Czy i kiedy możemy dogonić Europę Zachodnią

Utrzymując 3,5-krotną przewagę w dynamice wzrostu, mogliśmy szybko nadrabiać opóźnienia. To mało prawdopodobne, bo w miarę integracji tempo wzrostu w całej UE będzie się wyrównywać.

Publikacja: 17.03.2016 20:00

Czy i kiedy możemy dogonić Europę Zachodnią

Foto: materiały prasowe

Najważniejszy aspekt konwergencji gospodarczej to proces wyrównywania wzwyż poziomu dochodów. Często zadajemy sobie pytanie, czy i kiedy możemy dogonić Europę Zachodnią pod względem poziomu zarobków i dobrobytu. Wszak po to wstąpiliśmy do UE, aby poprawić nasz dobrobyt i bezpieczeństwo i zbliżyć się do zachodnich sąsiadów pod względem poziomu życia.

Integracja gospodarcza w UE sprzyja wyrównywaniu poziomów rozwoju różnych krajów i regionów, lecz nie zapewnia ciągłości tego procesu i nie zastępuje własnego wysiłku. Podstawowym warunkiem konwergencji dochodowej, czyli zmniejszania dystansu w poziomie życia dzielącego nas od wyżej rozwiniętych i bogatszych krajów, jest szybki wzrost gospodarczy.

Prognozy konwergencji

W porównaniach międzynarodowych najczęściej stosowaną miarą poziomu dochodów jest PKB na mieszkańca, z uwzględnieniem siły nabywczej. To wskaźnik niedoskonały: nie ukazuje dobrze zawartości kieszeni przeciętnego obywatela, ale lepszego brak. W UE punktem odniesienia jest zwykle średni PKB per capita (UE28=100). Ścieżka konwergencji z „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" wicepremiera Morawieckiego zakłada, że w 2030 r. Polska osiągnie PKB per capita równy przeciętnej w UE. Nie będzie to łatwe.

W moich prognozach przyjmuję inny punkt odniesienia: średni PKB per capita w tzw. starych krajach UE. Chcemy bowiem dogonić kraje od nas bogatsze, a nie tylko zrównać się ze średnią. Najnowszą symulację sporządziłem w trzech wariantach. Punktem wyjścia jest obecny poziom PKB per capita w Polsce w stosunku do średniego poziomu w 15 krajach Europy Zachodniej (UE15=100). Tak liczony wskaźnik w 2015 r. wyniósł 63. Dla porównania, w 2005 r. wynosił 43. Jak widać, dystans dzielący nas od wyżej rozwiniętych państw UE zmniejszył się w ciągu dziesięciu lat znacznie, ale do pokonania jest jeszcze duża odległość. Pytanie brzmi, czy i kiedy możemy liczyć na pełne zamknięcie luki dochodowej. Odpowiedzi będą różne, zależnie od założeń co do dalszej dynamiki gospodarczej.

Scenariusz optymistyczny...

Zacznijmy od najbardziej optymistycznego scenariusza. Załóżmy, że w dającej się przewidzieć przyszłości zdołamy utrzymać dotychczasową przewagę w dynamice wzrostu nad starymi krajami UE osiągniętą w okresie transformacji. W latach 1993–2015 realny PKB per capita w Polsce rósł w średnim tempie 4,2 proc. rocznie, zadziwiającym całą Europę, podczas gdy w UE15 przeciętne tempo wynosiło zaledwie 1,2 proc. Mając 3,5-krotną przewagę w dynamice wzrostu, mogliśmy szybko nadrabiać opóźnienie. Gdyby taką przewagę udało się utrzymać, to lukę dochodową do Zachodu moglibyśmy zamknąć w ciągu 16 lat, tzn. tuż po 2030 r.

