Więcej za mniej wolności

Mieszanie dwóch niezwiązanych ze sobą pojęć wolności i majętności jest niezwykle niebezpieczne.

Publikacja: 28.02.2019 21:00

Więcej za mniej wolności

Foto: 123RF

Sobotnia konwencja Prawa i Sprawiedliwości była bulwersująca. Nie tylko ze względu na nagromadzenie sloganów, pustych zaklęć o patriotyzmie i ataków pod adresem opozycji, ale przede wszystkim na festiwal fałszywych obietnic, szkodliwych dla rozwoju gospodarczego Polski.

Najbardziej rażącym elementem tego wydarzenia było wyrażone wśród kolejno występujących polityków przekonanie, w myśl którego utożsamiali oni wolność człowieka ze stanem jego posiadania. Ich zdaniem człowiek, który ma „puste kieszenie", jest nie tylko pozbawiony godności, ale przede wszystkim nie jest człowiekiem wolnym. A mieszanie tych dwóch niezwiązanych ze sobą pojęć, wolności i majętności, jest niezwykle niebezpieczne. Według takiego rozumowania człowiek biedniejszy staje się mniej wolny od człowieka bardziej zamożnego. Zgodnie z takim tokiem myślenia, można prowadzić walkę o zrównywanie dochodów. I to w imię wolności! Takie zatruwanie języka grozi nie tylko paraliżem myślowym, ale także deformacją pojęć i programów właściwych dla rozwoju gospodarczego Polski.

Jest więc paradoksem, że polscy obrońcy wolności, bo za takich uważają się przedstawiciele PiS, poprzez swoje działania systematycznie jej zakres obniżają. Potwierdzają to różne opracowania, , jak np. coroczne raporty Heritage Foundation, Fraser Institutie czy Freedom House.

Najbardziej wyeksponowanym punktem programowym na konwencji PiS była obietnica prowadzenia dalszego masowego rozdawnictwa socjalnego, a więc m.in. rozszerzenia programu 500+ na pierwsze dziecko. Gdyby jednak to redystrybucja była kluczem do długotrwałego realnego wzrostu płac, to w równie prosty sposób można by znieść ubóstwo. Wystarczyłoby napisać w tym celu ustawę. W rzeczywistości żaden kraj w historii świata trwale nie wzbogacił się dzięki przekładaniu pieniędzy z kieszeni jednych podatników do drugich.

Co gorsza, deklarowanym celem wprowadzenia 500+ w 2015 r. było podniesienie poziomu dzietności. Kontynuacja tego programu przez polityków PiS oznacza, że albo są oni ślepi na tragiczne pod tym względem rezultaty, albo je z premedytacją ignorują, a rzeczywisty cel programu jest inny od deklarowanego.

Pomimo zapowiedzi kolejnych kosztownych obietnic, PiS nie zająknął się o tym, co w długim okresie pozwala na ich finansowanie, i co jest głównym silnikiem gospodarki, a więc o inwestycjach. To one ostatecznie przyczyniają się do trwałego wzrostu produktywności pracowników i – w efekcie – realnego wzrostu płac.

Dlatego z największym zaniepokojeniem można zaobserwować spadający na skutek prowadzonej przez PiS polityki gospodarczej, poziom inwestycji w polskiej gospodarce, który jest najniższy od 20 lat. Tymczasem w tzw. planie Morawieckiego zakładano trend odwrotny do obserwowanego.

Kontynuacją rządów PiS będą z jednej strony tymczasowe zastrzyki gotówki w postaci dodatkowych programów socjalnych, jak 500+, trzynasta emerytura czy inne socjalne dodatki, osłabiające bodźce do podejmowania produktywnej pracy, z drugiej – dalsza destrukcja gospodarcza i ustrojowa. Objawia się ona nie tylko dławieniem się kluczowego silnika długookresowego wzrostu gospodarczego, ale także interwencjami instytucji unijnych w polskim wymiarze sprawiedliwości, tragicznej światowej prasie i złymi ocenami badaczy oraz naukowców.

Ostateczny rezultat w demokracji jest wypadkową działających w niej sił. Dlatego ci, którzy chcą zwyciężyć, muszą się lepiej organizować i jednoczyć.

Sobotnia konwencja Prawa i Sprawiedliwości była bulwersująca. Nie tylko ze względu na nagromadzenie sloganów, pustych zaklęć o patriotyzmie i ataków pod adresem opozycji, ale przede wszystkim na festiwal fałszywych obietnic, szkodliwych dla rozwoju gospodarczego Polski.

Najbardziej rażącym elementem tego wydarzenia było wyrażone wśród kolejno występujących polityków przekonanie, w myśl którego utożsamiali oni wolność człowieka ze stanem jego posiadania. Ich zdaniem człowiek, który ma „puste kieszenie", jest nie tylko pozbawiony godności, ale przede wszystkim nie jest człowiekiem wolnym. A mieszanie tych dwóch niezwiązanych ze sobą pojęć, wolności i majętności, jest niezwykle niebezpieczne. Według takiego rozumowania człowiek biedniejszy staje się mniej wolny od człowieka bardziej zamożnego. Zgodnie z takim tokiem myślenia, można prowadzić walkę o zrównywanie dochodów. I to w imię wolności! Takie zatruwanie języka grozi nie tylko paraliżem myślowym, ale także deformacją pojęć i programów właściwych dla rozwoju gospodarczego Polski.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację