Obie strony wykonały prawną jazdę po bandzie. Najpierw rozróbę rozpętała PO. Przygotowała skandaliczną nowelizację, degradującą pozycję Trybunału i jego sędziów, i – co gorsza – wymieniła dwóch sędziów z puli przyszłego parlamentu.

PiS odpowiedział swoją propozycją zmian pod hasłem naprawy tego, co popsuła PO. Gdyby naprawiał „po bożemu", to powinien wymienić tylko dwóch sędziów, których PO nie miała prawa powołać. Jednak odstrzelił całą piątkę, a przy okazji – dodatkowo – prezesa i wiceprezesa Trybunału.

Intencja PiS wydaje się oczywista. Chce sobie zapewnić w Trybunale odpowiednią większość, by ten nie blokował mu w przyszłości istotnych zmian ustawowych. A tych szykuje się sporo – weźmy choćby zapowiadane obniżenie wieku emerytalnego, odwrócenie reformy dotyczącej sześciolatków czy ponowne podporządkowanie prokuratury rządowi. Chodzi więc – powiedzmy to wprost – o władzę, a nie o naprawę trybunalskiego faulu PO.

PiS uruchomił cały arsenał prawny, który przejęcie Trybunału ma zabezpieczać i legitymizować. Muszę przyznać, że wykorzystał go bardzo umiejętnie, w zaledwie kilka dni podejmując kolejne działania. Najpierw było nieprzyjmowanie ślubowania (nawet od trójki „legalnych" sędziów) przez prezydenta – nie ma narzędzi, by Andrzeja Dudę do tego zmusić! Potem wycofanie z Trybunału skargi na nowelę PO – po co tracić czas na kwestionowanie cudzych ustaw, skoro szybciej będzie napisać własną? Następnie unieważnienie wszystkich uchwał powołujących piątkę sędziów PO – to sejmowy precedens, ale nie ma się od niego jak odwołać! Na koniec będzie wyznaczenie wyboru całej nowej piątki na posiedzeniu Sejmu 2–3 grudnia – przecież bezpieczniej to zrobić przed orzeczeniami TK w sprawie nowel PO i PiS oraz – na wszelki wypadek – przed wejściem w życie ustawy PiS.

I już! Wygrany wziął wszystko i użył wszelkich środków prawnych, by nikt mu nie blokował sprawowania władzy. To się teraz nazywa naprawianie przez... pozamiatanie.