Ceną, jaką płacimy za akceptację grupy, jest lojalność wobec innych jej członków. Jej gwarantem jest lęk przed ostracyzmem społecznym – mechanizm ukształtowany najprawdopodobniej w wyniku ewolucji. Znalezienie się poza obrębem grupy znacząco minimalizowało szanse przetrwania, ci zaś, którzy takiego lęku nie okazywali, prawdopodobnie nie mieli zbyt wiele szans przekazania swoich genów następnym pokoleniom. Niedawno opublikowane wyniki badań pokazały, że nawet tak banalna rzecz jak zainteresowanie popkulturą jest powodowana nie siłą jej przyciągania, ale lękiem przed znalezieniem się poza obrębem grupy, przed poczuciem „wypadnięcia z obiegu".
Przez większą część naszej historii było to kwestią dość banalną – grupę stanowiła rodzina, plemię, do którego należeliśmy – i nie mieliśmy specjalnego wyboru. Obecnie przybrało to jednak formę niezwykle złożoną. Występujemy na co dzień w tak wielu różnych rolach i przynależymy do tak wielu różnych grup, że czasem lojalność w stosunku do wszystkich staje się postulatem niewykonalnym. Różna też bywa konsekwencja z jaką grupy egzekwują lojalność wobec swych członków. Brak lojalności wobec mafii w zasadzie oznacza realizację tylko jednego scenariusza. Nieprzestrzeganie zasad takich grup jak grypsujący również bywa dotkliwie bolesna. Dość stanowczo egzekwują solidarność grupową takie instytucje, jak wywiad, wojsko, policja czy Kościół. Swobodniej, aczkolwiek ciągle konsekwentnie wymagają jej firmy, w których pracujemy, szkoły, do których uczęszczamy, czasami stowarzyszenia, do których należymy, czy kluby sportowe. W tych ostatnich najczęściej mamy sporą możliwość wyboru i zmiany grupy bez poważnych konsekwencji dla naszej integralności fizycznej i psychicznej.
Cena lojalności
Ciekawym zjawiskiem, jakie pojawiło się w obszarze egzekwowania lojalności, są normy etyczne i ich manipulacyjne wykorzystywanie w stosunku do członków grup zawodowych. Nierzadko stawia ich to przed dylematami etycznymi, które nie wynikają z rzeczywistego konfliktu wartości, lecz ze sprzeczności pomiędzy realizowanymi wartościami a oczekiwaniami grupy. Oto bowiem okazuje się, że – jak zdecydował w 2009 r. poznański sąd pracy – nauczyciel nie ma prawa publicznie krytykować szkoły, nawet jeśli ta działa wbrew interesom uczniów. Nauczyciel dotkliwie przekonał się o tym, że w oczach sądu realizacja podstawowej misji zawodu nauczyciela jest wartością podrzędną w stosunku do lojalności wobec pracodawcy, a on sam rozwiązał dylemat w sposób niekorzystny dla siebie.
Również inżynierowie należący do Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa bywają karani za publiczną krytykę innych przedstawicieli swojego zawodu. Podobnie zobowiązywani do lojalności są radcowie prawni, pielęgniarki i położne, coachowie należący do Izby Coachingu, adwokaci w ramach swojej kancelarii, psychologowie i lekarze. W wielu z tych sytuacji wymóg lojalności bywa akceptowany na zasadzie nieskrępowanego wyboru – należymy do jakiejś organizacji, więc akceptujemy jej wymogi etyczne. Jeśli zaczynają nas one uwierać, odchodzimy. Tracimy korzyści wynikające z przynależności, ale nie musimy ponosić osobistych kosztów w postaci kompromisów z własnym systemem wartości.
Są jednak i takie zawody, w których kodeksy etyczne nie są kwestią wyboru – albo je akceptujemy, albo tracimy prawo wykonywania zawodu, do którego przygotowywaliśmy się ciężko przez wiele lat naszych studiów i specjalizacji. Takim zawodem jest lekarz, który albo zaakceptuje kodeks etyki lekarskiej, albo traci prawo wykonywania swojego zawodu, nie tylko przynależność do grupy lub pracę u konkretnego pracodawcy. Szczególnie więc w takich zawodach wyraźnie zarysowują się dylematy etyczne powstające pomiędzy realizacją nadrzędnej wartości, jaką jest dobro pacjentów, a wymogiem lojalności wobec własnej grupy zawodowej. W przypadku lekarzy reguluje je art. 52 kodeksu etyki lekarskiej mówiący, że „Lekarz powinien zachować szczególną ostrożność w formułowaniu opinii o działalności zawodowej innego lekarza, w szczególności nie powinien publicznie dyskredytować go w jakikolwiek sposób".