Reklama

Tomasz Pietryga o protestach wyborczych: Sąd Najwyższy powinien zarządzić absolutną jawność

Badanie protestów wyborczych musi być bezwzględnie jawne. Na szali jest wiarygodność naszej demokracji.

Aktualizacja: 24.10.2019 09:30 Publikacja: 23.10.2019 19:08

Tomasz Pietryga o protestach wyborczych: Sąd Najwyższy powinien zarządzić absolutną jawność

Foto: Adobe Stock

Polskie prawo zakłada rozpatrywanie protestów wyborczych niepublicznie. Sąd Najwyższy bada je w składzie trzech sędziów w postępowaniu nieprocesowym. Jeżeli protest spełnia wymogi formalne, sprawa kierowana jest na posiedzenie niejawne, a sędziowie sprawdzają i ponownie przeliczają głosy. W posiedzeniu biorą udział tylko sędziowie – bez innych uprawnionych czy też publiczności.

Od tej zasady jest jednak wyjątek. Z ważnych przyczyn protesty wyborcze mogą być skierowane na posiedzenie jawne. Jeżeli sąd wyrazi na to zgodę, mogą wziąć w nim udział uczestnicy postępowania, czyli wnoszący protest wyborczy, przewodniczący właściwej komisji wyborczej, prokurator generalny oraz publiczność (obywatele) i media. Te za zgodą sądu mogą całe wydarzenie rejestrować.

Jawne postępowania przy rozpatrywaniu protestów wyborczych to absolutna rzadkość. Jednak obecne napięcia polityczne i społeczne oraz próby kwestionowania wiarygodności sądu rozpatrującego protesty uzasadniają jak nigdy wcześniej skorzystanie z tego wyjątku.

Czytaj także:

Sądowa kontrola głosów powinna być jawna

Reklama
Reklama

Sąd Najwyższy bezsprzecznie powinien zarządzić absolutną jawność na wszystkich etapach postępowania. Tylko w ten sposób może uchronić polski system wyborczy, a także sądowy system odwoławczy przed zarzutami nieszczelności, a nawet oskarżeniami o nieczystą grę.

Również dla sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, których bezstronność z powodu kontrowersji wokół Krajowej Rady Sądownictwa jest kwestionowana, to szansa na uwiarygodnienie się w oczach społeczeństwa. Taka decyzja leży w interesie publicznym. Doraźne gry polityczne i emocje nie mogą odbierać wiarygodności procesowi wyborczemu. To zbyt wygórowana cena. Stabilność naszej demokracji jest ważniejsza.

Polskie prawo zakłada rozpatrywanie protestów wyborczych niepublicznie. Sąd Najwyższy bada je w składzie trzech sędziów w postępowaniu nieprocesowym. Jeżeli protest spełnia wymogi formalne, sprawa kierowana jest na posiedzenie niejawne, a sędziowie sprawdzają i ponownie przeliczają głosy. W posiedzeniu biorą udział tylko sędziowie – bez innych uprawnionych czy też publiczności.

Od tej zasady jest jednak wyjątek. Z ważnych przyczyn protesty wyborcze mogą być skierowane na posiedzenie jawne. Jeżeli sąd wyrazi na to zgodę, mogą wziąć w nim udział uczestnicy postępowania, czyli wnoszący protest wyborczy, przewodniczący właściwej komisji wyborczej, prokurator generalny oraz publiczność (obywatele) i media. Te za zgodą sądu mogą całe wydarzenie rejestrować.

Reklama
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Czy minister Żurek idzie na rympał?
Opinie Prawne
Stanisław Szczepaniak: Ratowanie tonącego szpitala to nie znachorstwo
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Matka-Polka, ojciec bezpaństwowiec
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Czy prezydent kupuje głosy na koszt naszych dzieci
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Cel uświęca środki, czyli jak wyjść z kryzysu konstytucyjnego
Reklama
Reklama