Plama substancji ropopochodnej rozlewała się przy burcie katamarana zacumowanego przy nabrzeżu Motławy. A pomiędzy burtą i nabrzeżem pływała piana z detergentów. Oprócz zanieczyszczenia środowiska godzi też w atrakcyjność turystyczną okolicy. A rejsy katamaranami i innymi statkami po Motławie to jedna z atrakcji Trójmiasta.
Czytaj także: Surowe kary za brak filtra cząstek stałych DPF w samochodzie
Pracownicy Kapitanatu Portu Gdańsk pobrali z kanału Motławy próbki brudnej wody, paliwa oraz zęz z obu maszynowni katamarana, zrobili zdjęcia, przeprowadzili oględziny i przesłuchali świadków. Mechanik jednostki, który potwierdził użycie detergentów do neutralizacji plamy oleju, wyjaśnił, że Kapitanatu nie poinformowano o rozlewie oleju przez „gapiostwo". Nie był jednak w stanie podać przyczyny wycieku. Analiza próbek wykazała, że źródłem zanieczyszczenia był katamaran.
Zrzuty ze statków zużytych olejów lub innych substancji ropopochodnych i odpadów są w większości państw dotkliwie karane, nawet pozbawieniem wolności. Polska stosuje przepisy ustawy z 1995 r. o zapobieganiu zanieczyszczaniu morza przez statki. Ustawa przewiduje m.in. (w art. 36 ust. 1) kary pieniężne. Wymierza się je armatorowi, z którego statku zanieczyszczono środowisko morskie, w związku z eksploatacją statku lub zatopieniem w morzu odpadów i innych substancji.
Karę w wysokości 10,8 tys. zł dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni nałożył na spółkę jako na armatora katamarana. Spółka odwołała się do ministra gospodarki i żeglugi śródlądowej, a następnie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Jej zdaniem niedostatecznie wyjaśniono, czy to jej katamaran był źródłem zabrudzenia. Żądała powołania biegłego, który by to zbadał.