Niestety, jest to mało prawdopodobne, bo na dłuższą metę raczej nie uda się nam utrzymać ani tak wysokiego tempa, ani tak dużej przewagi w dynamice. W miarę postępów integracji tempo wzrostu gospodarczego w całej Unii będzie się wyrównywać, w dostosowaniu do niewysokiej dynamiki trzech głównych ogniw (Niemcy, Francja i W. Brytania). W efekcie będzie też słabnąć tempo konwergencji.

...umiarkowany...

Podstawą tego scenariusza jest prognoza wzrostu do 2020 r. ogłoszona przez MFW. Prognoza ta przewiduje, że w ciągu najbliższych pięciu lat nasza gospodarka będzie się rozwijała w tempie około 3,6 proc. rocznie – podobnie jak obecnie, natomiast Europa Zachodnia przyspieszy do 1,6 proc. Zakładając, że tempa te pokazują dynamikę docelową, można obliczyć długość okresu niezbędnego do likwidacji luki dochodowej. Okres ten wynosi 20 lat, a więc na zrównanie się z Zachodem możemy liczyć dopiero w 2035 r. Oczywiście pod warunkiem, że uda się utrzymać obecne tempo wzrostu PKB, co nie jest pewne.

Wniosek z analizy obu tych scenariuszy jest prosty: gdybyśmy utrzymali dotychczasową lub obecną dynamikę wzrostu gospodarczego, to potrzebowalibyśmy co najmniej 15–20 lat, aby zrównać się z Europą Zachodnią pod względem poziomu dochodów przeciętnego obywatela. Wcześniej lukę dochodową mogą zlikwidować te kraje naszego regionu, które są bliższe zachodnim standardom zarobków i świadczeń i/lub rozwijają się szybciej niż my. Są to: Litwa, Łotwa i Estonia oraz Słowacja i Czechy.

Za nierealne trzeba więc uznać głoszone do niedawna opinie niektórych ekspertów i polityków, że Polska może dogonić Europę Zachodnią nawet w dziesięć lat, o ile tylko przeprowadzimy kilka drobnych reform, które przyspieszą wzrost. To po prostu niemożliwe – algorytm konwergencji jest nieubłagany. Dlatego musimy pogodzić się z faktem, że nadrobienie historycznych opóźnień w rozwoju gospodarczym i zlikwidowanie luki dochodowej dzielącej nas od Zachodu jest może osiągalne, ale wymaga dłuższego czasu i dużego wysiłku. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że w przyszłości czeka nas, podobnie jak inne kraje regionu, osłabienie dynamiki wzrostu, a w konsekwencji zahamowanie, a nawet odwrócenie konwergencji. Taki właśnie wydźwięk ma trzeci scenariusz.

...i ostrzegawczy

Ten scenariusz opiera się na najnowszej długookresowej prognozie do 2060 r., opracowanej pod auspicjami Komisji Europejskiej. Prognoza ta oparta jest na wnikliwej analizie niekorzystnych trendów demograficznych i związanych z tym zmian w dynamice zatrudnienia i wydajności pracy. Prognoza przewiduje, począwszy od 2020 r., postępujące spowolnienie wzrostu gospodarczego Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej, głównie w wyniku starzenia się ludności oraz odpływu młodych ludzi w wieku produkcyjnym, wyjeżdżających na Zachód w poszukiwaniu pracy i lepszych zarobków. Zgodnie z tą prognozą tempo wzrostu PKB per capita w Polsce obniży się z 3,5 proc. w 2015 r. do 2,7 proc. w 2020 r., 2,3 proc. w 2030 r., 1,6 proc. w 2040 r., 1,0 proc. w 2050 r. i 1,2 proc. w 2060 r. Tymczasem w strefie euro tempo to do 2030 r. pozostanie mniej więcej na obecnym poziomie 1,2 proc., a następnie wzrośnie do 1,3 proc. w 2040 r., 1,5 proc. w 2050 r. i 1,6 proc. w 2060 r. Procesy starzenia się ludności w Europie Zachodniej będą przebiegały wolniej w związku z wyższą dzietnością kobiet i dużym napływem młodych imigrantów, a ich negatywne skutki na rynku pracy będą łagodzone wzrostem wydajności. Zakładając, że tempo wzrostu w krajach UE15 będzie takie samo jak w strefie euro (co jest w przybliżeniu słuszne), czeka nas stopniowy spadek tempa konwergencji dochodowej do Europy Zachodniej. Co gorsza, poczynając od 2045 r., dotychczasowa tendencja do konwergencji może całkowicie wygasnąć, a nawet ulec odwróceniu.

Gdyby prognoza ta się spełniła, to – przy obecnym wskaźniku PKB per capita w stosunku do UE15 na poziomie 63 – moglibyśmy dojść maksymalnie do 84 około 2045 r., ale potem nasz dystans do Europy Zachodniej zacząłby ponownie rosnąć. Krótko mówiąc, zamiast zbliżać się do zachodnich sąsiadów pod względem poziomu życia, zaczęlibyśmy się od nich oddalać.

Co robić

Miejmy nadzieję, że ten ponury scenariusz, przekreślający możliwość likwidacji luki rozwojowej i dochodowej za życia jednego pokolenia, się nie spełni. Aby temu zapobiec, konieczne jest pilne podjęcie wielokierunkowych działań zmierzających do przezwyciężenia zagrożeń dalszego rozwoju.

Polsce potrzebny jest program podtrzymania i przyspieszenia wzrostu gospodarczego – jako podstawa bieżącej polityki gospodarczej państwa. Program ten powinien się koncentrować na łagodzeniu niekorzystnych trendów demograficznych i hamowaniu odpływu za granicę ludzi młodych i wykształconych, poprawie instytucjonalnych i finansowych warunków dla przedsiębiorczości, stymulowaniu inwestycji napędzających produkcję i tworzących miejsca pracy. Na bardziej równomiernym przestrzennym rozwoju gospodarki, rozwoju nowoczesnych gałęzi przemysłu, rozbudowie i modernizacji infrastruktury, lepszym wykorzystaniu zasobów oraz popieraniu rozwoju edukacji, wiedzy i innowacyjności jako kluczowych czynników wzrostu produkcji w konkurencyjnym otoczeniu. Ostatecznym celem powinno być zapewnienie dalszego rozwoju polskiej gospodarki jako jedynej drogi do poprawy jakości życia i dobrobytu obywateli, z uwzględnieniem sprawiedliwego podziału dochodu narodowego.

W tym kierunku zmierza plan Morawieckiego, pokazujący strategię na 25 lat oraz priorytetowe zadania na najbliższe lata. Plan ten wymaga jednak uszczegółowienia, a przede wszystkim znalezienia pieniędzy do jego realizacji. W przeciwnym razie zostanie kolejnym zbiorem pobożnych życzeń.

Autor jest emerytowanym pracownikiem naukowym SGH, obecnie sekretarzem komitetu redakcyjnego dwumiesięcznika „Ekonomista"

Najważniejszy aspekt konwergencji gospodarczej to proces wyrównywania wzwyż poziomu dochodów. Często zadajemy sobie pytanie, czy i kiedy możemy dogonić Europę Zachodnią pod względem poziomu zarobków i dobrobytu. Wszak po to wstąpiliśmy do UE, aby poprawić nasz dobrobyt i bezpieczeństwo i zbliżyć się do zachodnich sąsiadów pod względem poziomu życia.

Integracja gospodarcza w UE sprzyja wyrównywaniu poziomów rozwoju różnych krajów i regionów, lecz nie zapewnia ciągłości tego procesu i nie zastępuje własnego wysiłku. Podstawowym warunkiem konwergencji dochodowej, czyli zmniejszania dystansu w poziomie życia dzielącego nas od wyżej rozwiniętych i bogatszych krajów, jest szybki wzrost gospodarczy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację