Czy pandemia spowodowała, że branża deweloperska zaczęła bardziej korzystać z nowych technologii? Bo to jeden z sektorów, które z innowacjami są raczej na bakier...
Pandemia upowszechniła istniejące technologie, spopularyzowała korzystanie z rozwiązań, które już są i które mogliśmy łatwo zaimplementować do tego, żeby obsłużyć klienta online, do tego, żeby lepiej i w większym stopniu przedstawić w internecie naszą ofertę. Mowa o VR, 3D czy po prostu o zwykłym wykorzystaniu internetu do komunikacji. Natomiast pandemia w moim odczuciu krótkoterminowo może nas bardzo zdystansowała, ale wydaje mi się, że w średnim terminie jeszcze bardziej uwypukli potrzebę wspólnotowości. I wydaje mi się, że to będzie miało bardzo istotny wpływ na produkt, który będziemy tworzyć.
Podobno pandemia unaocznia nam, jak bardzo potrzebujemy wyjść na świeże powietrze, uwypukliła nam, że mieszkanie spełnia wiele funkcji. I to, co już dzisiaj widzimy i co było widoczne już w zeszłym roku, to to, że klienci zmienili swoje zainteresowanie. Przenieśli się do większych mieszkań i dziś szukają większych mieszkań, większych balkonów. Myślę, że z czasem będą poszukiwać również innych sposobów odpowiedzenia na potrzebę kontaktu z innymi ludźmi. I mam nadzieję, że to będzie stanowić duży impuls do tego, żeby poprawić jakość architektury. Uważam, że branża deweloperska w Polsce – ale nie tylko – ma dużo sobie do zarzucenia odnośnie do jakości architektury i tego, na ile my robimy produkt dla człowieka, a na ile taki, który nam się dobrze sprzedaje. To jest ciekawy konflikt wartości, który powinien nas zaprowadzić do lepszego produktu przy jednoczesnej realizacji celów biznesowych, jakie wszystkie firmy deweloperskie oczywiście mają.
Pytanie, czy deweloperzy będą skłonni do zmian, skoro dziś na rynku panuje sytuacja, że co wybudują, to Kowalski kupi. Mało tego, do mieszkań na etapie dziur w ziemi potrafią ustawiać się kolejki chętnych wpisujących się na listy rezerwowych. Sytuacja nie wygląda na zdrową.
To prawda. Warto byłoby się przyjrzeć temu, co się dzieje w segmencie sprzedaży mieszkań na wynajem, bo to w tym segmencie jest najwięcej – nie chcę powiedzieć patodeweloperki, bo nie jest aż tak źle – ale najwięcej złych przykładów. Dla mnie złym, nieprzemyślanym przykładem są sześcio- czy siedmiometrowe pokoje. Taki pokój wygląda bardziej jak cela niż pokój, w którym można realizować swoje podstawowe potrzeby życiowe. Niewiele więcej też trzeba, żeby takie pomieszczenie spełniało swoją funkcjonalność. Wystarczy, żeby pokój miał 8 mkw. Wtedy można do niego wstawić w miarę normalne łóżko i móc obok niego przejść.