Jego słowa wzięło sobie do serca szefostwo Polskich Linii Lotniczych LOT. Niestety, albo im się kartki skleiły, albo tekst okazał się za długi. Zachowują się tak, jakby przeczytali wyłącznie zdanie: „Klienci nie są najważniejsi". Z całych sił starają się udowodnić nieszczęsnym pasażerom, że są na szarym końcu zainteresowań firmy.
Od miesięcy LOT toczy otwartą wojnę ze swoimi pracownikami. Jeśli Branson się nie myli, to stopień troszczenia się personelu LOT o pasażerów powinien oscylować w okolicach zera. Czy tak jest? Niewielu to sprawdzi. Powód? Systematyczne odwoływanie i opóźnianie lotów. Sam tego wielokrotnie doświadczyłem.
Wyjątkowo mocne wrażenie wywołało np. odwołanie lotu dreamlinera z Warszawy do Toronto. Oczywiście z powodu usterki! Pasażerowie obejrzeli za to w telewizji urządzoną z pompą galę z okazji 100-lecia niepodległości Polski. W tle stał... najnowszy, sprawny dreamliner pomalowany w biało-czerwone barwy! Podobno nie mógł zastąpić uszkodzonej maszyny. Samolot stał, oficjele przemawiali. Podróżni gotowali się ze złości. Efekt olewania stuprocentowy!
Czasem lepiej po prostu nie lecieć. Pasażerowie czarterowego rejsu z Cancun do Warszawy doświadczyli szczególnych emocji związanych z lotem na jednym silniku. Wspomnienia na całe życie. Ciekawe, że cztery miesiące temu prezes LOT mówił o dreamlinerach: „Teraz jest to absolutnie niezawodny samolot". Najwyraźniej nie bardzo wiedział, co mówi.
„Z nami każdy podróżuje tak, jak lubi" – chwalą się PLL LOT na swojej stronie. Rzeczywistość pokazuje, że LOT-em podróżują głównie niemający innego wyjścia albo potencjalni męczennicy. Nagminną praktyką jest np. odprawianie pasażerów, a następnie odwoływanie rejsu. Po co ich odprawiać, skoro samolot nie poleci? Czy nie można tego sprawdzić wcześniej? A może chodzi o podbijanie statystyk odpraw na Lotnisku Chopina? Po to np., by uzasadnić potrzebę budowy centralnego portu komunikacyjnego? Za granicą pasażerowie skarżą się z kolei, że w przypadku kłopotów – opóźnienia lub odwołania rejsu – ze świecą można szukać przedstawiciela LOT-u. Pół biedy, jeśli ktoś zna języki i ma zasobną kieszeń.