Rząd chce utrudnić życie sadownikom

Jeżeli mamy uchronić sadowników przed drastycznym spadkiem przychodów, należy pobudzić popyt na ich produkty, a nie go ograniczać.

Publikacja: 01.07.2019 21:00

Rząd chce utrudnić życie sadownikom

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Polskie sadownictwo powinno być naszą dumą narodową. Eksportowane owoce od rodzimych sadowników są konkurencyjne zarówno pod względem smaku, jakości, jak i ceny, więc nie dziwi, że jesteśmy drugim eksporterem jabłek na świecie. Nie znaczy to jednak, że codzienność sadowników jest łatwa.

Na jednych z pierwszych zajęć dla studentów ekonomii uczymy o pojęciu klęski urodzaju. Analizujemy, co oznacza prawo podaży i popytu, omawiamy wykresy tych dwóch sił rynkowych, które potem określają cenę. Przesunięcie podaży w wyniku nadprodukcji prowadzi, przy niezmienionym popycie, do drastycznego spadku cen, a w rezultacie problemów z zagospodarowaniem surowców przez producentów.

Efekt ten najłatwiej zademonstrować na przykładzie rolnictwa: wiele podmiotów, dbając o jak największą produkcję swojej uprawy, doprowadza do sytuacji, gdy na rynku produkt staje się zbyt pospolity. Z punktu widzenia ekonomii są dwa wyjścia. Po pierwsze, współpraca, zmowa cenowa lub kartel – stosują je producenci ropy, ograniczając wydobycie, by nie pozwolić na spadek cen. W przypadku rolnictwa rozdrobnienie producentów nie pozwala na takie działanie. Po drugie, zwiększenie popytu, bo tylko tak można się uchronić przed spadkiem cen i przychodów.

Klęska urodzaju

W 2018 r. klęska urodzaju dotknęła polskich sadowników. Większość owoców skupywano po rekordowo niskich cenach. Jeżeli mamy uchronić sadowników przed drastycznym spadkiem przychodów, należy pobudzić popyt na ich produkty. Jeżeli rynek krajowy nie wystarczy, trzeba szukać nabywców za granicą.

Niestety, tu rodzimym producentom nie jest łatwo. Od 2013 r. trwa rosyjskie embargo na polskie owoce. Przed nim Rosja była jednym z największych odbiorców naszych owoców. I choć nasze jabłka są smaczne i wysokiej jakości, konkurencja nie próżnuje.

Tanie produkty z Chin, Ukrainy czy Bałkanów wywołują presję cenową i zaczynają wypierać Polaków z zachodnich rynków. Rząd wspiera polski eksport owoców: prowadzone są kampanie w państwach arabskich, na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. To bardzo słuszna próba pobudzenia popytu.

Roszady w VAT

Całkiem niezrozumiałe jest natomiast to, co rząd próbuje osiągnąć na rynku wewnętrznym. Pod koniec 2018 r. Ministerstwo Finansów zaczęło forsować zmianę matrycy VAT, w wyniku czego wyższym 23-proc. VAT (wobec 5 proc. teraz) objęte byłyby napoje owocowe z wysoką zawartością soku. Branża producentów wyliczyła, że oznacza to spadek zapotrzebowania na polskie owoce o 150 tys. ton rocznie, w tym 120 tys. ton jabłek.

Po przyjęciu tej propozycji wniwecz poszłyby akcje promujące eksport. Sami ograniczylibyśmy popyt na owoce skupowane przez polskich producentów napojów. Działania rządu na rynku lokalnym są więc całkowicie sprzeczne z zaleceniami ekonomistów w walce z klęską urodzaju. Zamiast stymulować popyt, MF chce go ograniczyć. Równocześnie obniżka VAT do 5 proc. przysługiwałaby producentom słonych przekąsek, chipsów i krakersów. W ten sposób zagraniczne koncerny produkujące przetworzoną żywność dostałyby fiskalny prezent kosztem polskich przetwórców i sadowników.

Projekt MF trafił do Sejmu, mimo protestów resortu rolnictwa i sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Po burzliwej dyskusji podczas pierwszego czytania odroczono głosowanie, ale problem pozostał. Być może zawieszanie prac to przedwyborcza zagrywka, mająca uspokoić niezadowoloną część elektoratu wiejskiego.

Sejm musi powiedzieć jednoznaczne „nie" propozycjom, które godzą w interes polskich sadowników. Możliwa jest też autopoprawka MF. Dopóki projekt nie zostanie poprawiony lub odrzucony, sadownicy nie mogą spać spokojnie. W końcu polski rząd sam chce utrudnić im życie.

Dr Piotr Gołasa pracuje  w Szkole Głównej  Gospodarstwa Wiejskiego

Polskie sadownictwo powinno być naszą dumą narodową. Eksportowane owoce od rodzimych sadowników są konkurencyjne zarówno pod względem smaku, jakości, jak i ceny, więc nie dziwi, że jesteśmy drugim eksporterem jabłek na świecie. Nie znaczy to jednak, że codzienność sadowników jest łatwa.

Na jednych z pierwszych zajęć dla studentów ekonomii uczymy o pojęciu klęski urodzaju. Analizujemy, co oznacza prawo podaży i popytu, omawiamy wykresy tych dwóch sił rynkowych, które potem określają cenę. Przesunięcie podaży w wyniku nadprodukcji prowadzi, przy niezmienionym popycie, do drastycznego spadku cen, a w rezultacie problemów z zagospodarowaniem surowców przez producentów.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację