Ano tymi, które wiążą się choćby z zamówieniami publicznymi. Nie zawsze zamawiający, nawet ci doświadczeni, znają kluczowe zasady systemowe. Na przykład nie jest łatwo pogodzić dwie pozornie sprzeczne ze sobą reguły, by nie powiedzieć nakazy prawne. Z jednej strony wiadomo, że dokonywanie podziału zamówienia na części przez zamawiających ma często na celu obejście prawa. Liczą się wówczas intencje i zamiary. Zamawiający, czyli najczęściej podmiot samorządowy robi to wszystko po to, by na skutek ustalenia „skromnej" wartości każdego odrębnego zamówienia lub jego części doszło do wyłączenia konieczności stosowania przepisów ustawy w konkretnym przedsięwzięciu gospodarczym. A to rzeczywiście oznacza sporo wolności biznesowej , ale tylko... z pogranicza prawa karnego.

Z drugiej zaś strony nie jest jednocześnie zakazany sam podział jednego zamówienia na części, zwłaszcza wtedy, gdy zbyt szeroki przedmiot zamówienia może powodować ograniczenie kręgu wykonawców, którzy mają szanse wziąć udział w postępowaniu o udzielenie zamówienia. Celem takiego podziału jest więc zagwarantowanie większej konkurencyjności rynkowej i stworzenie rynku dla małych i średnich firm oraz zdyscyplinowanie zamawiającego do racjonalnego wydatkowania pieniędzy.

Prawo zamówieniowe to trudne i precyzyjne przepisy, opłaca się więc przy ich stosowaniu korzystać z interpretacji Urzędu Zamówień Publicznych. Wszystko po to, by wiedzieć, kiedy i jak dzielić, by można było legalnie i spokojnie zarządzać firmą.

Warto zapoznać się też z tekstem Anety Szepietowskiej „Podział zamówienia zwiększa konkurencyjność" Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze „Dobrej administracji".