Gowin ma rację

Może nie jest to dziś główne narodowe zmartwienie (zwłaszcza wobec katastrofy w pierwszym meczu na mundialu), ale rzecz jest ważna. Wicepremier Gowin toczy właśnie swój bój o reformę szkolnictwa wyższego, mając przeciwko sobie zjednoczoną opozycję części uczonych, studentów najważniejszych polskich uniwersytetów i posłów koalicji, z której ramienia sprawuje władzę. Nec Hercules contra plures? Możliwe.

Aktualizacja: 20.06.2018 21:26 Publikacja: 20.06.2018 21:00

Gowin ma rację

Foto: 123RF

Ale stawką w tej grze jest przyszłość reform, które stara się wdrożyć. Po to, by polskie uczelnie działały sprawniej, pięły się w górę w międzynarodowych rankingach i kształciły absolwentów, którzy będą umieli odnaleźć się na rynku i pomóc rozwijać się polskiej gospodarce.

Od razu trzeba powiedzieć: mimo niezwykle szerokich konsultacji, które poprzedzały wysłanie projektu ustawy do Sejmu, budzi ona kontrowersje. Część środowiska ją popiera, część potępia. Nawet ci, którym się podoba, zgłaszają zastrzeżenia do proponowanych rozwiązań. A ci, którzy ją krytykują, robią to z bardzo różnych pozycji – i obrony uczelni przed politycznym zniewoleniem, i ochrony słabych uczelni przed presją ze strony rynku.

Kontrowersje budzą dwie propozycje. Pierwsza z nich mówi, że należy skończyć z równym dzieleniem pieniędzy między uczelnie, ale skoncentrować je w uczelniach najlepszych, które będą w stanie znacząco poprawić swoje miejsce na naukowej mapie świata. To oczywiście nie podoba się uczelniom słabszym, stanowiącym większość i skutecznie lobbującym poprzez posłów ze swojego regionu.

Oczywiście, mają się czego obawiać – większość z nich nie ma szans załapać się do naukowej ekstraklasy i skazane będą na degradację do poziomu uczelni zawodowych. Ale z drugiej strony, nauka nie jest grą egalitarną, a środków nie jest zbyt wiele. Jeśli nie skoncentrujemy ich w uczelniach najlepszych, unikniemy wprawdzie rozczarowania większości, ale za to nie uzyskamy żadnego efektu poza ich przejedzeniem. W tej sprawie minister ma więc rację, choć pewnie warto byłoby wygospodarować specjalną kopertę dla regionalnych centrów akademickich, które nie mają szans na udział w ekstraklasie, ale powinny utworzyć pierwszą ligę krajową.

Druga propozycja wywołała bunt studentów najlepszych uniwersytetów, wiąże się bowiem z pewnym ograniczeniem autonomii uczelni poprzez zwiększenie roli rektorów oraz partnerów zewnętrznych, na przykład przedstawicieli biznesu. Dla krytyków oznacza to nieuzasadniony „dyktat rynku". Ale można na to spojrzeć również inaczej – uczelnie nie istnieją same dla siebie, a przyznana im w latach 90. całkowita autonomia spowodowała również skostnienie i brak presji na dostosowanie edukacji do potrzeb.

Rozumiem oczywiście obawy, by zmiany nie były pretekstem do upolitycznienia uczelni. Uważam, że trzeba wprowadzić przed tym odpowiednie zabezpieczenia. Ale sprawnie działająca instytucja naprawdę potrzebuje kontaktu z otoczeniem, a zarządzający nią rektor musi dostać do ręki odpowiednie narzędzia.

Jak wszystko w dzisiejszej Polsce, reforma Gowina budzi kontrowersje i obawy. Rozumiem i jedne, i drugie. Ale uważam, że zmiany są potrzebne.

Ale stawką w tej grze jest przyszłość reform, które stara się wdrożyć. Po to, by polskie uczelnie działały sprawniej, pięły się w górę w międzynarodowych rankingach i kształciły absolwentów, którzy będą umieli odnaleźć się na rynku i pomóc rozwijać się polskiej gospodarce.

Od razu trzeba powiedzieć: mimo niezwykle szerokich konsultacji, które poprzedzały wysłanie projektu ustawy do Sejmu, budzi ona kontrowersje. Część środowiska ją popiera, część potępia. Nawet ci, którym się podoba, zgłaszają zastrzeżenia do proponowanych rozwiązań. A ci, którzy ją krytykują, robią to z bardzo różnych pozycji – i obrony uczelni przed politycznym zniewoleniem, i ochrony słabych uczelni przed presją ze strony rynku.

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami