy o dostęp do informacji publicznej bardzo często goszczą na wokandach sądowych. Wyniki tych sporów są różne. Jeden z nich właśnie się zakończył. Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok o niebagatelnym znaczeniu dla jawności działania administracji rządowej. Chodziło o to, że za czasów premier Ewy Kopacz opublikowano niepochlebny raport z kontroli w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W dokumencie stwierdzano m.in. nepotyzm i znalazły się w nim nazwiska odpowiedzialnych za to osób. Z treści opracowania można było dowiedzieć się również o członkach rodziny tych osób. To właśnie nie spodobało się związkom zawodowym agencji, które poskarżyły się generalnemu inspektorowi ochrony danych osobowych, że tak nie może być.

Oczywiste wydaje się, że jeśli raport pokontrolny opisywałby stosunki panujące w agencji w samych superlatywach, to takiej skargi by nie było. Ale była i raport trzeba było wycofać z publikacji. Spór Kancelarii Premiera z GIODO oraz przedstawicielami ARiMR trwał aż pięć lat i czas ten został niestety wykorzystany – otóż już za czasów premier Ewy Kopacz zaprzestano publikowania wszelkich informacji z kontroli prowadzonych przez Kancelarię Premiera.

Nie zmieniło się to również po przejęciu rządów przez Prawo i Sprawiedliwość, bo nadal oczekiwano na stanowisko sądu. Niejednego obserwatora może dziwić, że obecna ekipa rządząca z taką ostrożnością podchodzi do swoich działań, czekając cierpliwie, aż głos zabierze Temida. A może w tym przypadku chodzi o to, że jeśli nie ma się czym chwalić, to może lepiej poczekać na orzeczenie? Skoro jawność działania administracji można przykryć hasłem troski o praworządność. Ale teraz po wyroku NSA, zarówno obecnym, jak i przyszłym, lepiej niech nie przychodzi rządzącym do głowy, aby nie publikować informacji o tym, co się dzieje w administracji. Tymi dobrymi raportami trzeba będzie się pochwalić, a te złe po prostu udostępnić opinii publicznej. Z tych pierwszych będzie można stworzyć dla siebie kolejną laurkę, a z tych drugich, na pewno ciekawszych, skorzystają media i opozycja. I tak musi już być, bo rządzący mają obowiązek informować o tym, co u nich słychać.