Prof. Bartosz Łoza: Jak wyskoczyć z pędzącego pociągu

Smog ma wpływ na zaburzenia psychiczne i depresję – mówi prof. Bartosz Łoza, psychiatra, kierownik Kliniki Psychiatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Aktualizacja: 27.01.2020 20:37 Publikacja: 27.01.2020 18:14

Prof. Bartosz Łoza

Prof. Bartosz Łoza

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Często opowiada pan o tym, jak w ciągu kilkunastu ostatnich lat zmienił się obraz przedziału w pociągu.

Bo świetnie obrazuje on zmianę charakteru stosunków społecznych. Przedział kolejowy był kiedyś przestrzenią wspólną, gdzie podróżując przez kilka godzin w bliskiej odległości od siebie, ludzie nawiązywali relacje. Dziś w przedziale każdy siedzi z nosem w telefonie, małym komputerze, który zaspokaja także jego potrzebę kontaktów społecznych. Na przykładzie wspólnej przestrzeni przedziału kolejowego widzimy, jak kolejne pokolenie zaakceptowało ten typ przeżywania i rywalizacyjny model funkcjonowania, w którym w mediach społecznościowych rywalizujemy na liczbę polubień i pokazujemy własne osiągnięcia.

Taki model przekazujemy własnym dzieciom, które często potrafią obsługiwać smartfona zanim jeszcze nauczą się mówić.

W ostatnich latach mamy do czynienia ze wzrostem behawioralnych zależności od wszystkiego, co łączy się z internetem. Godziny, podczas których nasze dzieci pracowicie stukają w klawiaturę, przeżywając różne przygody w sieci, święty spokój, jaki w tym czasie mamy, pozostają w kontraście do momentu, w którym laptop, tablet czy smartfon jest zabierany. Wszyscy opiekunowie zauważają, że reakcja jest trudna – mamy do czynienia z gniewem, często wręcz z agresją, nawet próbą walki fizycznej. Doskonale wiemy, że receptą jest oderwanie się od telefonu i poświęcenie dzieciom czasu w realu. Ale sami prawie nie rozstajemy się z telefonem. Ochoczo wskoczyliśmy do modelu funkcjonowania, w którym obowiązuje współzawodnictwo, śrubowanie wyników, pracoholizm, a potem przewlekłe zmęczenie i wypalenie.

To dlatego rośnie liczba samobójstw?

Bez wątpienia sposób funkcjonowania ma negatywny wpływ na nasze zdrowie i zdrowie naszych dzieci. Nie jest tajemnicą, że w Polsce mamy do czynienia z epidemią. Zdajemy sobie sprawę, że liczba samobójstw nastolatków jest pierwszą przyczyną zgonów, przed wypadkami samochodowymi. Od 20 lat wiadomo, że z polskimi nastolatkami, szczególnie chłopcami, jest źle. Znam statystyki, które mówią, że polscy chłopcy zajmują pod względem samobójstw piąte miejsce na świecie, podobnie zresztą jak dorośli mężczyźni. Ale nadal nie mamy metod, którymi moglibyśmy diagnozować, monitorować i przeciwstawiać się tej epidemii.

A co z czynnikami zewnętrznymi? Czy np. zanieczyszczenie powietrza ma negatywny wpływ na rozwój dzieci?

Tak. Mówimy, że nawet 50 tys. ludzi umiera w wyniku smogu, a wiemy, że zatrucia drobnocząsteczkowe mają wpływ na zaburzenia psychiczne, zespoły asteniczne, związane ze słabością, które mają wspólny punkt końcowy w depresji. Nastolatkowie to też pierwsze pokolenie, które nie widziało świata bez multimediów. Pokolenie ich rodziców potrafi w jakiś sposób ocenić, co jest lepsze, a co gorsze, ale w sumie nie mają na to czasu, bo pędzący pociąg już je porwał, są na to za bardzo zapracowani. Pamięta pani obowiązkowe w XX w. lekcje pod tytułem: „Jak będzie wyglądał świat w XXI w."? Miały pracować już tylko roboty, a ludzie oddawać się przyjemnościom. Krzywy uśmiech dziejów sprawił nie tylko, że model rodziny, w której pracuje tylko jedna osoba się nie sprawdził, ale że pracują wszyscy i i tak się nie wyrabiają.

Co więc robić? Zabrać dzieciom smartfona?

To nie takie proste, bo pozbawianie dziecka dostępu do internetu może spotkać się z zarzutem ograniczania mu możliwości rozwoju, który, zresztą, nie ma końca. Wydaje się, że doskonale wiemy, że taki sposób funkcjonowania nie doprowadzi nas do niczego więcej.

Powiedzieć, że rozwój sam w sobie być może nie jest wartością, to naruszyć obowiązującą ideologię. Tymczasem tak właśnie jest. Nie bardzo wiemy, do czego się spieszymy. Być może jest się do czego spieszyć, ale my wcale tego nie wiemy i raczej klonujemy błędy. Ta nieznośna długość życia powoduje, że jest ono jeszcze dłuższym zbiorem tych samych błędów.

Jak więc się zatrzymać, wyciszyć?

To jeden z typowych postkulturowych stereotypów: zwolnić, wyciszyć się, wdrożyć slow life. Z reguły mówią to osoby, które żyją bardzo intensywnie i pracując 24 godziny na dobę mają plan B, myślą, że kiedyś odpoczną. Ale wizja bajkowego wręcz eskapizmu, jakiegoś domku nad południowymi morzami, pojawia się u nich w chwilach totalnego zmęczenia. Trzeba też pamiętać, że każda bajka jest pociągająca, bo jest idealna, ale się nie ziszcza. Nikt nie wyskoczy bezpiecznie z pędzącego pociągu.

Jak więc zwolnić?

„Hamuj" nie jest radą terapeutyczną. Możemy mówić o pewnej dekonstrukcji. Rozwój, który kiedyś w psychoterapii był sztandarem, zastąpiło hasło: „Zmniejsz obciążenia, odrzucaj rzeczy, które nie mają sensu albo których nie rozumiesz". Istnieją nurty psychoterapeutyczne, które sens widzą w tym, co zdrowe. Jeśli robimy pewne rzeczy, nawet słuszne, których jednak nie rozumiemy, to znaczy, że nie działa pewien mechanizm prozdrowotny. W psychoterapii myślimy raczej o dekonstrukcji, o tym, by odciążać nasz model postępowania. Z reguły ludzie, którzy zadają sobie pytanie: „Do czego to prowadzi, bo przecież szybciej już nie pojadę", są sprawni i zdolni do tego, by odzyskać równowagę. Zazwyczaj niewiele trzeba, by przywrócić sens ich życiu. Jesteśmy ofiarami naszego psychobiologicznego pędu, instynktów wyższych, pędu do tego, by bezrefleksyjnie gnać do przodu.

Co zrobić, byśmy sami byli zdrowsi psychicznie i by nasze dzieci były zdrowsze?

Zachęcam do życia opartego o sensowne działania. Żadne niesensowne wybory nie skończą się dobrze. To, czy zdecydujemy się gonić za pieniądzem, czy poświęcić czas naszym dzieciom, jest kwestią wyboru. Nie udawajmy potem w gabinecie psychoterapeutycznym, że nie wiemy, dlaczego nasze dziecko zdecydowało się popełnić samobójstwo.

Wywiad jest częścią akcji społecznej „Rzeczpospolitej” – zobacz więcej #oddychaj

Często opowiada pan o tym, jak w ciągu kilkunastu ostatnich lat zmienił się obraz przedziału w pociągu.

Bo świetnie obrazuje on zmianę charakteru stosunków społecznych. Przedział kolejowy był kiedyś przestrzenią wspólną, gdzie podróżując przez kilka godzin w bliskiej odległości od siebie, ludzie nawiązywali relacje. Dziś w przedziale każdy siedzi z nosem w telefonie, małym komputerze, który zaspokaja także jego potrzebę kontaktów społecznych. Na przykładzie wspólnej przestrzeni przedziału kolejowego widzimy, jak kolejne pokolenie zaakceptowało ten typ przeżywania i rywalizacyjny model funkcjonowania, w którym w mediach społecznościowych rywalizujemy na liczbę polubień i pokazujemy własne osiągnięcia.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień
Diagnostyka i terapie
Nefrolog radzi, jak żyć z torbielami i kamieniami nerek
Diagnostyka i terapie
Cukrzyca typu 2 – królowa chorób XXI wieku