Nawet więcej – nie tylko przyjemnie, ale i korzystnie, zwłaszcza, gdy taka pozycja przynosi profity materialne instytucji, konkretnej osobie, czy tylko mołojecką sławę i prestiż. Jednak już Rzymianie wiedzieli, że „Nemo iudex in causa sua", czyli nie można być sędzią we własnej sprawie. Dobrze zorganizowane społeczności, państwa, jednostki samorządowe, a nawet firmy i inne systemy organizacyjne wiedzą o tym, i unikają takich instytycjonalnych fauli. Lepsza jest przejrzystość i transparentność. Dają one nie tylko spokój sumienia, łatwość decyzyjną, ale chyba też coś, co można nazwać przewagą konkurencyjną. Ale w czym rzecz – zapyta dociekliwy czytelnik. Ano chodzi o niedoróbkę ustawową, która pozwala na to, że w sprawach odszkodowawczych przedsiębiorcy wobec Skarbu Państwa właściwość sądu ustalana jest na podstawie art. 29 k.p.c., który stanowi, że powództwa wytacza się według siedziby państwowej jednostki organizacyjnej, z której działalnością wiąże się dochodzone roszczenie. Oznaczać to może z grubsza, że sprawa przedsiębiorcy, który dochodzi rekompensaty od skarbu państwa za szkodę spowodowaną wydaniem niezgodnego z prawem orzeczenia bywa rozpoznawana przed sądem, w którym wcześniej dopuszczono się zaniedbania. Czyli rozstrzyga o odszkodowaniu za szkodę, ten sam sąd, którego aktywność orzecznicza stała się przyczyną powstania szkody przedsiębiorcy. Jest pewne, że lepiej oszczędzić sądowi podejmowania decyzji o odszkodowaniu w obliczu istnienia takiego dylematu. Tak więc chyba pora na korektę ustawodawczą.

Więcej o szczegółach kontrowersyjnego stosowania procedury cywilnej w tekście A. Gieshmanna i M. Migały „Jak przedsiębiorca może dochodzić odszkodowania od władz publicznych".

Zapraszam do lektury także innych artykułów w najnowszym numerze „Biznesu".