Mam problem ze sprawą sędziego SN Józefa Iwulskiego, który w stanie wojennym m.in. skazał na więzienie opozycjonistę za roznoszenie ulotek. W czwartek jego sprawa stanęła przed sądem. Czy należy oceniać tylko czyn sprzed 40 lat, czy też patrzeć na niego przez pryzmat całości dokonań?

Z jednej strony nad sprawą unosi się polityczny cień, obsesyjna teza o konieczności rozliczania z komunistyczną przeszłością sprzed 30 lat. Z drugiej zaś można mieć moralne wątpliwości, patrząc na szlachetne postawy: Jana Rudnickiego, prezesa Izby Cywilnej SN, założyciela sędziowskiej Solidarności, który został pozbawiony urzędu w stanie wojennym za to, że nie dawał rękojmi bycia sędzią PRL; działacza „S" Stanisława Dąbrowskiego, pierwszego prezesa SN, po którego śmierci w 2014 r. nowe władze SN odmówiły wydania wspomnień o nim; czy wreszcie prof. Adama Strzembosza.

Czytaj także: Sąd Najwyższy odroczył sprawę sędziego Iwulskiego

Bo symbole są ważne. Są drogowskazem dla przyszłych pokoleń, które komunizm znają tylko z książek. W Polsce ciągle niewiele jest dobrych drogowskazów. Przypomnijmy choćby pochówek gen. Jaruzelskiego z honorami na Powązkach. Na początku lat 80. aż 70 proc. sędziów należało do PZPR. Wielu to oportuniści, którzy stawiali na własne kariery. Ale byli też ludzie źli. Starsi pamiętają tzw. proces gdański, w którym sądzono Michnika i Frasyniuka, urągający wszelkim regułom praworządności. I morze podobnych niesprawiedliwych procesów dyktowanych przez totalitarną władzę. Ludzie, którzy sprzeniewierzyli się sędziowskim zasadom, nigdy nie zostali rozliczeni. A weryfikacja z lat 90. doprowadziła do wydalenia z urzędu... tylko jednego z nich.

Temida po 1989 r. została przeniesiona do nowej rzeczywistości ze wszystkimi patologiami i niegodziwościami. Dziś trudno wskazać, czyja to wina. W obradach Okrągłego Stołu uczestniczyła prawie cała opozycyjna klasa polityczna. Byli za słabi, nie dali rady budować nowej rzeczywistości w oparciu o wartości moralne, które nie pozwoliłyby im przenieść do niej tego, co było niegodziwe. SN w czwartek odroczył bezterminowo sprawę sędziego Iwulskiego. Nawet jeśli w przyszłości pozbawi go immunitetu, nie będzie to rozliczenie z sądową przeszłością. Bo na prawdziwe rozliczenia już za późno. Sądownictwo nie oczyściło się samo. Oczyszcza je czas.