Sprzedawanie bloków przy trasie szybkiego ruchu jako kameralnych apartamentów wśród zieleni albo mieszkań bez konieczności wykupywania miejsca parkingowego i niewspominanie o tym, że w okolicy każdy wolny metr zajmują zaparkowane auta, albo podpisywanie umów rezerwacyjnych i zrywanie ich po jakimś czasie. Deweloperzy potrafią nie takie rzeczy. Wystarczy zajrzeć na fora internetowe.

Wszyscy znają slogan „klient nasz pan". Wielu marzy o tym, by mieć nad handlującymi władzę. Jedno słowo i spełniane jest każde życzenie, a jeśli nie – w social mediach można udostępnić całemu światu wpis, jak firma słabo się stara. Tak wydawało się klientce jednej z linii lotniczych (ponoć „czepliwej"). Żyła tą myślą do czasu, aż na jej skargi postanowił odpisać właściciel firmy: „Droga Pani, będzie nam Pani brakowało".

Czytaj także: Deweloper wypowiedział umowy. Klienci chcą odszkodowania

Z klientami deweloperów jest jednak inaczej. Dla wielu zakup mieszkania to inwestycja życia, często realizowana na kredyt, który trzeba spłacać latami. Trudno się dziwić, że mają żal, gdy coś idzie nie tak, np. przedłuża się czas oddania mieszkania czy też okazuje się, że sprzedawca zrywa umowę rezerwacyjną. Trudno się też dziwić, że szukają ratunku, pisząc na forach czy Facebooku.

Rozumiem oczywiście deweloperów. Im zależy na tym, by sprzedać mieszkanie z jak największym zyskiem. O to zresztą nietrudno. Ceny mieszkań szybują w górę, a chętnych na ich zakup nie brakuje. Jak nie ten klient, będzie inny. Trudno jednak nie zapytać w tej sytuacji, gdzie się podziała kupiecka solidność, uczciwość i przyzwoitość. Napoleon Bonaparte powiedział, że handel istnieje tylko dzięki zaufaniu. Jakakolwiek forma przyrzeczenia zawarcia transakcji służy zapewnieniu obu stron o woli zakupu i sprzedaży, nie jest zaś sposobem zwodzenia klienta do czasu, aż znajdzie się bogatszy kontrahent. Inwestycją w renomę firmy jest przestrzeganie dobrych praktyk i solidności, a nie inwestowanie w prawników, którzy pokonają klienta kruczkami prawnymi. Nikt nie lubi być wodzony za nos, zbiorowy pozew klientów nie jest zaś dobrą reklamą. Kolejni mogą być ostrożniejsi. A biznes musi się kręcić. W końcu zarobku dostarczają klienci.