W wywiadzie udzielonym „RZ" szef NSZZ Solidarność pracowników oświaty Ryszard Proksa ocenił, że reforma szkolnictwa jest udana, tegoroczne podwyżki to efekt działań „S". Jak pan to skomentuje?
Pan Proksa ma prawo do swojej opinii na mój temat. Ja na jego temat nie chcę się wypowiadać, a jego działalność związkową niech oceniają koleżanki i koledzy z Solidarności. Mogę tylko ubolewać, że kierownictwo „S" nie poparło protestu nauczycieli. A nie był to przecież protest ZNP, ale 600 tys. nauczycielek i nauczycieli, a także pracowników niebędących nauczycielami. Znakomita większość osób, które brały udział w strajku, nie należy do żadnego związku. Przypominam też, że wśród strajkujących była też część osób należących do Solidarności. I skoro doszło do takich sytuacji, że członkowie „S" wbrew kierownictwu tej organizacji uczestniczyli w strajku, to wnioski na ten temat powinien wyciągnąć sam pan Proksa.
Czytaj także: Rok szkolny 2019/2020 - co się zmieni
Kwietniowy strajk został zawieszony. Czy możliwe, że z nową siłą ruszy jesienią tego roku?
To trudne pytanie. Związek to nie partia polityczna, która ma jednoosobowe kierownictwo. Gdyby do mnie należała decyzja, to namawiałbym nauczycieli, byśmy znaleźli taki moment i determinację w sobie, by pokazać, że edukacja jest najważniejszą dziedziną życia społecznego. Dlatego zachęcam, byśmy w sposób odpowiedzialny zastanowili się, w którym momencie ten strajk powinniśmy powtórzyć. Z pewnością następstwem wydarzeń kwietniowych jest to, że w środowisku doszło do daleko idących przewartościowań, które pokazały, że nauczyciele są grupą, która potrafi upomnieć się o swoje. Okazało się, że nauczyciele potrafią myśleć zbiorowo i pokazać, że edukacja nie może być problemem tylko i wyłącznie nauczyciela. To jest zadanie społeczne i oczekujemy szerszego spojrzenia na edukację ze strony także rządzących i rodziców.